Setki tysięcy śniętych ryb w Jeziorze Kowalskim. Przyczyn może być wiele

Przyducha, pozostałości po ściekach spuszczanych do jeziora, susza lub nawet sztuczne nawozy z okolicznych pól. Powodów śmierci setek tysięcy ryb w Jeziorze Kowalskim może być wiele. Teraz jednak nic już nie da się zrobić.

Tragiczne warunki w wodzie

To kolejne miejsce w Polsce, gdzie doszło do katastrofy ekologicznej. Według szacunków organizacji Ratuj Ryby odłowiono stamtąd nawet 300 tysięcy śniętych ryb. Interwencję podjął już Wielkopolski Inspektorat Ochrony Środowiska. Inspektorzy przeprowadzili badania wody. Okazuje się, że katastrofa spowodowana jest między innymi panującą suszą. W momencie prowadzenia badań tlen w jeziorze kształtował się na poziomie 2,18. Warto podkreślić, że już poziom wynoszący mniej niż sześć oznacza śmierć dla niektórych gatunków ryb. Co więcej, temperatura wody wynosi około 23 stopni Celsjusza.

Czytaj także: Śnięte ryby w parku Sołackim. WIOŚ informuje o wstępnych wynikach analiz wody

Susza i przyducha

Pracownicy WIOŚ podkreślają, że przyczyn przyduchy może być kilka. Po pierwsze zbiornik jest sztuczny, a poziom wody jest niski. Co więcej, jeszcze kilka lat temu był on punktem odbioru ścieków z oczyszczalni w Pobiedziskach. Przez lata osady zbierały się na dnie jeziora. Teraz inspektorzy zauważyli coś, co nazywają grzybkiem ściekowym. Przy ruchu wody osad odrywa się od dna zbiornika i zabija ryby. Teraz unosi się tam smród siarki, a woda wyrzuca śnięte ryby w ogromnych ilościach na brzeg.

Ktoś zatruł jezioro?

Andrzej Koper ze stowarzyszenia Wistna przekazał nam, że przyczyn śnięcia ryb może być więcej. Jak uważa, jedną z nich mogą być opady deszczu. W ostatnich miesiącach opadów prawie w ogóle nie było. To spowodowało, że rolnicy na pobliskich polach stosowali sztuczne nawozy. Później, kiedy deszcz intensywnie padał, mógł spłukać nawozy do wody, a zawarte w nich związki azotowe mogły zabić ryby.

Istnieje również możliwość, że ktoś umyślnie zrzucił nieczystości do wody. To jednak jest prawie niemożliwe do wychwycenia. Andrzej Koper wskazał jednak jeszcze jedną możliwą przyczynę. Chodzi o zdarzenie, do którego doszło jeszcze w marcu tego roku. Jak uważa Andrzej Koper ktoś ukradł wtedy wodę z dopływu rzeki Cybiny. Warto podkreślić, że jest to obszar chroniony Natura 2000. Przez lata bobry budowały tam tamę, dzięki której uzbierały dużą ilość wody.

Nic już nie da się zrobić

W marcu jednak ktoś zniszczył tamę, spuszczając wodę do pobliskich gospodarstw. Mimo prób odbudowania tamy, poziom wody w zbiorniku gwałtownie wtedy spadł. Sprawa została zgłoszona na policję. Funkcjonariusze jednak nic nie wykryli. Teraz woda zgromadzona przez bobry mogłaby się okazać zbawieniem dla jeziora.

Andrzej Koper zamierza spotkać się z prezesem Wód Polskich, a także z właścicielami pobliskich gospodarstw wodnych, by przed kolejnym sezonem wprowadzić procedury zaradcze. Między innymi chodzi o to, by z większym wyczuciem spuszczać wodę z jeziora po hodowli karpi. Spotkanie ma odbyć się jesienią tego roku. Teraz jednak nie da się już nic zrobić. Organizacjom, właścicielom gospodarstw i mieszkańcom pozostaje jedynie odławianie śniętych ryb. Jak udało nam się dowiedzieć, teraz brzegi jeziora są już czyste.

Erwin Nowak
Zdarzyło się coś ważnego? Wyślij zdjęcie, film, pisz na kontakt@wpoznaniu.pl