Lech remisuje w Warszawie. Legia zdominowała pierwszą połowę

Morze niewykorzystanych sytuacji, piękne dryblingi, ale też wiele niecelnych podań i niezrozumienia na boisku. Mecz Lecha z Legią mógł zakończyć się na wiele sposobów. Ostatecznie drużyny podzieliły się punktami.

DOMINACJA LEGII

Lech Poznań zmierzył się z Legią Warszawa w stolicy w ramach 28. kolejki Ekstraklasy. Piłkarze Kolejorza musieli poradzić sobie w tym spotkaniu bez wsparcia własnych kibiców. Komisja Ligi zadecydowała, że fani niebiesko-białych nie będą mogli wejść na stadion Legii po tym, jak zdemolowali stadion w Łodzi w trakcie meczu z Widzewem.

Czytaj więcej: Kibice Lecha nie pojadą na mecz z Legią. Klub zapłaci karę

Spotkanie nie zaczęło się najlepiej dla Lecha. Już w 13 minucie po podaniu Pawła Wszołka spod linii końcowej boiska piłkę w bramce umieścił Tomas Pekhart. Uderzenie z małej odległości było nie do obrony dla Filipa Bednarka. W kolejnych minutach klub ze stolicy jeszcze kilka razy w podobny sposób próbował zaskoczyć Kolejorza. Legia dominowała na boisku, częściej była przy piłce i do 28. minuty oddała 5 strzałów. Tymczasem Lech ani razu nie uderzył piłki na bramkę rywali.

W 29. minucie Mikael Ishak stanął przed świetną okazją i po świetnym podaniu nie wykorzystał szansy sam na sam. Zarówno napastnik Kolejorza, jak i obrona stołecznego klubu byli zaskoczeni, że sędzia nie podniósł chorągiewki, a Szwed nie był na spalonym. Na wyniku 1:0 zakończyła się pierwsza połowa spotkania.

DRUGA POŁOWA

Druga część zaczęła się znakomicie dla Lecha. Po wrzutce w pole karne rywali wywiązało się niemałe zamieszanie. Najpierw w powietrzu o piłkę walczył Afonso Sousa, chwilę później do główki skoczył Mikael Ishak. Szwed odbił się od rywala i padł na ziemię, sugerując faul. Tymczasem jednak futbolówka trafiła pod nogi Sousy. Ten nieczysto uderzył piłkę, która jeszcze odbijając się od kolana Slisza, wpadła do bramki.

Wydawało się, że od tego momentu zobaczymy zdecydowanie żywszy i bardziej ofensywny futbol w wykonaniu obu drużyn. Przez kolejne 20 minut oglądaliśmy jednak brutalną grę. Żółte kartki obejrzeli w tym czasie między innymi Antonio Milić, Artur Jędrzejczyk i Kristoffer Velde. To nie powstrzymało jednak Lecha przed atakami na bramkę Legii.

W 69. minucie po podaniu Alana Czerwińskiego w pole karne pięknie wszedł Afonso Sousa. Portugalczyk finezyjnym strzałem umieścił piłkę w górnym rogu bramki. Kolejorz prowadził 2:1. Niecałe 6 minut później niebiesko-biali mogli jeszcze podwyższyć prowadzenie. Ariel Ba Loua okiwał kilku rywali w polu karnym i z czystej pozycji strzelił po ziemi nie do obrony. Gol jednak nie został uznany, ponieważ Iworyjczyk był na spalonym.

NERWOWA KOŃCÓWKA

Niestety, przewagi nie udało się utrzymać do końca. W 87. minucie Paweł Wszołek po asyście Macieja Rosołka uderzył piłkę z około 13 metra i Legia wyrównała wynik. W końcówce meczu Radosław Murawski musiał jeszcze zostać opatrzony przez zespół medyczny i skończył spotkanie poza murawą. Wynik 2:2 utrzymał się już do końca meczu. Kolejorz traci aktualnie 9 punktów do dzisiejszego rywala i ma 1 oczko przewagi nad 4. Pogonią Szczecin.

Erwin Nowak
Zdarzyło się coś ważnego? Wyślij zdjęcie, film, pisz na kontakt@wpoznaniu.pl