Minusowe temperatury utrzymują się w Poznaniu. Szczególnie chłodna była noc z poniedziałku na wtorek. Słupki rtęci wskazywały nawet -6 stopni Celsjusza. Temperatura ta stanowi zagrożenie dla osób bezdomnych.
W hali dworca głównego spotykamy Mariusza. Mimo panującego chłodu ma na sobie tylko cienką czarną bluzę. Na ulicy znalazł się po tym, jak się rozwiódł. – Było pięknie do momentu narodzin dziecka. Później wszystko się zepsuło. Musiałem pracować, rzadko byłem w domu – opowiada.
W przeszłości był kucharzem. Zajmował się zaopatrzeniem kuchni tak, by niczego nie brakowało. – Do dzisiaj mam taki dryg. Lubię pomagać, gotować w ośrodku, w którym nocuję. Nie może być tak, że przez cały dzień będę siedział i niczego nie robił – stwierdza.
Dzień Mariuszowi minie na siedzeniu w hali dworcowej, choć nie jest to jego stałe miejsce pobytu. – Jestem tutaj tylko przez dwa tygodnie. Staram się nie zwracać na siebie uwagi. Nie podchodzę do podróżujących, nie zaczepiam ich. Nie mam, co ze sobą zrobić. W trakcie mrozów dokucza nam niska temperatura, ale też nuda – mówi.
Popołudniu Mariusz uda się na posiłek. – W mieście nie ma problemu, by dostać jedzenie. Jest wiele miejsc, które oferuje coś ciepłego podczas mrozów. W niedziele na dworcu przyjeżdża „Zupa na Głównym”, a w czwartki rozdawane są kanapki – opisuje. – Z ubraniami też nie jest źle – dodaje.
Noc w autobusach
Do rozmowy włącza się Robert. Mężczyzna miał mniej szczęścia. Noc spędził w autobusach nocnych. – Czasami można liczyć na wyrozumiałość kierowców, którzy pozwalają nam dojechać do przystanku końcowego – mówi, chwytając kubek z gorącą kawą. – Tam wsiadamy w kolejny i jedziemy dalej. Przy dobrych wiatrach udaje się zdrzemnąć na 20 minut, ale czasami trzęsie i nie da się zasnąć – dodaje.
Gdy jest trochę cieplej Robert śpi nad Wartą. – Nie zdradzę dokładnego miejsca. Mam śpiwór i trochę kartonów. Jestem osłonięty przed wiatrem. Mogą się przespać, choć nie są to ekskluzywne warunki – stwierdza.
Mężczyzna nie lubi zimy z jeszcze jednego powodu. – To okres, który kojarzy się z Bożym Narodzeniem. Podczas tych zimnych dni, zwłaszcza w grudniu, myślę o swojej rodzinie. Nie mam z nią kontaktu – mówi na zakończenie, dodając, że ma nadzieję, że dzisiejsza noc minie szybko.
Nie korzystają z pomocy
Poznańska straż miejska przypomina, że niezależnie od pogody w okresie jesienno-zimowym trwają kontrole miejsc przebywania osób w kryzysie bezdomności. Służby zachęcają też spotykane osoby bezdomne, by przeniosły się do ośrodków.
Jak informują pracownicy punktu informacyjno-konsultacyjnego „Darzybór” przy ul. Borówki, w tamtejszym ośrodku brakuje już wolnych miejsc. Minionej doby schroniło się tam blisko 100 osób.
Nie wszyscy jednak chcą skorzystać z pomocy systemowej oferowanej przez miasto. – Jestem bezdomnym z własnego wyboru. Wyszedłem z domu i już nie wróciłem. Głupio też mi prosić kogoś o pomoc – tłumaczy Mariusz.
W Poznaniu jest ponad 100 miejsc, w których regularnie przebywają osoby bezdomne. Najczęściej są to pustostany, szałasy, opuszczone altany na działkach czy bunkry. Z myślą o nich na początku stycznia ustawiono 15 namiotów termicznych.
Czytaj też: Nowoczesne namioty dla bezdomnych. Pomogą ochronić się przed zimnem