Porażka z Karabachem Agdam 1:5, remis z Dinamo Batumi 1:1 oraz przegrana 0:1 z półamatorską drużyną z Islandii. Trener Lecha Poznań słabe wyniki drużyny upatruje głównie w rażącej nieskuteczności w ataku. Część winy przerzuca również na UEFA i napięty kalendarz meczowy.
Choć sezon rozpoczął się niecały miesiąc temu, czwartkowy mecz z Reykjavikiem będzie dla Lecha Poznań już kolejnym decydującym starciem. Kolejorz musi wygrać u siebie co najmniej dwiema bramkami, by awansować do czwartej rundy eliminacji Ligi Konferencji. Pierwsze spotkanie z półamatorską drużyną Lech przegrał 0:1.
Wśród przyczyn tak słabego wyniku trener John van den Brom wymienił między innymi nieskuteczność pod bramką rywala. Holender mówił o tym aspekcie gry już przy okazji pierwszego meczu z Karabachem Agdam. O rozregulowanych celownikach niebiesko-białych można było przekonać się również podczas batalii ligowych.
Przy okazji rewanżu z Reykjavikiem trener wskazał, w jaki sposób zamierza wyeliminować ten problem. Lech ma być drużyną, która zdominuje zespół z Islandii.
Będziemy posiadali więcej piłki, co da nam zdecydowanie więcej wyborów. Ważne będzie też to, żeby piłkarze nie bali się wchodzić w pole karne rywala. – powiedział van den Brom.
Holender wskazał również, dlaczego jego zdaniem polskie drużyny tak słabo radzą sobie w europejskich pucharach.
To nie jest tylko problem polskich drużyn. Podobne sytuacje można zauważyć w holenderskim, belgijskim czy angielskim futbolu. Problem pojawia się, kiedy zaczyna się grać już na początku lata i nie ma 6-tygodniowego okresu przygotowawczego. Do tego dochodzi Liga Narodów i tegoroczne Mistrzostwa Świata. To nie wina Polski, tylko tego systemu. – powiedział.