Dwa tygodnie temu pisaliśmy o wyprawie poznańskiego alpinisty Marcina Poznańskiego. Wyruszył on do Peru, by wspiąć się na jedną z najpiękniejszych gór świata – Alpamayo – niosąc przy tym herb Poznania. Dziś możemy z dumą poinformować: cel został osiągnięty.
– Wejście na Alpamayo to było zdecydowanie moje najbardziej epickie szczytowanie – relacjonuje Marcin.
– Żeby podziwiać niebiańskie widoki widziane z góry, trzeba było włożyć sporo wysiłku w podejście pod samą górę. Osiągnięcie obozu bazowego to dwa dni marszu z osłami i sprzętem, 27 kilometrów przez przepiękną, kanioniczną dolinę Santa Cruz.
Po dniu odpoczynku ekipa ruszyła w stronę tzw. high campu. – Mieliśmy do pokonania kolejne 1000 metrów przewyższenia, wspinając się po serakach z namiotem i sprzętem biwakowym. Po dojściu do high campu czuję, że coś jest nie tak – dopada mnie delikatna wysokościówka. Głowa zaczyna boleć, organizm przestaje przyswajać pokarm i płyny, saturacja spada – wspomina alpinista.
Zamiast ryzykować, postanowili zrobić dodatkowy dzień przerwy. – Budzę się na drugi dzień w świetnym samopoczuciu. Decydujemy, że tego samego dnia, o północy, wyruszymy przed agencjami i przewodnikami, by uniknąć korków w ścianie.
Plan nie do końca się powiódł. – Okazało się, że nie tylko my mieliśmy takie plany. Zrównaliśmy się z innymi zespołami, co spowodowało korki i wydłużenie wspinaczki. Droga z campu na szczyt zajęła nam dokładnie 11 godzin i 55 minut.
Po zdobyciu szczytu czekał ich jeszcze wymagający powrót. – Po wykonaniu zjazdów z Alpamayo do high campu kolejne 6 godzin zajęło nam zejście z lodowca do obozu bazowego.
Marcin nie kryje dumy z osiągniętego celu. – W ten sposób zamykamy naszą działalność w Peru, osiągając z powodzeniem główny cel – Alpamayo. Uważany przez wielu za jedną z najpiękniejszych gór na świecie – i szczerze mogę to potwierdzić. Jej widok wzrusza i jeży włosy na ciele.
Na koniec dziękuje wszystkim, którzy śledzili ich zmagania. – Nie mamy sponsorów. Na ekspedycje zbieramy ciężko pracując i robimy to w stylu alpejskim – szybko i bez przewodników. Sami organizujemy całą logistykę, zawsze z dumą reprezentując swoje miastowe barwy.