W najbliższą sobotę wykonawca przejmuje teren pod budowę nowej siedziby Teatru Muzycznego przy Św. Marcinie. O tym, co wniesie do poznańskiej kultury powstanie nowoczesnego gmachu i jak wpłynie na grany w nim repertuar, rozmawiam z jego dyrektorem Przemysławem Kieliszewskim.
Marek Jerzak: Panie dyrektorze, po co ten budynek w ogóle powstaje?
Przemysław Kieliszewski: Po to, żeby aktorom lepiej się pracowało. Po to, żeby widzowie mieli szansę zobaczyć nowe spektakle. Takie, których nie można było do tej pory zrealizować na skromnej scenie w Domu Żołnierza.
M.J.: No właśnie. Na nowy teatr czekaliśmy już od wielu lat.
P.K.: Trzeba pamiętać, że teatr miał powstać już w latach 70. Były już nawet zbudowane schody. Tu zaraz przy obecnym hotelu Novotel. Teatr wraz z hotelem miał tworzyć wspólny kompleks. Niestety na schodach donikąd się skończyło. Od tamtej pory wielu moich poprzedników starało się o to, aby nowa siedziba teatru powstała.
Trzeba pamiętać, że Teatr Muzyczny wyrósł z opery. Było to w 1956 r. Wówczas na fali „odwilży” powstaje operetka, czyli powiedzmy taka lekka, bardziej rozrywkowa wersja opery. Ostatecznie swój dom znajduje ona w Domu Żołnierza. Choć jeszcze długo nazywana jest operetką, instytucja ta w 1971 r. staje się Teatrem Muzycznym. Przez ten cały czas nie było wystarczającej determinacji, ale pewnie i środków, by zbudować ten teatr od nowa.
Ja przejąłem Teatr dwanaście lat temu. Wówczas mówiło się o tym, by nową siedzibą stało się dawne kino Olimpia przy ul. Grunwaldzkiej. Byłaby to jednak kolejna proteza, a nie prawdziwy teatr zbudowany od podstaw. Dzięki postawie radnych, przy dużym wsparciu prof. Antoniego Szczucińskiego i prezydenta Jędrzeja Solarskiego udało się przeforsować decyzję o potrzebie wzniesienia nowego obiektu.
M.J.: Jakiś czas temu mówiło się o tym, by powstał on w miejscu po starym dworcu PKS, tu gdzie teraz górują nad okolicą biurowce.
P.K.: Pomysłów na lokalizację było więcej. Mówiło się o Targach, miejscu, w którym stoi teraz Galeria Posnania czy o Starej gazowni. Wśród pomysłów była nawet budowa nad tzw. dziurą toruńską (red. nad torami biegnącymi na północ od strony stacji Poznań Główny). W końcu padło na Św. Marcin. Stwierdziłem wówczas i do dziś tak uważam, że to najlepsza działka na tę funkcję. Realizacja Teatru Muzycznego w tym miejscu pozwoli dopełnić przestrzeń w centrum miasta jako element dzielnicy teatralno-muzycznej.
M.J.: Będziemy mieć w sercu Poznania taki mały Broadway?
P.K.: Absolutnie tak. Obok mamy przecież filharmonię w Auli Uniwersyteckiej, Teatr Nowy, Aulę Nova Akademii Muzycznej, Centrum Kultury Zamek z salami kinowymi oraz koncertowymi. Dalej mamy Kino Muza, Teatr Apollo i oczywiście Teatr Polski. Jest też Polski Teatr Tańca przy ul. Taczaka. My będziemy w tym miejscu największym teatrem muzycznym w Polsce. Razem stworzymy wyjątkową dzielnicę pełną sztuki.
fot. Łukasz Gdak
M.J.: Co sprawi, że widzowie oniemieją? Co nowa siedziba zmieni właśnie dla nich?
P.K.: Bardzo ważne jest usytuowanie nowego teatru. Mieszkańcy, jak i sami aktorzy będą mogli tu dotrzeć szybkim tramwajem. Będziemy 150 metrów od jego przystanku i 200 metrów od stacji kolei metropolitalnej. Np. z Mosiny będzie można dojechać w 22 minuty. Stąd też nocą odjeżdżają nocne autobusy. Lokalizacja od strony komunikacyjnej jest wyjątkowa i zwiększy dostępność dla wielu mieszkańców, nie tylko z Poznania.
Wyjątkowa jest też od strony wizerunkowej. Budynek stanie w bardzo eksponowanym miejscu. Nic go nie zasłoni od strony torów kolejowych, a od ul. Św. Marcin będzie miał on prestiżowe wejście. Nie można też zapominać o stronie południowej. Stamtąd będziemy dochodzić przez planowany Park Wody i Muzyki.
M.J.: Jak zmieni się komfort pracy aktorów? Czy nie będą musieli już schodzić ze sceny i przebiegać do garderoby przez ogólnodostępny korytarz?
P.K.: Poprzez korytarz, to mało. Gdy scenografia czasami sięgała aż do krańca sceny, aktorzy nie mogli przechodzić za ostatnią dekoracją, bo akcja na scenie działa się aż dosłownie do ściany. W teatrze nie mamy tylnej kulisy, więc aktorzy, chcąc zrobić siusiu, również zimą musieli przedostawać się do toalet wychodząc na zewnątrz budynku.
fot. źródło: UMP
M.J.: Tak faktycznie było?
P.K.: Tak samo, jak grało się w maju czy w czerwcu, czy we wrześniu, gdy było jeszcze gorąco, otwierało się drzwi na tyłach sceny. Przez to raz się zdarzyło, że pies wbiegł na scenę w czasie spektaklu.
Innym razem graliśmy premierę Madagaskaru. W sztuce aktorzy występują w futrach zwierzęcych. Mieliśmy więc na scenie lwa, żyrafę czy zebrę. Zdarzyło się tak, że w tych gorących wnętrzach aktor nam zemdlał. Przyjechała karetka, po spektaklu wzywana była ponownie w podobnej sprawie. Ta sama ekipa ratowników żartowała, że będą musieli otworzyć ratunkowy oddział weterynaryjny. Pytali, do jakiego zwierzęcia tym razem są wzywani.
M.J.: Z tym jednak niebawem już koniec.
P.K.: Tak. Jeśli chodzi o zaplecze teatru, będziemy mieć absolutnie wszystko. Trudno sobie wyobrazić, żeby można było mieć coś lepszego. Będą sale prób, studio nagrań.
M.J.: Czyli będziecie mogli nagrywać np. ścieżki dźwiękowe ze swoich spektakli?
P.K.: Tak, da to nam możliwość zapisu, by wydać spektakl w formie płyty czy udostępnić w streamingu. To jednak nie wszystko.
Jeśli chodzi o zaplecze, będziemy mieć garderoby, kantynę z siłownią. Pojawi się wielka obrotowa scena, na którą z kulis bocznych najeżdżać będą wózki. Zaprojektowano też dwupiętrowe zapadnie, dzielone jeszcze na mniejsze części. Dzięki temu będzie można uzyskiwać bardzo ciekawe efekty. Zupełnie nowe będzie światło i dźwięk oraz możliwość wychodzenia aktorów spod sceny z zapadnią.
fot. Łukasz Gdak/wPoznaniu.pl (archiwum)
M.J.: Będzie można w jednej chwili zalać scenę wodą i stworzyć basen jak na przykład we Friedrichstadt Palast w Berlinie?
P.K.: Myślę, że będziemy mieli i taką możliwość, tylko to będzie wymagało jeszcze dodatkowych działań. Nie będzie też problemu, by na scenę wjechał samochód.
Teatr wyposażony zostanie w dwie rampy. Podczas gdy będziemy grać jeden spektakl, drugi będzie już mógł być przygotowywany. Pozwoli nam to na organizację różnego typu festiwali, a szczególnie naszego festiwalu „Czas na Teatr”. Takich udogodnień inne polskie teatry nie mają. Może to właśnie u nas wręczać będziemy najważniejsze nagrody teatralne.
M.J.: A jeśli chodzi o warstwę estetyczną? Nie wszyscy przychylnie wypowiadają się np. o zieleni, która pojawiła się na niektórych wizualizacjach wnętrz budynku.
P.K.: Proszę pamiętać, że te wizualizacje w większości są z etapu pokonkursowego i powstały jeszcze przed projektem budowlanym. Nie ma więc co się przywiązywać, szczególnie do kolorystyki. Oczywiście kształt budynku, jego funkcjonalność i pewna estetyka zewnętrzna pozostaną. Projekt będzie jednak jeszcze dopracowywany.
M.J.: Pojawiają się głosy w typie: Teatr Muzyczny tak blisko hałaśliwych torów kolejowych. Jaki to ma sens?
P.K.: W projekcie są zaplanowane odpowiednie zabezpieczenia, które będą chronić jego wnętrze przed drganiami czy dźwiękami z zewnątrz.
M.J.: Jak z punktu widzenia będzie wyglądał mój pierwszy wieczór w nowym Teatrze Muzycznym? Dziś przychodzę, oglądam spektakl i wychodzę. Trudno inaczej celebrować wieczór.
P.K.: Chcemy poznaniaków zachęcać do tego, żeby zmieniali nieco nawyki. Będziemy namawiać widzów, by pojawiali się już godzinę wcześniej. W ogromnym foyer, w planowanej restauracji i kawiarni będzie można coś wypić, zjeść, porozmawiać i miło spędzić czas. Oczywiście zawsze będą i tacy widzowie, którzy będą wpadać na chwilę przed spektaklem. Dla nich ważne jest, że nie będzie już kolejek do szatni, bo stanowisk będzie znacznie więcej, podobnie zresztą jak toalet.
Samo foyer będzie dwupoziomowe. Do sali kameralnej teatru będzie prowadzić wejście od ul. Skośnej, a do głównej od Św. Marcina. Będziemy więc rozprowadzać widzów w różne przestrzenie. Mogę już też zdradzić, że zrezygnowaliśmy z zygzakowatej kładki widocznej od strony elewacji. Miała ona rozprowadzać widzów, ale jej efektowna forma nie byłaby praktyczna. Zajęłaby dużo miejsca, a chodzenie po niej zajmowałoby bardzo dużo czasu. W przerwie spektaklu jest jednak ważne szybkie wyjście, skorzystanie z toalety czy napicie się lampki wina.
M.J.: Wszystko to zapowiada się bardzo atrakcyjnie. Życie teatru, a zwłaszcza sposób spędzania w nim czasu przez widzów bardzo się zmieni.
P.K.: To prawda. To jednak nie wszystko. Chcę, by budynek żył przez cały dzień. Będzie można wpaść tutaj, by zjeść obiad, poczytać książkę, bo być może będzie tu zlokalizowana księgarnia albo czytelnia. Zależy mi, by w nowym gmachu znalazł się też punkt informacji turystycznej. Chcemy, by turyści nie tylko fotografowali się pod atrakcyjnym gmachem, ale i mogli go zwiedzać. Być może w trakcie takiej wycieczki mogliby też zobaczyć fragment próby. Będą też zwiedzać Park Wody i Muzyki.
M.J.: Co to za koncepcja?
P.K.: To jest idea, która powstała w naszych głowach jako konieczność rozwiązania problemu z nadmiarem wody spływającej z ogromnego dachu, którą trzeba będzie jakoś zagospodarować. Przy zdarzających się nawałnicach Aquanet nie byłby w stanie odprowadzić jej do kanalizacji deszczowej. Stąd idea, żeby wodę z tego budynku wprowadzić do parku i wpuścić ją do zbiorników. Planujemy, by był to taki park z funkcją edukacyjną, żeby dzieci mogły dotknąć pewnych narzędzi czy zabawek, które byłyby związane z wodą, ale i muzyką. Nad tym jeszcze pracujemy.
M.J.: Na tym terenie znajdują się jeszcze stare budynki kolejowe. Czy i one będą wykorzystane?
P.K.: Miasto prowadzi rozmowy z koleją, by te budynki wydzierżawić na dłuższy czas. Chcielibyśmy zrobić tu m.in. sezonową knajpkę z amfiteatrem. Byłoby to idealne miejsce, by latem posłuchać koncertówczy wziąć udział w warsztatach teatralnych. W ramach projektu, który nazwaliśmy Manufakturą Teatru w zabudowaniach kolejowych chcielibyśmy zgromadzić wymierające dziś rzemieślnicze zawody teatralne. Chciałbym, by rzemieślnicy stworzyli tu swoje warsztaty, które służyłyby wszystkim poznańskim teatrom. Mógłby tu być np. warsztat obuwniczy, który jako jedyny w Poznaniu istnieje tylko w Teatrze Wielkim.
M.J.: Teatr Muzyczny już teraz przyciąga tłumy. Czy nowa siedziba ten efekt zwielokrotni?
P.K.: Turystyka musicalowa to coś, co już się dzieje. To fenomen, ale rzeczywiście są ludzie, którzy po trzy, cztery razy przyjeżdżają na jeden i ten sam spektakl. Oferując odpowiedni repertuar, będziemy szybko wyprzedawać bilety, mimo sporo większej widowni.
M.J.: To jaki spektakl zobaczymy na deskach nowego Teatru Muzycznego jako pierwszy?
P.K.: Mamy bardzo dobre relacje z agencją z Londynu, przez którą najczęściej kupujemy licencje do broadwayowskich tytułów. Rozmawiamy już o pewnym dużym tytule, którego jeszcze nikt w Polsce nie zagrał. Takim, który nawet jeszcze nie był realizowany w kraju nieanglojęzycznym.
fot. Łukasz Gdak/wPoznaniu.pl (archiwum)