Dziewczynka najpierw zasłabła przed supermarketem, a potem, gdy się ocknęła, nie miała siły, by ruszyć do domu. Nie miała też siły wezwać pomocy. Po godzinach w mrozie, na parkingu, wychłodziła się tak bardzo, że jej temperatura ciała wynosiła już 22 stopnie. Gdy straciła przytomność, dopiero wówczas ktoś wezwał karetkę. Dziewczynka zmarła.
14-latka zamarzła
Do tej dramatycznej sytuacji doszło w Andrychowie, ale powinna być ostrzeżeniem dla nas wszystkich, niezależnie, gdzie zobaczymy zimą kogoś potrzebującego pomocy. Może to być ktoś leżący na ławce, na przystanku, może wcale nie być pijany, ale jak 14-latka z Andrychowa, może po prostu źle się poczuć. Może to być ktoś siedzący, czy leżący przed sklepem. Zawsze powinniśmy zareagować, jeśli obawiamy się sami reagować, możemy zawiadomić ochronę takiego miejsca, jeśli to sklep, lub zadzwonić do straży miejskiej pod numer 986. Od naszej reakcji albo jej braku, może zależeć czyjeś życie.
Nikt nie pomógł
Tak właśnie było w sprawie 14-letniej dziewczynki. Nie wiadomo, dlaczego poczuła się źle, faktem jest to, że wyszła ze sklepu, zasłabła, pozbierała się sama, ale nie była w stanie dalej iść i wychładzała się. Siedziała tak kilka godzin, zaczęli szukać jej rodzice, bo nie wracała do domu. Dziewczynka dalej się wychładzała, aż w końcu straciła przytomność i osunęła się na ziemię. Wtedy ktoś wezwał karetkę.
W szpitalu lekarze nie zdążyli już jej pomóc, jej temperatura spadła do 22 stopni. Według lekarzy stan hipotermii wskazuje, że dziewczynka na mrozie musiała spędzić około 5-6 godzin. W tym czasie każdy, kto ją mijał, mógł jej pomóc.
Nie zrobił tego wtedy nikt.