Wielkopolska

Małżeństwo nie dbało o 156-letni krzyż na swoim polu. Grozi im grzywna 20 tys. zł.

Na ziemi małżeństwa rolników stoi 156-letni drewniany krzyż. Nie opiekowali się nim, za co grozi im grzywna w wysokości 20 tys. zł. Nie chcą jej zapłacić, dlatego złożyli skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.

Problematyczny zabytkowy krzyż

Małżonkowie Marzena i Hubert Serek mają gospodarstwo rolne we wsi Ustków. Ponadto należy do nich ziemia w Nepomucenowie o pow. 3 ha. Jest oddalona o 12 km od ich domu mieszkalnego. Na niej stoi krzyż drewniany o wysokości 4 metrów. Marzenna Serek zakupiła ziemię 45 lat temu od Skarbu Państwa – informuje Polska Agencja Prasowa.

– W sporządzonych dokumentach dotyczących nabycia prawa własności brakuje jakiejkolwiek wzmianki na temat przydrożnego krzyża i jego przynależności do właściciela gruntu – powiedziało małżeństwo w rozmowie z PAP.

Zgodnie ze znowelizowaną Ustawą o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami z 21 lipca 2003 roku małżeństwo miało trzy lata na zadecydowanie o rezygnacji z prawa własności do zabytkowego krzyża. Nie zrobili tego, dlatego kilka lat później stali się jego prawnymi właścicielami. Od tamtej pory do nich należało dbanie o obiekt zgodnie z wytycznymi konserwatora zabytków.

– Jesteśmy rolnikami, nie muzealnikami, więc takiej wiedzy nie posiadaliśmy. Nie wiedzieliśmy, że krzyż jest zabytkiem, że jest naszą własnością i że jest jakaś ustawa. Gdyby ktokolwiek nam coś powiedział na ten temat, to na pewno byśmy zrobili wszystko, żeby krzyż oddać – powiedział PAP Hubert Serek.

Nikt nie chce krzyża, bo trzeba go odnowić

Rok temu wizytę rolnikom złożył inspektor zabytków, który stwierdził, że krzyż jest zaniedbany i potrzebuje renowacji. Za zaniedbanie nałożył na każdego karę po 10 tys. zł. Małżeństwo chciało przekazać krzyż z wydzielonym kawałkiem ziemi na własność parafii w Wyganowie, ponieważ stamtąd, okoliczne kobiety przychodzą i modlą się pod krzyżem. Ksiądz odmówił, jednak przyjęcia darowizny, jak przekonuje gospodarz, ponieważ „uznał, że problemy już miał z konserwatorem przy remoncie dachu kościoła”. Urząd gminy w Kobylinie też nie chciał przyjąć krzyża ze względu na ogromne koszta jego konserwacji.

– Z tego, co my się dowiedzieliśmy, to jest to wydatek rzędu 150 tys. zł. Skąd mamy na to wziąć pieniądze. Przecież łatwiej jest wnioskować urzędom o dotacje – powiedział Hubert Serek w rozmowie z PAP.

Małżeństwo żyje z hodowli bydła. Poza utrzymaniem gospodarstwa utrzymują też dwójkę dzieci w wieku 14 i 5 lat. Uważają, że nie powinni zapłacić nałożonej grzywny, dlatego złożyli pod koniec lutego skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego na działania Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Poznaniu delegatura w Kaliszu.

Naczelny Sąd Administracji prowadzi też postępowanie w celu ustalenia właściciela krzyża. To do niego trafiło odwołanie od decyzji sądu administracyjnego. Warszawski sąd oddalił skargę i uznał, że właścicielem krzyża są rolnicy.

– Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że konserwator zabytków nie dopełnił obowiązków. Po pierwsze właściciel nieruchomości nie dostał od konserwatora decyzji o wpisie krzyża do rejestru zabytków. Dlatego nikt z nich nie wiedział, że na ich ziemi jest zabytek. Po drugie, konserwator zabytków nie wpisał krzyża do księgi wieczystej, co jest jego ustawowym obowiązkiem – oświadczył PAP, Jan Knapik.

Sprawę jako pierwsza nagłośniła stacja Polsat w programie Interwencja.

W Nepomucenowie (fot. Google Street View / zdj. podglądowe)

Czytaj też: Wolontariusze z Poznania ostrzelani w Ukrainie

Maciej Szymkowiak
Zdarzyło się coś ważnego? Wyślij zdjęcie, film, pisz na kontakt@wpoznaniu.pl