Lech Poznań w rewanżu przy ul. Bułgarskiej pokonał 1-0 norweskie Bodø/Glimt po golu Mikaela Ishaka i przeszedł do historii polskiej piłki. 32 lata nasze kluby czekały na „przejście” wiosennej rundy europejskich pucharów. Kolejorz zakończył tę niemoc. Tym razem nie ma powodów do narzekania.
Przypomnijmy, że po pierwszym meczu w Norwegii, który zakończył się remisem 0:0, mówiło się o „średniowiecznym futbolu” Lecha. Poznaniakom zarzucano zbytnią zachowawczość, pragmatyzm i asekuranctwo w grze. Jednocześnie Lech miał wielu obrońców, którzy argumentowali, że w tej fazie pucharów priorytetem jest wynik, ale esteci czuli ogromny zawód. Mecz w Poznaniu musiał zadowolić także malkontentów.
Moda na Lecha w Europie
34 017 widzów – to frekwencja, jaką odnotowano na meczu Lecha z Bodo. Imponujący wynik, który dowodzi, jak bardzo kibice chcą widzieć Lecha w Europie. Przed laty stadion pękał w szwach, gdy Kolejorz musiał stawić czoła europejskim firmom pokroju Manchesteru City i Juventusu, tym razem Norwegowie przyciągnęli tłumy. Ma to swoją wymowę.
Co mogło spodobać się Santosowi?
Na trybunach obecny był selekcjoner reprezentacji Polski Fernando Santos i na pewno zanotował to, jak ładnie układała się współpraca Michała Skórasia, obecnego kadrowicza, z Filipem Szymczakiem, który aspiruje, by znaleźć się wśród wybrańców Portugalczyka na kolejne mecze drużyny narodowej.
W tym rewanżu w Poznaniu obrona Lecha spisała się przyzwoicie, a nie było łatwo. Na drugą połowę musiał wyjść na boisko Filip Dagerstal, który zmienił filar defensywy – Bartosza Salamona. A co do akcji bramkowej, to był popis dwóch piłkarzy – Joela Pereiry i Mikaela Ishaka. Precyzyjne dośrodkowanie Portugalczyka i gol szwedzkiego snajpera. To trafienie rozstrzygnęło kwestię awansu.
Co mówią liczby?
Z danych SofaScore wynika, że Lech miał wskaźnik xG (gole oczekiwane) na poziomie 0,54. a Bodø/Glimt – 1,28, co sugeruje, że zespół van den Broma się bronił. Tak, to prawda, szczelna defensywa, ale bez gry na uwolnienie i desperacji w tyłach. Potwierdza to 85% celnych podań w meczu. Lech dobrze grał piłką, czym nadrabiał to, że drużyna z Norwegii była lepsza technicznie. Kolejorz potrafił utrzymywać się przy piłce, by kontrolować mecz, krył też umiejętnie w niskim bloku.
Gra Lecha pod lupą analityka
O komentarz poprosiliśmy analityka taktycznego Marka Mizerkiewicza:
– Kolejorz w pierwszej połowie nie radził sobie z przewagą Bodo w środku pola. Sousie i Karlströmowi przeciwstawiało się trzech rywali, spośród których nawet defensywny pomocnik zapędzał się pod pole karne Lecha. W drugiej części gry gospodarze znacznie szczelniej bronili. Ich defensywa rozciągała się wzdłuż szesnastki, a pomiędzy środkowego pomocnika i skrzydłowego nie dało się już zagrać piłki prostopadłej. Po odbiorze zaś akcje śmiało oskrzydlali Michał Skóraś i Adriel Ba Loua. To z tego rejonu boiska dośrodkowanie otrzymał Mikael Ishak i zapewnił poznaniakom awans do kolejnej rundy Ligi Konferencji Europy – zauważa ekspert.
Wyznanie trenera
Na pomeczowej konferencji prasowej John van den Brom powiedział: – „Muszę przyznać, że jest to moja najlepsza europejska przygoda trenerska”. Dziennikarze pożegnali szkoleniowca oklaskami.