Luty – za oknem wieje lub pada, a codzienność zdominowały kolory szarości. Ferie się skończyły, a do wakacji jeszcze kilka dobrych miesięcy. Właśnie w takich momentach, chcielibyśmy po prostu wyjść ze szkoły, pracy, rzucić wszystko i pojechać w przysłowiowe Bieszczady.
Góry fascynują nas podobieństwem do wielkiego żywiołu, który potrafi być niebezpieczny, tajemniczy, ale też piękny i monumentalny. Na ścieżkach, obok strumyków, wciąż widzimy ślady Tetmajera, Kasprowicza i Wojciecha Belona. Krajobrazy przypominają o piosenkach Starego Dobrego Małżeństwa i Wolnej Grupy Bukowiny. Przez szlaki przechodzą grupy harcerzy, wędrowników, całe rodziny i pojedynczy podróżnicy. Czy pomimo upływającego czasu, góry nadal mają takie znaczenie dla ludzi? Czy nadal są czymś metafizycznym? Miejscem pojednania z naturą i tym, co dla człowieka pierwotne?
Dziś rozmawiamy z Katarzyną Augustyn, poznańską podróżniczką, dla której góry są odskocznią od codzienności. Od lat pracuje na pełen etat w dużej korporacji. Prowadzi bloga A Kind of Adventure, gdzie opisuje swoje podróże – po świecie i po Polsce. Główny Szlak Beskidzki przeszła w 19 dni – to aż 502 km wędrówki. Pasją podróżowania zaraziła swojego męża i syna. Razem zwiedzili 18 państw.
Marianna Anders: Jakie znaczenie mają dla Pani góry?
Katarzyna Augustyn: Góry są dla mnie odskocznią od codzienności na wysokich obrotach, pomagają przywrócić tak ważną w życiu równowagę. Już po kilku godzinach wędrówki czuję, jak ulatuje całe nagromadzone napięcie, a motywacja do działania powraca. Jest to pewnie wynikowa kilku czynników – pozytywnego wpływu aktywności fizycznej, kontaktu z naturą, byciu sam na sam z majestatem gór i zachwytu nad ich pięknem. Góry uczą mnie też docenienia prostych rzeczy, które na co dzień umykają.
To sposób spędzania wolnego czasu, czy w jakimś sensie sposób życia?
Jeszcze kilka lat temu, kiedy w górach bywałam sporadycznie, zazwyczaj na krótkie weekendowe wypady, był to jeden ze sposobów na przyjemne spędzenie czasu wolnego. Wszystko zmieniło się, gdy spróbowałam po raz pierwszy smaku wędrówki długodystansowej – życia w drodze w zgodzie z rytmem natury, odkrywania dzień po dniu kolejnych pasm górskich i przekraczania własnych granic. Na co dzień bardzo za tym tęsknię, a każda tego typu wędrówka, choć towarzyszy jej duży wysiłek, ładuje moje baterie na długie tygodnie, a nawet miesiące. Wędrówka długodystansowa jest szczególnym sposobem podróżowania, wymagającym odpowiedniego przygotowania – przede wszystkim kondycyjnego, ale także szczegółowego zaplanowania trasy: dziennych dystansów, noclegów, posiłków oraz niezbędnego sprzętu. Nagrodą za trud wędrówki są wspaniałe górskie panoramy, oderwanie od codziennych problemów, satysfakcja oraz siła wynikająca ze zmierzenia się z samym sobą i przeciwnościami pojawiającymi się na trasie. To dzięki niej, po powrocie do domu, pokonywanie przeszkód w codziennym życiu i walka o marzenia przychodzą łatwiej 🙂
Co jest takiego w górach, czego nie ma w mieście?
Miasto kojarzy mi się z jednej strony z wygodami, które są dostępne na wyciągnięcie ręki, a z drugiej strony ze zgiełkiem, z gonitwą za codziennymi sprawami, w której trudno jest wyrwać chwilę dla siebie, dla swoich pasji i odpoczynku. Może to kwestia aktualnego etapu życia, na którym jestem, kiedy większość dnia kręci się wokół pracy, a później ogarniania spraw domowych i życia rodzinnego. W górach nie ma wygód, ale nie istnieje też świat zewnętrzny, zgiełk i pośpiech. Jest spokój, wolność i radość z bycia w danym miejscu.
Gdyby mogła Pani powiedzieć ludziom i światu jedną rzecz o podróżach, to co by to było?
Życie jest kolekcją ulotnych chwil, a podróżowanie sprawia, że ta kolekcja jest pełniejsza, bardziej kolorowa i niezwykła. Nie ma idealnego momentu na wyruszenie w wymarzoną podróż, dlatego nie warto jej odkładać w czasie. Kolejny ciuch, czy remont mogą za to poczekać.
Marianna Anders