Rozmowa z Łukaszem Garczewskim, kandydatem KWW Społeczny Poznań na stanowisko prezydenta Poznania.
Marek Jerzak: Dlaczego Poznaniacy mają zamienić znanego wszystkim Jacka Jaśkowiaka, na Łukasza Garczewskiego znanego na Ratajach, jako radny osiedlowy?
Łukasz Garczewski: Warto zadać inne pytanie: Dlaczego należy wymienić Jacka Jaśkowiaka? Dlatego że nie sprawdził się jako prezydent. Jacek Jaśkowiak wchodził do Urzędu Miasta z dużym mandatem społecznym. Wchodził tam jako osoba spoza polityki, jako osoba, która reprezentuje mieszkańców, a nie interesy partyjne czy interesy inwestorów.
W tej chwili mamy w pewnym sensie kalkę z wyborów, kiedy Jacek Jaśkowiak pierwszy raz wygrał prezydenturę. Tylko, że zamiast Ryszarda Grobelnego jest Jacek Jaśkowiak, a na miejscu Jacka Jaśkowiaka jestem ja.
M.J.: A czy może Pan powiedzieć na kogo Pan głosował gdy Jacek Jaśkowiak startował po raz pierwszy.
Ł.G.: Wtedy głosowałem na Jaśkowiaka.
M.J.: Czyli widział Pan wówczas w nim przeciwieństwo Grobelnego ale okazał się, że z Jaśkowiaka wyszedł teraz Grobelny?
Ł.G.: Ja bym raczej powiedział, że w Jaśkowiaka wszedł Grobelny. Za dużo pojawiło się przy nim aparatu urzędniczego i dużej polityki, którą Jacek Jaśkowiak bardzo się interesuje. Moim zdaniem wręcz dużo bardziej niż tym, co się dzieje w mieście.
M.J.: Zostawmy jednak prezydenta Jacka Jaśkowiaka i skupmy się na Panu. Jakich decyzji mogą spodziewać się poznaniacy po wygranych przez Pana wyborach?
Ł.G.: Pierwsza sprawa to Poznański Budżet Obywatelski. Dajemy ludziom w ręce 25 milionów złotych każdego roku. Od pięciu lat znaczna część tych środków trafia do jednej organizacji, która przygotowuje zajęcia „Trener Osiedlowy”. Nie wszyscy widzą i nie wszyscy wiedzą, że fundacją organizującą te zajęcia kieruje Pan Wudarski, który jest przecież krewnym byłego wiceprezydenta.
M.J.: Ale to przecież poznaniacy głosują, co roku na „Trenera Osiedlowego” i dlatego wygrywa.
Łukasz Garczewski: Jeśli wygrywa, co roku to może powinien znaleźć się po prostu jako działanie w ramach budżetu Miasta, bo przez to brakuje środków na realizację wielu innych inicjatyw w ramach PBO. Należy też zbadać, jak budowane jest to poparcie dla tej inicjatywy.
M.J.: To jak jest budowane?
Ł.G.: Poparcie tego projektu jest budowane w pewnym sensie sztucznie. Projekty tej fundacji zakładają festyny i różne inne wydarzenia z udziałem mieszkańców w okienku, w którym głosuje się na projekty w Poznańskim Budżecie Obywatelskim. I czy to jest fair, że za miejskie pieniądze robi się kampanię po następne miejskie pieniądze?
Łukasz Garczewski / Fot. Łukasz Gdak
M.J.: Co jeszcze się Panu nie podoba i warto byłoby to zmienić?
Ł.G.: Remont Starego Miasta pokazał, że miasto Poznań rozpisuje przetarg, po czym do przetargu staje spółka córka, spółki córki, która zależna jest od kolejnej spółki córki miasta i go wygrywa. Czyli miasto obchodzi przepisy o przetargach publicznych, robiąc jakieś dziwne operacje prawą ręką przez lewe ucho. To musi skończyć się natychmiast.
M.J.: A może to dobrze, bo przecież mamy przykłady przetargów, gdzie okazuje, że złożone oferty są zbyt drogie lub budżet Miasta zbyt niski i inwestycje nie są realizowane wcale?
Ł.G.: Nawet jeśli tak, to po to mamy przepisy o przetargach publicznych, żeby władza wydawała pieniądze w sposób przejrzysty i w sposób kontrolowany. Jakiekolwiek obchodzenie tych przepisów nie może być uzasadnione tym, że obchodzimy je dlatego, że tak będzie taniej.
M.J.: A propos remontów, czy są jakieś fragmenty wyremontowanej przestrzeni, które się Panu podobają, czy wszystko jest zrobione źle?
Ł.G.: Każdy projekt który nie bierze pod uwagę zmian klimatycznych nie jest projektem dobrym. I to, że na całej długości świętego Marcina ciężko jest uświadczyć drzewo posadzone faktycznie w zieleni, a mamy tylko takie powsadzane w betonowe doniczki, to jest błąd.
M.J.: Ale obiektywnie patrząc drzew jest tu więcej niż było.
Ł.G.: No tak, ale żeby był ten efekt chłodzący, o który nam chodzi, to muszą one być większe, czyli nie mogą to być takie drzewa dekoracyjne, tylko takie, które nam wyrosną i zasłonią nieco tej powierzchni gruntu.
M.J.: Czyli jest Pan przeciwny koncepcji, by Święty Marcin piesi mogli przekraczać „na szagę” gdzie im się podoba. Trawniki wykluczałyby takie rozwiązanie.
Ł.G.: W tej chwili i tak tylko teoretycznie mogą to czynić, bo Świętym Marcinem samochody jeżdżą zbyt szybko. Co z tego, że mamy w teorii dowolność ruchu? Dla mnie nie ma dowolności, bo tam są różnice w wysokości nawierzchni. Ja przez niepełnosprawność jestem nieco może bardziej wyczulony niż standardowy poznaniak, ale nie bardziej niż senior na przykład.
M.J.: Co poznaniaków porwie? Jakie hasło sprawi, że za kilka tygodni to Pan będzie nowym prezydentem?
Ł.G.: Miasto to nie jest firma. Poznań to jest nasz dom. To jest to hasło i ono podsumowuje cała naszą rozmowę. Wyraża ono patrzenie w przyszłość, w następne pokolenia i w ich zaangażowanie w miasto.