Wywiad

Najsłynniejsze małżeństwo, które kochało kino. „Byli VIP-ami w branży filmowej”

– Najpierw poznała ich poznańska publiczność. Później ich popularność rosła. W 1998 roku Sebastian Buttny i Radosław Ładczuk nakręcili o nich film dokumentalny pt. „Rekord absolutny”. Pojawili się m.in. w „MdM”, „Teleexpresie”, później dostali bilety do kin, byli zapraszani na festiwale filmowe w całej Polsce. Nie odmawiali, jeździli tam. Stali się swoistymi „VIP-ami” w branży filmowej – opowiada o p. Kalinowskich, Małgorzata Kuzdra.

Małgorzata Kuzdra pisze książkę o p. Kalinowskich
Małgorzata Kuzdra napisze książkę o Państwie Kalinowskich (fot. Łukasz Gdak/wPoznaniu.pl)

Pomysł, żeby napisać książkę o p. Kalinowskich, zakiełkował w trakcie przygotowań do festiwalu Poznańskich Kinomanów?

Małgorzata Kuzdra: Po pogrzebie pani Marii w 2020 roku pomyślałam sobie, że dobrze by było, gdyby pojawiło się jakieś podsumowanie ich sylwetek. Ciągle o tym myślałam, aż w 2022 r. złożyłam wniosek o stypendium miejskie na napisanie książki o nich. Niestety się nie udało i nie dostałam stypendium. Ponowiłam próbę we wrześniu ubiegłego roku i się udało. Teraz w jego ramach zbieram materiały i przeprowadzam rozmowy z osobami, którzy Kalinowskich znali. Coraz bardziej się zagłębiam w ich życiorysy i robi się „w tym lesie” coraz gęściej. Z każdą rozmową pojawiają się nowe nazwiska, nowe tropy, kontakty. Zostało mi jeszcze kilkanaście osób, z którymi muszę porozmawiać, ale powoli zabieram się też za samo pisanie.

Kilkanaście osób przed Tobą. A z iloma już rozmawiałaś?

Z szesnastoma.

Państwo Kalinowscy przed Starym Browarem w Poznaniu
Państwo Maria i Bogdan Kalinowscy przed Starym Browarem w Poznaniu. Miłośnicy kina (fot.
MOs810 / Wikipedia Commons)

A co poza rozmowami jest dla Ciebie materiałem źródłowym i badawczym?

Głównie to, co jest zgromadzone w Muzeum Kinematografii w Łodzi. Po śmierci pana Bogdana, pani Maria przekazała tam jego rzeczy. Z jednej strony to ogromny katalog tysięcy ich filmów, prowadzony alfabetycznie, z opisami w pudełkach po ciasteczkach, a także zeszyty z 15 tys. filmów opisanymi chronologicznie. Poza tym trafiłam na kilka ciekawych tropów w Łodzi jak kalendarze prowadzone przez p. Bogdana. Widać w nich jego zapał do katalogowania, notowania, archiwizowania, nie tylko filmów, ale też takich spraw, jak opisywanie pogody czy innych codziennych czynności. Pojawiły się też notatki o filmowcach, dziennikarzach, którzy o nich pisali.

Na przykład wiedziałam, że wystąpili u Krzysztofa Materny i Wojciecha Manna w programie „MdM”. Skontaktowałam się z panem Materną, ale nie miał dostępu do archiwalnych materiałów i nie mieliśmy punktu zaczepienia, żeby odnaleźć odcinek z udziałem Kalinowskich, aż do momentu, gdy w notatkach pana Bogdana w Łodzi odnalazłam datę i wpis, że jadą wystąpić w programie telewizyjnym u Materny.

Już obejrzałaś ten odcinek?

Jeszcze nie. Czekam na udostępnienie materiału. Z ciekawszych rzeczy – niewiele osób wie, że p. Bogdan pisał wiersze. Od jego przyjaciół pożyczyłam zeszyt z wierszami okolicznościowymi. Pisał głównie pod różne święta narodowe, a także utwory romantyczne skierowane do swojej żony Marii.

Książka będzie o tyle nietypowa, że nie będzie o filmowcach, krytykach filmowych, tylko po prostu, albo aż o pasjonatach kina.

To prawda, chcę, żeby to była przede wszystkim pochwała dla samych widzów. Nikt o nich nie pisze, a bez nich nie byłoby kina. Rozmawiałam z muzealnikami przyjmującymi zbiory Kalinowskich do muzeum i trochę nie wiedzieli, co zrobić z tym wszystkim, bo w końcu nie byli oni twórcami filmowymi. Po części ich materiały są odtwórcze. Natomiast ich małżeństwo to świetny punkt wyjścia do tematu o roli i miejsca publiczności. Widz jest ostatnim ogniwem w łańcuchu produkcji kinowej, o którym często się zapomina. Interesuje mnie, dlaczego ludzie chodzą do kina i co ich przyciąga do tego medium. Kalinowscy byli radykalni w tej kwestii.

To znaczy?

Oglądali filmy tylko w kinie. Zamierzam opowiedzieć o nich, o ich stylu korzystania z kultury filmowej, a także ich zbiorach, ale także pokazać ich jako ludzi. To będzie najtrudniejsze, ponieważ de facto trudno dotrzeć do tego, co robili, zanim zaczęli razem chodzić do kina. Wiadomo, że się poznali na kursach bibliotecznych, pracowali w szkolnych bibliotekach, ale nikt nie sięgał głębiej. Każdy skupił się na tym, że lubili chodzić do kina. To jest ciekawy kawałek opowieści, skąd się wzięli. Staram się sięgnąć do osób, które znały ojca pana Bogdana, Tadeusza Kalinowskiego, żeby dowiedzieć się, w jakiej atmosferze formował się ten wyjątkowy człowiek. Chciałabym także poznać ich życie poza kinem, ich codzienne zainteresowania i to, jakimi byli ludźmi. Przeprowadziłam obszerne wywiady z ich przyjaciółmi, które wykorzystam w książce.

Jakie mieli relacje z innymi ludźmi?

Mieli grono bliskich przyjaciół, z którymi spotykali się regularnie. Czasem nawet raz w tygodniu przez wiele lat. Jednakże, mimo tej bliskości, państwo Kalinowscy zachowywali pewien dystans, ale też traktowali wszystkich równo, bez względu na wiek. Ci przyjaciele często pojawiali się wokół Kalinowskich, oferując im swoją pomoc. Chociaż były to relacje przyjacielskie, to państwo Kalinowscy nie byli zbyt ekspresyjni w swoich uczuciach. Przykładowo, jedna z przyjaciółek pani Marii – Ewa Wiraszka – opowiadała, jak bardzo kinomanka rozpaczała ona, gdy inna przyjaciółka wyjechała na stypendium zagraniczne. Potem, gdy rozmawiałam z Anią Adamowicz, okazało się, że to za nią tęskniła pani Maria, jednak nigdy tego wprost nie wyraziła.

A ty spotkałaś p. Bogdana i p. Marię osobiście?

Pracowałam w Kinie Muza, a oni tam byli stałymi gośćmi. Ostatnio znalazłam maila, który najprawdopodobniej wydrukowałam kiedyś dla nich i zostawiłam w kasie kina, żeby sobie go odebrali. Był to mail od Filipa Springera, który szukał do nich kontaktu, bo pisał jakiś tekst o kinie i chciał z nimi porozmawiać. Pytał, czy pomogę mu się z nimi skontaktować. To jest przykład sytuacji, która często się zdarzała, że stawałam się jakby ich asystentką PR-ową. Były też inne sytuacje, gdy np. było trzeba umówić wizytę u lekarza lub sprawdzić rozkład pociągów. To było starsze małżeństwo, które w gruncie rzeczy korzystało z pomocy innych w wielu sprawach. A że Kino Muza było dla nich „drugim domem”, to przychodzili i tu prosili o różne przysługi.

Co jeszcze o nich wiesz, czego nie pisano, często o nich wzmiankując?

Pan Bogdan miał wiele nieodkrytych talentów. Poza wierszami, o których wspomniałam, tworzył też własne gry planszowe. Co mnie zaskoczyło, to jego biegła znajomość języka angielskiego. Kiedyś przyjechała belgijska telewizja i miałam tłumaczyć, ale okazało się, że p. Bogdan bardzo dobrze zna angielski. Ponoć w oryginale czytał Szekspira.

Państwo Kalinowscy znani są szczególnie w Poznaniu, ale interesowały się nimi też media ogólnokrajowe.

To prawda. Najpierw poznała ich poznańska publiczność. Później ich popularność rosła. W 1998 roku Sebastian Buttny i Radosław Ładczuk nakręcili o nich film dokumentalny pt. „Rekord absolutny”. Pojawili się m.in. w „MdM”, „Teleexpresie”, później dostali bilety do kin, byli zapraszani na festiwale filmowe w całej Polsce. Nie odmawiali, jeździli tam. Stali się swoistymi „VIP-ami” w branży filmowej.

Istnieją też osoby, które nie były tak przychylnie nastawione do państwa Kalinowskich.

Tak, pytali mnie: „po co o nich piszesz?” lub „że nie warto poświęcać im tyle uwagi, bo nic wielkiego nie zrobili”. Natomiast te rozmowy rzadko są jakoś pogłębione, a rozmówcy raczej nie chcą być cytowani. Nie mam zamiaru idealizować państwa Kalinowskich ani budować im pomnika, ale uważam, że ich historia, pasja i relacje są godne uwagi. Chciałabym, aby ich postawa i książka była dedykowana kinofilii.

W jakich sposób podchodzili do kina, poza tym, co wszyscy wiedzą, czyli że obejrzeli ponad 15 tys. filmów i zaczęli w 1973 roku?

Ich podejście było demokratyczne. Wyjątkowy był ich szacunek do kina i filmu, można powiedzieć, że było to podejście bezkrytyczne. Uważali, że każdy film zasługuje na to, by go obejrzeć. Znalazłam notatkę p. Bogdana, w której zapisane były zasady traktowania kina. Szanował kino wyżej od innych sztuk, każdy film należało obejrzeć i szukać w nim tego, co dobre, a nie złe. Nie wolno było wyrzucać żadnych pamiątek związanych z kinem, wszystkie ulotki, plakaty etc. należało gromadzić. Było to zachłanne oglądanie wszystkiego, co się dało. Najważniejsze było dla nich samo doświadczenie oglądania.

A rozmowy, analizy?

Po seansie zawsze można było z nimi porozmawiać o filmie, ale to nie były filmoznawcze dyskusje, raczej takie rozmowy jak ze znajomymi, których każdy z nas kiedyś doświadczył. Pan Bogdan uważał, że kino klasyczne, nieme i westerny powinny być najbardziej szanowane, podczas gdy pani Maria uwielbiała animacje i eksperymentalne filmy, ponieważ w kinie najważniejszy był dla niej obraz. Nie oceniali filmów w swoich notatkach, tylko tworzyli zestawienia najlepszych filmów roku, które obejmowały około 20 do 40 tytułów. Były to głównie klasyki filmowe, kino narodowe i europejskie.

Kiedy książka się ukaże?

Liczę, że w tym roku uda mi się ją napisać, a potem zobaczymy, co dalej.

Notatnik p. Bogdana Kalinowskiego
Bogdan Kalinowski wymyślił własny alfabet do szybszego notowania informacji o filmach (fot. Łukasz Gdak/wPoznaniu.pl)

Czytaj też: „Uznano nas za najlepszy teatr dramatyczny w Polsce”. Stary dyrektor, nowe plany [WYWIAD]

Maciej Szymkowiak
Zdarzyło się coś ważnego? Wyślij zdjęcie, film, pisz na kontakt@wpoznaniu.pl