Gdyby pod potężny mikroskop włożyć piłkę nożną zobaczylibyśmy, że szew który łączy kawałki skóry, to różnorodność tego jak rozumiemy piłkę nożną, tego czym dla nas jest i tego kim jesteśmy my.
Jest 17.20 przy stalowych barierkach klubu muzycznego na terenie stadionu Kolejorza gromadzą się ludzie. To kobiety (bo to bzdura, że piłka to tylko męski sport), nastolatkowie, kilku seniorów, których siwizna odznacza się w tłumie, dzieci, mężczyźni w średnim wieku, całe rodziny, różni ich status materialny, pewnie i wykształcenie, z pewnością też poglądy na rozmaite ważne sprawy, ale co bezcenne w tak skonfliktowanej rzeczywistości, coś ważnego dla nich ich łączy, to futbol.
A jeszcze ciekawsze jest, że rozumieją go na tyle sposobów ile jest na naszej planecie klubów piłkarskich i kibiców, ale wielu podpisałoby się pod tym cytatem z Dziennika Jerzego Pilcha.
Kto nie zna uczucia, jakie ogarnia jestestwo ludzkie, gdy piłka siądzie na podbiciu i po chwili zatrzepocze obok rozpaczliwie interweniującego bramkarza, w siatce, ten może i jest człowiekiem, ale częściowym. Ani świata, ani drugiego człowieka w pełni nie zrozumie nigdy.
Nie trzeba być sławnym pisarzem, by te emocję znać (choć można) i to z niej właśnie składało się dzisiejsze spotkanie piłkarzy Lecha Poznań z kibicami, nazywane Pierwszym Gwizdkiem, by wspólnie rozpocząć nowy sezon. Zawodnicy i sztab najpierw zrobili sobie z kibicami zdjęcie, które trafi na plakat, a następnie rozdawali im karty ze swoimi postaciami i podpisami (gdy jeden z obrońców wyciągał rękę z kartą do pewnego chłopca, ten odpowiedział – a masz może kartę Ba Loua?). Kibice skandowali nazwiska, choć głównie Skórasia.
Różnorodność licznej grupy, która na to spotkanie przyszła ilustrowała różnorodność w piłce w ogóle, różnorodność emocji w pojedynczym meczu, gdy wydawałoby się oczywisty już los spotkania zmienia się w ostatnich minutach, lub gdy drużyna uznawana za słabszą nagle przejmuje prowadzenie, albo wtedy gdy w kryzysowej, jak obecnie, rzeczywistości kibice wyciągają dłoń do swoich ulubionych piłkarzy i chwila tego spotkania jest dla nich po prostu szczęściem. Czy powodów do niego jest dziś tak wiele? Trudno przecenić każdy z nich. Nie przeceniał nawet Albert Camus, gdy pisał:
Prawie wszystko, co wiem o obowiązkach i moralności, zawdzięczam uprawianiu sportu i temu, czego się nauczyłem, stojąc na bramce.