Nic w piłce nie jest oczywiste. Przekonał się o tym zespół z Częstochowy, który po 7 wygranych meczach z rzędu nie odnotował kolejnego. Nawet Canal+, które transmitowało mecz wieszczyło pierwszą bramkę w sezonie Ekstraklasy strzeloną przez lidera tabeli. Było odwrotnie, to Warta strzeliła tą pierwszą bramkę.
Klub Warty Poznań szybko odpowiedział na Twiiterze, na sugestie Canal+, że to lider tabeli strzeli pierwszą bramkę. Warciarze odpisali, że może jednak strzelą ją oni i mieli rację. Warta strzeliła bramkę w pierwszych 30 minutach meczu dzięki silnemu pressingowi, grze na połowie rywala i odwadze z jaką grała z Rakowem.
I znów okazało się, że nie ma nic oczywistego w futbolu. Raków uznawany za bardziej profesjonalny klub, z lepszymi wynikami i zawodnikami, po chwili od bramki strzelonej przez Wartę grał już w 10. Gol Zielonych tak rozsierdził zawodników z Częstochowy, że w trakcie przepychanki o piłkę Fran Tudor uderzył w twarz zawodnika Warty. Trener obejrzał powtórkę zdarzenia, które prawie doprowadziło do bójki obu drużyn i wymierzył czerwoną kartkę, Tudor schodził z boiska, zostawała 10 graczy Rakowa.
Oczywiste w tym meczu jednak nic dalej nie było. Osłabiony Raków biegał coraz więcej i szukał okazji do bramki. W drugiej połowie Warta nie utrzymywała już tak silnego pressingu, piłkarze z Częstochowy fizycznie jednak są na wyższym poziomie. W końcu po stałym fragmencie gry i dośrodkowaniu z rożnego Raków trafia do bramki po uderzeniu Strátosa Svárnasa.
I remis Warta utrzyma aż do 94 minuty meczu, mimo intensywnych ataków na bramkę Zielonych. Warta Poznań nie pozwoliła się pokonać liderowi tabeli, grając ofensywną, odważną piłkę. To był ciekawy mecz, dzięki temu, że nic nie było w nim oczywiste.