Ostatni w tym roku występ piłkarzy Warty Poznań, wyjazdowe starcie z Górnikiem Zabrze w 19. kolejce PKO Bank Polski Ekstraklasy, zakończył się najwyższą w tym sezonie porażką Zielonych – 0:3.
Przed pierwszym gwizdkiem piłkarze, trenerzy i kibice uczcili minutą ciszy pamięć zmarłego w środę Wojciecha Łazarka, byłego trenera klubów ligowych oraz selekcjonera reprezentacji Polski w drugiej połowie lat 80.
Zieloni od pierwszych minut pokazali, że nie zamierzają być tylko tłem dla Górnika Zabrze. To poznaniacy dłużej utrzymywali się przy piłce, często przebywali na połowie Górnika, ale brakowało konkretów. W 8. minucie po długo rozgrywanej akcji na lewym skrzydle Tomas Prikryl dośrodkował do Miguela Luisa, a ten starał się zaskoczyć Daniela Bielicę. Były bramkarz Warty Poznań odbił piłkę, ale pod nogi Filipa Borowskiego, który nie zdecydował się na strzał z kilku metrów od razu, a potem nie miał już do niego okazji. Po kolejnych ośmiu minutach na strzał z dystansu zdecydował się Konrad Matuszewski, ale prawą nogą posłał piłkę metr nad spojeniem słupka z poprzeczki.
Gospodarze grali głównie z kontrataku, starając się wykorzystać szybkość takich zawodników jak Lawrecne Ennali, Daisuke Yokota czy Adrian Kapralik. Pierwszy z nich groźnie strzelał w 3. minucie, ale w boczną siatkę. W 11. minucie kopnął zza pola karnego ale tak, że dobrze ustawiony Adrian Lis bez problemu złapał piłkę. Podobnie jak w 18. minucie po uderzeniu Adriana Kapralika.
Pierwsza połowa pewnie skończyłaby się bezbramkowo, gdyby nie sytuacja z 28. minuty. Po podaniu na pół boiska piłka pechowo trafiła w plecy Bogdana Tiru, co zupełnie zaskoczyło Adriana Lisa. W efekcie Yokota podbiegł kilka metrów i kopnął do pustej bramki na 1:0.
Kolejna bramki Górnika Zabrze przeciwko Warcie Poznań
Przebieg drugiej połowy był bardzo podobny, z tym że po zmianie stron zabrzanie mieli znacznie więcej szans bramkowych. Już pierwszą zamienili na gola – Yokota prostopadłym podaniem stworzył sytuację sam na sam Adrianowi Kapralikowi, a ten kopnął do siatki obok Lisa. W podobnej akcji w 63. minucie bramkarz Warty Poznań świetnie obronił strzał Kapralika, a także przeszkodził w skutecznej dobitce Kamilowi Lukoszkowi.
Zieloni walczyli o to, by nie wracać do Poznania z pustymi rękami. Naciskali na Górnika na jego połowie i często nawet przejmowali piłkę. Niestety, twardo i skutecznie grająca obrona gospodarzy udaremniała potem większość prób przedostania się w pobliże bramki. W 69. minucie innej metody spróbował po indywidualnej akcji Maciej Żurawski, ale Daniel Bielica obronił to uderzenie. Inne próby, takie jak strzał Mateusza Kupczaka głową po rzucie rożnym, kończyły się niepowodzeniem. Podobnie jak okazja Martona Eppela, który został zablokowany w polu karnym.
W końcówce to gracze Górnika byli bliżsi podwyższenia prowadzenia niż Warta zdobycia honorowej bramki. Tuż nad poprzeczką strzelał Damian Rasak, a potem Lis obronił uderzenia Lukoszka i Lawrence’a Ennaliego z rzutu wolnego. Chwilę potem, gdy zaczął się doliczony czas gry strzałem z bliska wynik na 3:0 ustalił Lukas Podolski.
– Wiedzieliśmy, że ta runda będzie dla nas trudna, że musimy radzić sobie z urazami. Dzisiaj nie mogliśmy skorzystać od początku ze Dimitrisa Stavropoulosa, bo przez cały tydzień nie trenował ze względu na chorobę. Takie rzeczy mają wpływ na to, że w meczach jest nam trudno i tych punktów mamy trochę za mało – komentował po meczu trener Warty, Dawid Szulczek.