Nowi gracze Lecha – od zachwytu do ogromnego zawodu

Dino Hotic i Elias Andersson to dwaj nowi piłkarze Lecha, którzy mieli znakomite wejście do drużyny Johna van den Broma. Teraz jednak wyraźnie rozczarowują, obaj sprawili kibicom szczególnie duży zawód w rewanżu ze Spartakiem Trnawa.

Zachwycił przeciwko Żalgirisowi

Bośniak zyskał uznanie poznańskich kibiców w meczu z Żalgirisem Kowno przy Bułgarskiej, gdy strzelił gola i regularnie szarżował z zapałem, siejąc popłoch w szeregach rywali, Szwed z kolei imponował opanowaniem. Co z tego zostało?

Poznańscy kibice byli na początku pod wrażeniem gry Hoticia. Liczyli, że Lech pozyskał kolejnego ciekawego gracza ofensywnego, który zapewni dużą jakość w przedniej formacji. Po odejściu Michała Skórasia transfer takiego piłkarza był wręcz koniecznością.

Jeśli spojrzymy tylko na liczby, to odnotujemy, że Hotic dotąd w siedmiu meczach, w lidze i europejskich pucharach, strzelił jednego gola i zaliczył jedną asystę. To nie imponuje, ale jego początkowa determinacja i błyskotliwość to było to, co wprawiało w zachwyt fanów Lecha. Sęk w tym, że gdzieś to zniknęło…

Rezerwowy Szymczak był lepszy od Hoticia

Co się stało z tym piłkarzem? Już w Lubinie, gdy Lech był bezradny, a uratował go nowy obrońca Blazic, trafiając do siatki po stałym fragmencie gry, Hotic nie wypadł dobrze. Wczoraj został zmieniony około 60 minuty meczu i było to bardzo wymowne, że znacznie więcej przez dwa kwadranse zaprezentował Filip Szymczak, który go zastąpił.

Ansersson zawinił przy pierwszym straconym golu

Elias Andersson zachwycił kibiców Lecha chociażby w meczu z Piastem, w którym debiutował. Imponował opanowaniem, wyprowadzeniem piłki, podłączał się do akcji, był aktywny. Tymczasem wczoraj tej gry, która była nie tak dawno znakomita, zabrakło.

Co gorsza, Szweda można obarczać winą za stratę pierwszego gola w rewanżu ze Spartakiem Trnawa, który dał gospodarzom paliwo do tego, by grać z jeszcze większym zacięciem. A to zaowocowało awansem Słowaków do kolejnej rundy Ligi Konferencji kosztem Lecha.

Przypomnijmy, że w 39. minucie tego meczu zawodnik Spartaka Ofori przyjął piłkę po długim podaniu, zgubił spóźnionego Anderssona i zdobył bramkę precyzyjnym strzałem przy słupku. Od tego zaczęło się nieszczęście Lecha.

Czytaj także: Ewidentny błąd sędziego przy bramce, która zabrała Lechowi awans!

Bartłomiej Najtkowski
Zdarzyło się coś ważnego? Wyślij zdjęcie, film, pisz na kontakt@wpoznaniu.pl