Internauci krytykują ceny na poznańskich jarmarkach. Prezydent Poznania: „Nie kupiłbym skibki chleba za 30 zł”

Rozpoczął się okres świątecznych jarmarków. W Poznaniu jeden znajduje się na pl. Wolności, a drugi na Międzynarodowych Targach Poznańskich. Na poznaniaków czeka mnóstwo atrakcji, a także stoiska z produktami i z jedzeniem i napojami. W mediach społecznościowych część internautów krytykuje wysoką cenę potraw. Za grzańca trzeba zapłacić 18 zł, a za pajdę chleba ze smalcem – 30 zł. Prezydent Poznania ustosunkował się do cen na jarmarku bożonarodzeniowym w Poznaniu.

Jarmarki bożonarodzeniowe to stały element świątecznej aury w dużych polskich miastach. Ten w Poznaniu znalazł się też na mediolańskiej wystawie „najpiękniejszych europejskich jarmarków”. W tym roku Betlejem Poznańskie trwa ponad 50 dni. Wielu mieszkańców nie wyobraża sobie udziału w wydarzeniu bez ciepłego napoju lub jedzenia w ręce. Część internautów, jednak krytykuje ceny. Na jarmarku na pl. Wolności za grzańca trzeba zapłacić 18 zł (plus 20 zł na kaucję za świąteczny kufel). Jedzenie też nie należy do najtańszych – pajda chleba ze smalcem i dodatkami to koszt 30 zł, kaszanka 20 zł, pierogi też 20 zł za 7 sztuk, a oscypek to wydatek 7 zł (9 zł z boczkiem).

– Zdaję sobie sprawę, że infrastruktura tymczasowa, takie jak stragany czy karuzele, oraz związane z nią kwestie bezpieczeństwa, nie są niskie w utrzymaniu i są w dużej mierze finansowane z marż sprzedaży żywności czy grzańca – powiedział prezydent Poznania, Jacek Jaśkowiak i dodał: – Jeśli chcemy utrzymać lodowiska i inne atrakcje, czyli po prostu organizować tego typu imprezy, które przyciągną turystów i będą konkurować z innymi jarmarkami na świecie, to musimy ponosić tego koszty.

Prezydent Poznania, Jacek Jaśkowiak (fot. Łukasz Gdak)

„Na jarmark można iść z własnym jedzeniem”

Prezydent Poznania dodał, że ma „wielu znajomych, którzy chodzą na jarmark, aby poczuć atmosferę i zabierają kubki termiczne z grzańcem, którzy sami sobie robią”.

– Zachęcam do tego. To kwestia indywidualna, kto i co kupuje. Też mogę sobie zrobić kanapkę i zjeść ją na jarmarku i nie muszę jej kupować w budce. Rozumiem, że niektórzy mieszkańcy krytykują te wydatki. Jednak zachęcam ich do stworzenia swojej firmy, zrozumienia kosztów związanych z takim przedsięwzięciem, jak i zorganizowania kalkulacji. Bardzo się cieszę, że udało się pozyskać sponsorów, takich jak Enea, która dołożyła 400 000 zł – dodał prezydent Poznania.

Jak informuje włodarz miasta jarmark bożonarodzeniowy sprowadza do Poznania turystów z całej Polski, którzy tutaj wydają pieniądze i nie muszą: „jak kilkadziesiąt lat temu wyjeżdżać z dziećmi do Berlina, aby zobaczyć jarmark”.

– Doceniam również, że udaje się negocjować pulę biletów na atrakcje dla dzieci z domu dziecka i najuboższych rodzin. To istotne w okresie świątecznym, kiedy chcemy, aby wszyscy mogli cieszyć się tego typu dobrodziejstwami. Z własnej perspektywy, także ja chciałbym, aby ceny w budkach było tańsze, biorąc pod uwagę, jak szybko 100 czy 200 zł znika. Jednak pytanie pozostaje, czy powinniśmy to dofinansowywać. Moim zdaniem nie – dodał Jacek Jaśkowiak.

Prezydent Poznania odpowiedział też na pytanie, czy kupiłby zatem pajdę chleba ze smalcem i dodatkami za 30 zł.

– Nie kupiłbym. Dbam o poziom cholesterolu, dlatego unikam potraw smażonych na smalcu. Chyba że sam sobie upiekę gęś, wtedy korzystam z gęsiego smalcu, ale to zdarza się rzadko. Dlatego w moim przypadku nie byłbym zainteresowany zakupem skibki chleba za taką cenę. Ogólnie rzecz biorąc, nie kupiłbym też grzańca za kilkanaście złotych. Uważam, że alkohol, mimo wszystko, nie jest korzystny dla zdrowia, dlatego go unikam. Jeśli już mam ochotę na wino, to wolę zakupić butelkę wina ze znajomymi, co wychodzi taniej na osobę. Jestem zwolennikiem oszczędności, podobnie jak większość mieszkańców Poznania.

fot. Łukasz Gdak

Czytaj też: W samym Poznaniu urodziło się pół tysiąca dzieci drogą „in vitro”. Co dalej z programem?

3
1
1
2
1

Maciej Szymkowiak
Zdarzyło się coś ważnego? Wyślij zdjęcie, film, pisz na kontakt@wpoznaniu.pl