W piątek, 9 lutego, ulice Poznania zapełniły się rolniczymi ciągnikami. Przedsiębiorcy rolni przeprowadzili protest utrudniając życie mieszkańcom stolicy Wielkopolski. Wszystko wskazuje na to, że poznaniaków „czeka powtórka z rozrywki”.
Protest rolników
9 lutego odbył się strajk rolników, który sparaliżował centrum miasta. Ciągniki wypełniły ulice, tworząc nietypowy widok na poznańskich drogach. Według informacji przekazanych przez poznańską policję, w proteście wzięło udział aż 1380 rolniczych maszyn.
Rolnicy w ten sposób chcieli pokazać swoje niezadowolenie. Ich protest był skierowany przeciwko obecnej sytuacji w Unii Europejskiej, głównie ze względu na absurdalne wymogi Wspólnej Polityki Rolnej oraz nadmierny import towarów rolnych z Ukrainy. Pomimo zaangażowania w manifestację, nie udało im się osiągnąć zamierzonych celów. W związku z tym organizatorzy zapowiedzieli kolejny protest na 20 lutego. Planują zablokować wszystkie drogi prowadzące do Poznania oraz wjazdy na autostradę A2.
– Dołączyliśmy do blokady granicy w Dorohusku. Mimo że transport kołowy został zatrzymany przez rolników to przeładunek zbóż i rzepaku trwa w najlepsze na kolei, na co uzyskaliśmy dowody – informują rolnicy na swoim profilu na Facebooku.
Rolnicy tłumaczą, że skala tego zjawiska jest przytłaczająca i jeżeli nic się nie zmieni, to w żniwa czeka ich katastrofa. Podkreślają również, że w dalszym ciągu władze udają, że problem o którym mówią rolnicy, nie istnieje.