Czy handlowcy z rynku Jeżyckiego zachowują się „buracko” i marnują żywność? „To krzywdzące”

– Uwielbiam to jak na rynku Jeżyckim jest marnowana żywność… – taki post pojawił się w niedzielę na facebookowej Inicjatywnej i Nieformalnej Grupie Jeżyckiej. Towarzyszyło mu zdjęcie przedstawiające kosze na odpady wypełnione owocami. W komentarzach dostało się jeżyckim handlowcom, a nawet rządowi. Czy komentujący mają rację?

Czy handlowcy faktycznie lekką ręką wyrzucają na śmietnik nadające się do spożycia warzywa i owoce? Takiego zdania jest wielu komentujących wpis opatrzony wymownym zdjęciem.

– Nie jestem w stanie znieść burackiego zachowania tych handlarzy. Nie dziwi mnie to, że wolą wyrzucić na gemelę niż opuścić cenę na koniec dnia – buńczucznie komentuje Jan. Inni uważają, że żywność powinna być wydana potrzebującym, ale utrudnia to… rząd.

– Możemy podziękować wspaniałym rządzącym, iż od lat nic nie robią z przepisami skarbowymi, które uderzają w sprzedawców. Można by rozdać, ale jak się rozda to trzeba też mandacik za to zapłacić! – tłumaczy zachowanie handlowców Pan Marcin.

Czy tu jest marnowana żywność?

Prawda jest jednak taka, że polskie przepisy wręcz nakazują przeciwdziałanie marnowaniu żywności. Sklepy powyżej 250 m. kw. powierzchni mają obowiązek podpisywać umowy z organizacjami pozarządowymi. To po to, by przekazywać im niesprzedaną a nadająca się do spożycia żywność. Zmarnowane jedzenie musi być też zewidencjonowane i znaleźć się w rocznym sprawozdaniu. Jak jednak jest na rynku Jeżyckim?

– Post i wpisy są nieco krzywdzące dla handlujących na rynku – mówi radna miejska i osiedla Jeżyce Justyna Kuberka. Od lat zajmuje się sprawami społecznymi oraz pomocą potrzebującym

– Warzywa i owoce odbierane są z rynku Jeżyckiego w zależności od potrzeb raz – dwa razy w tygodniu przez NGO-sy takie jak „Długi Stół”, „Barka” czy „Jedzenie Zamiast Bomb”. Działam z nimi od lat i wiem, że wyrzucane rzeczy już naprawdę do niczego się nie nadają – wyjaśnia Kuberka.

Z odebranych od jeżyckich kupców warzyw i owoców powstają smaczne posiłki, które trafiają do potrzebujących. Skąd jednak aż tak duże ilości owoców w pojemnikach na śmieci?

– Te warzywa, które znalazły się w koszach na śmieci w niedzielę są ze straganów handlujących, którzy przyjeżdżają w sezonie dorywczo – wyjaśnia radna.

O to dlaczego owoce czy warzywa, których nikt nie chce już kupić trafiają na śmietnik zapytaliśmy w zarządzającej rynkiem Jeżyckim spółce „Targowiska”.

Sanepid kontroluje

– Niedawno mieliśmy na rynku kontrolę sanepidu – mówi Robert Mańczak, dyrektor Pionu Rozwoju i Eksploatacji.

– Nakazał nam wyrzucać rzeczy, które nie nadają się już do sprzedaży – wyjaśnia Mańczak. Jego zdaniem na śmietnik trafiają jedynie produkty, które zaczynają się psuć. W przypadku produktów sezonowych takich jak truskawki czy czereśnie trudno byłoby szukać na nie chętnych. W gorące dni psuja się one bowiem ekspresowo.

– Na Wildzie jedna z fundacji prowadziła takie stoisko, z którego można było odbierać takie właśnie warzywa i owoce. Niestety ale nie było chętnych, by je odbierać. Ludzie poszukują świeżych i ładnych warzyw i owoców – konstatuje dyrektor Mańczak.

fot. Łukasz Gdak

Czytaj też: Co ma lądolód do Poznania? Sprawdź, czy zostawił ślad koło twojego domu. Ale mapa!

Marek Jerzak
Zdarzyło się coś ważnego? Wyślij zdjęcie, film, pisz na kontakt@wpoznaniu.pl