Mecz wyjazdowy Lecha Poznań z Bodo Glimt w Lidze Konferencji (zakończony remisem 0:0) odbił się szerokim echem w kraju i wzbudził spore kontrowersje. Nie będziemy już wracać do głośnego i wydaje się, że nadmiernie krytycznego artykułu Marka Wawrzynowskiego, o którym pisaliśmy, natomiast pojawiają się kolejne smaczki warte odnotowania.
KOSOWSKI MA DOŚĆ VAN DEN BROMA
Bardzo dosadnie wypowiedział się o Johnie van den Bromie Kamil Kosowski, ekspert jednej z telewizji komercyjnych:
„Nie chcemy, żeby Lech prezentował się w takim stylu. Chcemy, żeby grał ofensywnie i dawał radość. Lechici i trener John van den Brom podeszli do meczu w Norwegii bardzo pragmatycznie. Wydaje mi się, że jeśli teraz nie uda się awansować, to mistrzowie Polski powinni rozejrzeć się za innym szkoleniowcem. Dla mnie zespół z Poznania z tym trenerem przyszłości nie ma, ale to oczywiście moje subiektywne odczucie” – argumentuje Kosowski w „Przeglądzie Sportowym”.
NIEWYKORZYSTANY POTENCJAŁ?
Były piłkarz Wisły Kraków dodaje:
„Potencjał piłkarzy jest niewykorzystany. Najlepszy strzelec ubiegłego sezonu ma obecnie dziewięć trafień na koncie. Nie jest to wynik, który powoduje dumę. Mikael Ishak powinien mieć dwa razy więcej goli. On jednak sam nie gra, jemu ktoś musi wypracować sytuacje, a tego też brakuje” – nie zostawia na Holendrze suchej nitki.
MECZ Z NOŻEM NA GARDLE?
Śledząc doniesienia docierające od osób piszących i mówiących o Lechu, można odnieść wrażenie, że rewanżowy mecz poznaniaków z Bodo, który zgromadzi sporo fanów na trybunach, może być niezwykle istotny dla obecnego trenera Kolejorza. Mecz rozgrywany z nożem na gardle?
To mocne określenie, ale w audycji „Głosu Wielkopolskiego” pt. „Wokół Bułgarskiej” z udziałem Andrzeja Grajewskiego i dziennikarza Macieja Lehmana można dowiedzieć się, że ta konfrontacja w rzeczy samej powinna być kluczowa dla przyszłości klubu. Mecz prawdy – to już w pełni zasadne określenie.
NIEPOKÓJ PO LIGOWEJ PORAŻCE
Atmosfera wokół Lecha gęstnieje. O ile nastroje w Poznaniu po bezbramkowym remisie w Norwegii były umiarkowanie dobre, a krytykę wobec Kolejorza artykułowali głównie dziennikarze warszawskich mediów, którzy na tę okoliczność ukuli termin „średniowieczny futbol”, to porażka z Zagłębieniem Lubin zasiała dużo wątpliwości.
Kibice obciążyli winą za przegraną trenera, który ich zdaniem przesadził z rotacjami. A porażka u siebie z drużyną niebędącą ligowym potentatem na pewno nie pomaga w kontekście morale przed arcyważnym starciem w europejskich pucharach. Coraz częściej mówi się, że holenderski trener Lecha dotąd nie wypracował jasno zdefiniowanego, efektownego stylu gry, że należy oczekiwać od niego znacznie więcej, jeśli chodzi o rozwój poszczególnych piłkarzy.
Na pocieszenie, by czekać z optymizmem na pucharowy czwartek, można zaznaczyć, że Lech przecież nie tak dawno pokonał u siebie drużynę z hiszpańskiej LaLiga Santander, czyli Villarreal 3:0 po popisowej partii. To znak, że można grać dobrze, atrakcyjnie dla oka i cieszyć poznańską publiczność nawet w rywalizacji z tak solidnym zespołem z wysokiej europejskiej półki. Obyśmy doczekali się tego także w czwartek. Może wtedy już te ciemne chmury, które zebrały się ostatnio nad drużyną, znikną na dobre.