Lech Poznań rozegrał GKS. Zobacz relację z meczu

Fantastyczny Sousa, Nieugięty Ishak i świetna ofensywna gra całej drużyny. Lech nie zostawił rywalom szans, choć długo walczył o zdobycie pewnego prowadzenia.

Lech Poznań podchodził do spotkania z GKS Katowice z pozycji lidera Ekstraklasy. Choć przyjezdni są beniaminkiem w najwyższej klasie rozgrywkowej, grają w tym sezonie naprawdę dobry futbol. Kibice mogli spodziewać się więc dużych emocji i dostali je bardzo szybko.

Szybki cios

Już w trzeciej minucie Patrik Walemark znalazł się z piłką w bocznym sektorze boiska. Pomimo początkowych problemów z przyjęciem futbolówki, udało mu się celnie zagrać do wbiegającego w pole karne Miakela Ishaka. Napastnik bezproblemowo pokonał bramkarza, szybko otwierając wynik meczu. Nie powinno dziwić, że to właśnie on jest twarzą Kolejorza. Szwed jest nieustannie głodny gry i kolejnych bramek, a na murawie pokazuje niesamowite skupienie.

Ofensywny styl gry

Tak szybko strzelona pierwsza bramka była jednak efektem nie tylko dobrej formy Ishaka, ale również wysokiego ustawienia całego zespołu. Lech często zostawiał dużo miejsca z tyłu, ryzykując szybkie kontrataki rywali. Z przodu zaś ofensywna czwórka grała bardzo blisko siebie, wymieniając szybkie podania, często bez przyjęcia lub nawet zagrywając piętą, aby zaskoczyć przeciwników.

W 18. minucie taki styl gry mógł przynieść już drugie trafienie. Afonso Sousa świetnie zagrał do wchodzącego w szesnastkę Ishaka. Strzał Szweda wylądował na nodze obrońcy, ale futbolówka została pod posiadaniem Kolejorza. Po celnym dośrodkowaniu Radosława Murawskiego Ali Gholizadeh nie trafił po strzale głową praktycznie na pustą bramkę.

Mocne strony rywala

GKS nie pozostał jednak bierny. Zespół z Katowic grał ambitnie, bez pośpiechu i nie tracił głowy przy szybkim i wysokim pressingu niebiesko-białych. W pierwszej połowie przyjezdni pokazali, że są zespołem chcącym grać otwartą piłkę i atakować całym zespołem. Problem pojawiał się jednak w decydujących fazach akcji. Piłkarze GKS-u mieli problem z oddaniem celnego strzału lub podjęciem dobrej decyzji o ostatnim podaniu.

Genialny Portugalczyk

Nieskuteczność przeciwników często wykorzystywał Sousa. Portugalczyk doskonale radził sobie w kreowaniu akcji, a swoimi rajdami nie tylko przyśpieszał grę, ale także zdobywał kolejne metry boiska. To on w 38. minucie długo holował piłkę, by finalnie zagrać między obrońcami na wolne pole do Walemarka. Szwed pewnie wszedł w pole karne i oddał strzał. Piłka trafiła jednak w bliższy słupek.

W końcowych minutach pierwszej połowy Kolejorz odpuścił wysoki pressing i cofnął się do defensywy, aby nie stracić bramki do szatni. Sędzia zakończył pierwsze 45 minut przy wyniku 1:0.

Walka o drugą bramkę

GKS dobrze wszedł w drugą część spotkania. Zaraz po pierwszym gwizdku przyjezdni mieli świetną okazję na zdobycie bramki wyrównującej, ale strzał głową okazał się bardzo niecelny. Z kolei już w 49. minucie Lech pokazał, że nie odpuścił ofensywnej gry. Szybką kontrę przeprowadził Ishak. Szwed pokonał dryblingiem jednego obrońcę i zagrał na wolne pole do Sousy. Obrońca GKS-u musnął Portugalczyka, a sędzia odgwizdał rzut karny. Ishak trafił jednak w słupek.

Nieugięty Ishak

Szwed miał kolejną szansę już dwie minuty później. Po zagraniu w pole karne oddał strzał głową. Golkiper wybronił jednak piłkę z samej linii bramkowej. Sędziowie sprawdzali tę sytuację jeszcze na powtórce VAR. Piłka nie przekroczyła linii całym odwodem. Kolejorz był niesamowicie zdeterminowany, by podwyższyć prowadzenie. Już w 57. minucie Gholizadeh zagrał do Walemarka na skrzydło, a ten próbował odegrać w pole karne. Piłka odbiła się jednak od pięty defensora GKS-u i trafiła z powrotem do Irańczyka. Skrzydłowy oddał fantastyczny strzał zza pola karnego i zdobył bramkę na 2:0.

Chwilę później strzelec drugiej bramki oraz Sousa zeszli z boiska, a ich miejsce zajęli Brian Fiabema i Filip Jagiełło. Walemark przeszedł dzięki temu na prawe skrzydło i już minutę później znalazł się dobrej sytuacji do zejścia w pole karne i oddania strzału. Piłka przeleciała centymetry od słupka. Należy oddać przyjezdnym, że nie dawali za wygraną, ale już w końcówce brakowało im sił przerobowych na przejście defensywy Lecha.

Zaufanie kibiców

W około 70. minucie kibice Kolejorza odpalili fajerwerki na trybunach, co wymusiło dłuższą przerwę w grze. Sympatycy niebiesko-białych pokazali, że podoba im się gra zespołu pod wodzą Nielsa Frederiksena. Nic dziwnego, zespół z Bułgarskiej, póki co pewnie idzie po mistrzostwo kraju. Sam Duńczyk budzi wśród kibiców duże zaufanie swoim profesjonalizmem. Jedną z wielu cech, która go wyróżnia, to dobre czucie rytmu gry i przeprowadzanie trafionych zmian.

W 80. minucie na boisko za Ishaka i Walemarka wbiegli Dino Hotić i Filip Szymczak. Bośniak kilka minut później znalazł się w dobrej sytuacji i oddał strzał z dystansu, świetnie interweniował bramkarz. Mimo aż 10 minut doliczonych ze względu na puszczone przez kibiców fajerwerki i zadymienie boiska, w końcówce żadna z drużyn nie stworzyła sobie „stuprocentowych” sytuacji.

Lider na swoim miejscu

Lech poznań pewnie dowiózł zwycięstwo do końca i pozostaje na pierwszym miejscu w tabeli. Kolejorz ma aktualnie aż cztery punkty przewagi nad drugą Jagiellonią Białystok.

Czytaj także: Oto Polonez 2. Wiosną nie było go jeszcze widać

Erwin Nowak
Zdarzyło się coś ważnego? Wyślij zdjęcie, film, pisz na kontakt@wpoznaniu.pl