-
Artur Adamczak
-
Pracownicy sądów spotkali się przed budynkiem urzędu wojewódzkiego, żeby zaprotestować przeciwko wynagrodzeniom i warunkom pracy. Żądają między innymi dwudziestu procent podwyżki.
Urzędnicy z wielkopolskich sądów zdecydowali się na protest po bezowocnych rozmowach ze stroną rządową, między innymi w Radzie Dialogu Społecznego. Pracownicy twierdzą, że ich praca od lat nie jest uczciwie wynagradzana a warunki pracy są coraz cięższe, bo brakuje nowych specjalistów. Rząd twierdzi, że podniesienie płac urzędnikom zwiększy wzrost inflacji.
Taką opinię wygłosił między innymi prezes PIS Jarosław Kaczyński, jeszcze jako wicepremier. Na początku czerwca podczas wizyty w Sochaczewie przekonywał, że za pomysłem 20 procentowej podwyżki stoi Donald Tusk.
Tej choroby, inflacji, nie można leczyć podwyżkami, bo choroba się nasili – przekonywał Jarosław Kaczyński, ówczesny wicepremier.
Ostatecznie rząd miał zaproponować związkowcom około 12 procent podwyżki. Ale zdaniem protestujących to zdecydowanie za mało, a dwadzieścia procent, których się domagają to absolutne minimum.
Z retoryką rządu nie zgadza się również przewodniczący Rady Dialogu Społecznego, Andrzej Radzikowski. Związkowiec twierdzi, że rząd wykorzystuje wojnę na Ukrainie, żeby uzasadnić wzrost inflacji, za który jego zdaniem w większości odpowiada ich własna polityka gospodarcza.
Ta inflacja tak naprawdę zżarła cały dorobek wzrostu wynagrodzeń ostatnich lat. Rząd na przyszły rok prognozuje inflację na poziomie około 8 procent. Według naszych ekspertów jest to nierealne. Rząd nie radzi sobie z inflacją. – podkreślał Radzikowski podczas protestu w Poznaniu.
Artur Adamczak