Po raz pierwszy Watykan przekazał polskiemu sądowi tajne akta z procesu księdza pedofila. Wcześniej sąd zwrócił się do abp. Stanisława Gądeckiego. Ten odmówił.
Tajne akta z procesu księdza pedofila
Sprawę wyjawiła „Gazeta Wyborcza”. Według jej ustaleń sąd w Chodzieży otrzymał z Watykanu ponad 200 stron kościelnych dokumentów, których wydania odmówił metropolita poznański abp Stanisław Gądecki. W aktach jest pisemne przyznanie się pedofila do winy i dekret usuwający go ze stanu duchownego. Sąd starał się o te dokumenty od października 2021 roku.
Zgodnie z prawem rzeczy, które są lub mogą być dowodem w sprawie, należy wydać na żądanie sądu lub prokuratura. Pod koniec 2021 roku abp Salvatore Pennacchio, ówczesny nuncjusz apostolski w Polsce rozesłał tajną instrukcję do wszystkich diecezji. Zgodnie z nią biskupom nie wolno udostępniać akt kościelnych procesów księży pedofilów. Świeckie sądy mają być kierowane do Watykanu.
Powoduje to, że Watykan jako obce państwo może, ale nie musi współpracować. Sąd, który wystąpi o międzynarodową pomoc prawną, nie ma gwarancji, że otrzyma akta. W ten sposób Watykan umożliwił sobie ocenę wniosków pod kątek „sensowności, zasadności i przydatności do celów procesowych”.
Sąd w Chodzieży zwraca się do Watykanu
W Chodzieży toczy się proces byłego księdza Krzysztofa G. Prokuratura zarzuciła mu molestowanie seksualne i gwałcenie ministra. Zaczęło się, gdy ten był w wieku nastoletnim i trwało w dorosłym życiu. Ksiądz miał wykorzystać jego problemy finansowe i uzależnienie od alkoholu. W 2015 roku Szymon ujawnił krzywdy i po sugestii spowiednika zawiadomił poznańską kurię. Po informacji, że ksiądz nadal ma kontakt z dziećmi, powiadomił też prokuraturę. Postępowania toczyły się równolegle: w kościelnym przyznał się do molestowania, w prokuratorskim nie.
O przyznaniu się do winy Szymon dowiedział się od bliskiego współpracownika abp. Stanisława Gądeckiego. Dowodów nie miał, bo akta kościelne postępowań są tajne, także dla pokrzywdzonych. Prokurator Paweł Ciesielczyk chciał zdobyć kościelne akta, ale powstrzymali go przełożeni. Sędzia Katarzyna Orzeł podjęła kolejną próbę, gdy prokurator skierował do sądu akt oskarżenia. Abp Gądecki przekonywał, że akta wysłał do Watykanu, a kopii nie ma. Podejrzenia sędziego były odwrotne. Oryginały są w archiwum kurii, a kopie w Watykanie. Sędzia miała postawić ultimatum, że albo metropolita wyda dokumenty dobrowolnie, albo dostanie karą finansową, a policja przeszuka siedzibę kurii. Do niczego takiego jednak nie doszło. Abp Gądecki nie przestraszył się, a sąd nie nałożył kary. Policja też nie przyjechała.
Oskarżony o pedofilię ksiądz przeprosił
W lutym 2022 roku arcybiskupa przesłuchiwano na utajnionej rozprawie. Arcybiskup stwierdził, że nie widzi przeszkód, by Watykan wydał akta kościelnego postępowania. Według ustaleń „Gazety Wyborczej” sędzia, prokurator oraz pełnomocnik pokrzywdzonego naciskali Gądeckiego, by bardziej się zaangażował i zdobył dokumenty z Watykanu. Gądecki zobowiązał się, że zwróci się do nuncjusza. Dokumenty, jednak nie nadeszły.
Bezpośrednio do Watykanu o akta w drodze międzynarodowej pomocy prawnej zwróciła się sędzia Orzeł. Uprzedziła, że wyda wyrok nawet bez wglądu w kościelne dokumentu. Watykan udostępnił akta jesienią 2022 roku. Przekazał je wraz z notą dyplomatyczną ambasadzie RP przy Stolicy Apostolskiej. „Gazeta Wyborcza” podaje, że Watykan udostępnił sądowi większość, ale nie wszystkie dokumenty.
Z przekazanych akt wynika, że ks. Krzysztof G. przyznał się w kurii do molestowania Szymona pod koniec 2015 roku. Trzy tygodnie później arcybiskup kurii wysłał go na urlop zdrowotny. Ksiądz napisał, że jest świadomy popełnionego zła, przeprosił i dodał, że chciałby pozostać księdzem. Kolejne przyznanie na piśmie miało miejsce we wrześniu 2016 roku. W kościelnych aktach są też zeznania innych księży, których nie przesłuchano w prokuratorskim śledztwie i przed sądem, ponieważ sąd nie wiedział o ich istnieniu. Teraz sędzia Orzeł chce tego dokonać.
„Gazeta Wyborcza” powołując się na swoje źródła, informuje, że w dokumentach przesłanych przez Watykan nie ma informacji, które mogłyby obciążać przełożonych pedofila. Potwierdzają za to, że Kościół zareagował na doniesienie ofiary, Szymona. Zebrał dowody, potwierdził winę i ukarał pedofila. W dekrecie kończącym kościelny proces abp Gądecki podkreślił poczytalność sprawcy i wysokie prawdopodobieństwo recydywy. A także „brak wiarygodnej woli podjęcia terapii”. Księża przesłuchujący pokrzywdzonego pytali, czy ktoś instruował go, jak ma zeznawać. Interesowało ich również, czy komuś opowiadał o swojej krzywdzie. A każdy świadek musiał podawać datę ostatniej spowiedzi.
Krok w relacjach państwo a Kościół?
Szymon przeczytał akta przekazane przez Watykan. Jak mówi dziennikarzom „Gazety Wyborczej”: „Zobaczyłem je pierwszy raz. Kościół nie chciał ich pokazać. Dobrze, że zmienił zdanie. Z drugiej strony akta nie są kompletne, brakuje części dokumentów. To pokazuje, że Kościół nadal próbuje chronić sprawcę. Cieszę się jednak, że moja sprawa przeciera szlaki. Może w przypadku innych księży pedofilów sądy też zaczną żądać od Kościoła dokumentów”.
Adwokat i publicysta, pełnomocnik Szymona, Artur Nowak mówi, że „biskupi nie chcieli pokazywać akt, bo bali się precedensu”. Przestrzega jednak przed nadmiernym optymizmem: „nie jest to pełne otwarcie archiwów. Polski Kościół jest daleko w tyle za Kościołem niemieckim czy francuskim”. W 2019 r. papież Franciszek zniósł papieską tajemnicę i zezwolił lokalnym Kościołom na przekazywanie dokumentów państwowym instytucjom (sądom, prokuraturze etc.).
Czytaj też: Kontrowersyjny ksiądz z Poznania oskarżony o herezje