Gwiazda serialu: „Naprawdę lubię to miasto”

Zaczynał od Hamleta w Teatrze Polskim w Poznaniu. Rozgłos przyniosła mu jednak rola księdza Jakuba w serialu Netflixa „1670”, będącym satyrą na współczesną, polską rzeczywistość. Z ojcem Jakubem, czyli Michałem Sikorskim, o teatrze, filmie i Poznaniu rozmawia Monika Statucka.


Monika Statucka: Jak zaczęła się Twoja przygoda z aktorstwem? Ja pamiętam Cię jeszcze z konkursów recytatorskich.

Michał Sikorski: Tak, konkursy recytatorskie to był ważny element przygotowywania się do szkoły teatralnej i dorastania do zawodu. Od momentu, kiedy brałem udział w Finale Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego w Ostrołęce, mija w tym roku dziesięć lat. Moja przygoda z aktorstwem zaczęła się więc od konkursów recytatorskich, od teatrzyków szkolnych. Oczywiście następstwem tego była szkoła teatralna.

M.S.: Dyplom to ważne wydarzenie. Jak wyglądał Twój?

M.S.: W szkole teatralnej robiłem dyplom z Mają Kleczewską. To było marzenie, bardzo walczyliśmy o to, żeby móc z nią pracować. Pamiętam, jak zbliżała się premiera tego spektaklu i wiedzieliśmy, że Maja Kleczewska wyjeżdża do Poznania robić Hamleta. Każdy po cichu marzył, że następstwem tej pracy będzie zaproszenie do Poznania. Pamiętam, jak Maciej Nowak, dyrektor Teatru Polskiego w Poznaniu przyjechał na nasz spektakl dyplomowy. Wtedy w garderobie dostałem telefon z nieznanego numeru i Maciej Nowak zaprosił mnie na rozmowę w kwestii pracy nad spektaklem Hamlet, który do tej pory jest jednym z moich najukochańszych spektakli. Graliśmy go w Starej Rzeźni w Poznaniu.

M.S.: Pamiętam, że gdy studiowałam teatrologię to marzyliśmy o tym, by takie nazwiska jak Maja Kleczewska pojawiły się w Poznaniu. Jak wspominasz przygodę z Poznaniem?

M.S.: Pamiętam dokładnie, ponieważ co roku w mikro-sposób świętuję moment przyjechania do Poznania. Było to 5 marca 2019 roku. Pamiętam, że bardzo wiało, było zimno. W pierwszych miesiącach wydawało mi się, że nie ma tutaj nic oprócz dworca, mojego mieszkania i teatru. Wydawało mi się, że to miasto jest jak scena z westernów, scenografia i nic więcej. Poznałem ludzi z teatru i codziennie przemierzałem tę samą trasę. Z mieszkania przy ul. Podgórnej do teatru przy. 27 Grudnia i na dworzec. Z czasem zacząłem to miasto poznawać i zakochałem się w Poznaniu. Nie koloryzuję, naprawdę lubię to miasto. Poznań ma unikatowy klimat, jest miastem wolnościowym, mówi się o nim queerowa stolica Polski! Z Poznaniem wiążą się też moje prywatne wydarzenia, w międzyczasie zostałem tatą, więc dobrze znam place zabaw. Lubię klimat Jeżyc, gdzie przez długi czas mieszkałem. Kocham Park Sołacki.

M.S.: Cieszę się, że tak dobrze wspominasz Poznań. To twoja prywatna historia o tym mieście. Jak było w Poznaniu, jeśli chodzi o stronę zawodową?

M.S.: Trafiłem na pewno na bardzo dobry czas w Teatrze Polskim w Poznaniu. Wydaje mi się, że na przestrzeni tych czterech lat, które w Poznaniu spędziłem, zespół teatru bardzo dojrzał. Teatr Polski stał się jedną z najważniejszych scen w kraju. W tym momencie bardzo wielu aktorów z poznańskiego teatru ma swój bardzo dobry czas. Ja utożsamiam tę bardzo dużą zmianę z premierą Cudzoziemki Kasi Minkowskiej. Wówczas inaugurowała sezon bardzo mocno i bardzo dobrze. Kolejnym ważnymi spektaklami były „Śmierć Jana Pawła II” Jakuba Skrzywanka i „Ulisses” Mai Kleczewskiej, w którym też zagrałem. Te spektakle wyprowadziły Teatr Polski w Poznaniu do mainstreamu teatralnego w Polsce.

M.S.: Cudzoziemka w szczególności zapadła mi w pamięć, wspaniały spektakl. Mogę rozumieć, że dobrze czułeś się jako aktor Teatru Polskiego w Poznaniu?

M.S.: Tak, chociaż muszę powiedzieć, że absolutnie doceniłem wartość tego teatru, w momencie, kiedy wyjechałem do Warszawy. Zobaczyłem wtedy ile o Poznaniu się mówi. Jak bardzo duży nasłuch mają ludzie w Warszawie na to „Kto robi w Poznaniu”. Zwłaszcza jeśli chodzi o młodych reżyserów, ponieważ to najprawdopodobniej za chwilę będą gwiazdy. Tak było w przypadku Kasi Minkowskiej czy Piotr Pacześniaka. Ludzie interesują się tym, co się w Poznaniu dzieje, bo jest to wyznacznikiem tego, kto będzie rządził w najbliższych sezonach.

M.S.: Dobrze się tego słucha. Zawsze z zaciekawieniem obserwowałam teatry krakowskie i warszawskie. Myślę, że poznaniacy widzą, jak dobry jest poziom teatralny w ich mieście. Jeszcze lepiej, że dostrzegają to osoby z innych miast i ciekawością zerkają na poznańską scenę.

M.S.:
 Niektórzy moi koledzy dziwili mi się, że idę do Poznania. Większość po szkole wyjeżdża do Warszawy, aby chodzić na castingi i tam szukać szczęścia. Ja się nie wahałem, ponieważ poszedłem do szkoły teatralnej po to, żeby być aktorem. Gdy dostałem propozycję, aby grać w spektaklu Mai Kleczewskiej nie zastanawiałem się. Chciałem tworzyć zespół i być częścią zespołu. Czuję, że byłem częścią zespołu w bardzo dobrym momencie. Nie mam wątpliwości, że sam zespół Teatru Polskiego w Poznaniu ma swoją markę i reżyserzy chcą w tym teatrze pracować. Jest to zespół, który wypracował dużo standardów. Często jestem pytany w Teatrze Dramatycznym w Warszawie „A jak by to było w Poznaniu, jak w Poznaniu sobie z tym radziliście?”

M.S.: Naprawdę? Powiedz proszę coś więcej, jak to wygląda?

M.S.: Akurat teraz w Teatrze Dramatycznym w Warszawie jest dość kryzysowa sytuacja. Jest kolejny konkurs na dyrektora. Często jestem pytany jak niektóre kwestie był rozwiązywane w Poznaniu. Dobra sytuacja w poznańskim teatrze wynika również z Konferencji Teatr Od Nowa, która cieszy się dużym zainteresowaniem. Miałem okazję być w Poznaniu w najlepszym czasie. Dzisiaj Teatr Polski w Poznaniu jest jedną z najważniejszych scen w Polsce.

M.S.: Myślisz, że jest szansa, że wrócisz do Poznania?

M.S.: Mam nadzieję. Nie ukrywam, że moim marzeniem jest zagrać jeszcze spektakl w Poznaniu. Choćby gościnnie.

M.S.: Mam nadzieję, że dyrektorzy Teatru Polskiego w Poznaniu wezmą to pod uwagę. Co będzie się u Ciebie działo zawodowo w najbliższym czasie?

M.S.: Mogę zdradzić dwie rzeczy. W najbliższym czasie będę pracować nad spektaklem w reżyserii Ani Smolar „Antygona w Molenbeek” na motywach Stefana Hertmansa. Premiera tego spektaklu będzie 18 kwietnia. A zaraz po premierze zaczynam zdjęcia do filmu o wampirach. Będzie to debiut reżysera Pawła Podolskiego. Bardzo cieszę się na tę realizację, choć będą to w większości zdjęcia nocne.

M.S.: Film czy teatr?

M.S.: Moja kariera przebiega dwutorowo. Jest i teatr, i praca przed kamerą. Absolutnie nie uważam, że film jest czymś więcej. Chciałbym, żeby te dwa światy funkcjonowały równolegle w moim życiu. Chociaż wiadomo, czasem jest czegoś więcej. Nie chciałbym rezygnować ani z teatru, ani z filmu. Wydaje mi się, że łączenie tego zapewnia duży rozwój. Myślę, że będę o to zawsze dbał, nawet jeśli nie będę mógł pracować na etacie.

M.S.: A serial Netflix? Twoja rola księdza Jakuba z 1670 chyba już stała się kultowa!

M.S.: Ten serial jest napisany przez jednego człowieka, co jest ostatnio rzadko spotykane. To bardzo specyficzne poczucie humoru, nieidące na kompromisy. Mam pełne poczucie satysfakcji z tego, jak to wyszło. Natomiast skala zachwytu i entuzjazmu, jakie ten serial wywołał, myślę że dla wszystkich twórców była zaskakująca. Jest to krzepiące, gdy zrobiło się coś tak, jak się chciało i dodatkowo to się podoba. Okazuje się, że jak coś jest charakterne i jedyne w swoim rodzaju to też może wzbudzić duże zainteresowanie. Miło jest obserwować skalę zainteresowania.

M.S.: Paradoksalnie — nie obawiasz się kultowej roli?

M.S.: Mam nadzieję, że zapracuję na to, że być kojarzonym też z innych rzeczy. Nie mniej, to jest miłe, że jest się kojarzonym z czymś, w co włożyło się dużo serca i z czego jest się absolutnie dumnym. Wiadomo, że trochę boje się zaszufladkowania w rolę, ale trochę czasem nie ma się na to wpływu, jak w powszechnej świadomości zostanie się zapamiętanym. Jest wielu aktorów, którzy mają ogromny dorobek, a i tak ktoś potrafi do nich powiedzieć imieniem postaci z najbardziej popularnego serialu. Mam na myśli np. Andrzeja Grabowskiego. Dla niektórych jest po prostu Ferdkiem, a dla mnie jest to jeden z najwybitniejszych aktorów polskiego kina. Wybitnych ról ma na swoim koncie bardzo dużo. Również Janusz Gajos, który dla niektórych pozostanie Jankiem z Czterech pancernych. Gajos stworzył wiele tak bardzo różnorodnych ról w polskiej kinematografii, które przeszły do historii. Mam więc nadzieję, że będzie mi dane robić kolejne role, które będą dawały mi satysfakcję. Jeśli za pięćdziesiąt lat ktoś powie „szczęść boże” to już na to nie mam wypływu. Ja za swojej strony obiecuję gotowość do tego, żeby stwarzać kolejne role.

M.S.: Czy możemy się spodziewać kolejnego sezonu 1670?

M.S.: Nie wiemy tego. To pytanie do Netflixa. Ja mogę zagwarantować, że jeśli dostanę propozycję, żeby wrócić na plan 1670, to z pewnością przyjmę. Wręcz spakuje się w plecak i w ciągu jednego dnia będę na planie wsi Adamczycha.

M.S.: Myślę, że wiele osób na to czeka. Podejście do seriali bardzo się zmieniło w ostatnich latach. Seriale stały się chyba również bardziej atrakcyjne dla samych aktorów, nie sądzisz?

M.S.: Na pewno seriale weszły na taki poziom, że są interesujące dla aktorów, też ze względów artystycznych. Seriale stwarzają już takie możliwości, aby mieć poważną wypowiedź artystyczną. Cieszę się, że seriale w Polsce są coraz bardziej popularne i coraz lepsze. Dla mnie szczególnym serialem było „Ślepnąc od świateł”. Później wiele rzeczy do tego porównywano, ale nic nie doskoczyło do tego poziomu. Dopiero w ostatnim czasie pojawiło się kilka świetnych tytułów. Jestem pod wielkim wrażeniem „Informacji zwrotnej” Żulczyka, z główną rolą Arkadiusza Jakubika. Również „Absolutni debiutanci” są bardzo ciekawi. Fajnie, gdy seriale, tak jak „1670” są autorskie. Cieszę się, że ten poziom jest coraz bardziej zadowalający.

M.S.: Co do „Absolutnych debiutantów” – absolutnie się zgadzam. Na koniec, chciałabym Cię zapytać o marzenia. Co jest twoim największym marzeniem zawodowym w tym momencie twojej kariery?

M.S.: Na pewno śród wielu moich marzeń jest powrót na deski Teatru Polskiego w Poznaniu. Moim marzeniem jest „W poszukiwaniu straconego czasu”.

M.S.: Bardzo mnie zaskoczyłeś! Teatr Polski i Proust!

M.S.: Tak, wśród moich marzeń jest taki tytuł w takim teatrze.

M.S.: Dziękuję za rozmowę.

fot. Maciej Zakrzewski

fot. Natalia Kabanow

fot. Teatr Polski w Poznaniu

Monika Statucka
Zdarzyło się coś ważnego? Wyślij zdjęcie, film, pisz na kontakt@wpoznaniu.pl