Mecz pełen emocji. Lech przegrywa w Łodzi

Spotkanie z pewnością podobało się postronnym kibicom. Akcja za akcję, od bramki do bramki. Lechowi zabrakło jednak konkretów.

Po obiecującym debiucie Nielsa Frederiksena w Ekstraklasie kibice mieli wysokie oczekiwania co do 2. kolejki w wykonaniu Lecha. Już w pierwszych minutach czekał ich jednak zimny prysznic. Już w 3. minucie Jakub Sypek znalazł się na czystej pozycji z boku pola karnego i z zimną krwią umieścił piłkę w siatce.

Z kolei już w 10. minucie Fran Alvarez wykonywał rzut wolny. Mimo tego, że nie oddał najlepszego strzału, piłka odbiła się od Afonso Sousy. Rykoszet był bardzo trudny do obrony. Mrozek zdążył przenieść ciężar ciała na prawą stronę, a tymczasem piłka wpadła do siatki przy jego prawym słupku. Było już 2:0.

Lech jednak nie odpuszczał. Zaledwie minutę później doszło do niebezpiecznej sytuacji w polu karnym Widzewa. Piłka po strzale trafiła w rękę obrońcy gospodarzy. Wcześniej odbiła się jednak od tułowia. Szymon Marciniak nie miał więc podstaw do podyktowania rzutu karnego.

Akcja za akcję

Z kolei już w 14. minucie przed świetną szansą stanął Adriel Ba Loua. Iworyjczyk stanął sam na sam z bramkarzem i wszedł w drybling. Udało mu się okiwać golkipera, ale nie zdołał już ani wstrzelić piłki do bramki, ani zagrać jej do wbiegającego Ishaka.

W 22. minucie Widzew ponownie wykonywał rzut wolny z bliskiej odległości. Bartosz Mrozek zdołał jednak wybronić groźny strzał. Goście byli niezwykle niebezpieczni. Zaledwie dwie minuty później łódzki zespół stanął przed stuprocentową szansą na podwyższenie prowadzenia. Napastnicy nie dogadali się jednak w polu karnym. Finalnie skończyło się na niecelnym strzale głową.

W 30. minucie Kolejorz pokazał, że również potrafi tworzyć zabójcze sytuacje. Po wrzutce Filipa Szymczaka do piłki dopadł Joel Pereira i umieścił futbolówkę w siatce. Gol jednak nie został uznany, ponieważ Ishak faulował w tej akcji Rafała Gikiewicza. Mecz dla postronnych kibiców nie zawodził. Zaledwie chwilę później przed świetną szansą stanęli gospodarze. Strzał okazał się jednak bardzo niecelny.

Przebudzenie

Kolejorz obudził się dopiero w 42. minucie. Wtedy po przejęciu piłki po niecelnym podaniu rywali Antoni Kozubal zagrał do wchodzącego Ishaka. Szwed z pierwszego tempa oddał płaski strzał po dalszym słupku i dał drużynie nadzieję. Wynik do przerwy już się nie zmienił. Lech potrafił konstruować groźne sytuacje. Przede wszystkim brakowało jednak decyzyjności i skuteczności.

Kolejorz od początku drugiej połowy zaczął grać zdecydowanie agresywniej. Drużyna dochodziła do głosu, konstruowała sobie groźne sytuacje. Między innymi dobrą okazję miał Mikael Ishak. Ponownie w tym spotkaniu dobrze interweniował jednak Rafał Gikiewicz.

Niewykorzystane okazje

W 66. minucie po świetnej wrzutce Joela Pereiry doskonałą okazję miał Bryan Fiabema. Norweg nie trafił jednak czysto w piłkę. Z kolei 13 minut później po kolejnym dobrym dośrodkowaniu portugalskiego prawego obrońcy strzał głową oddał Dino Hotić. Piłka wpadła do bramki przy słupku. Sędzia Marciniak nie zaliczył jednak tego trafienia ze względu na pozycję spaloną Mikaela Ishaka we wcześniejszej fazie akcji. Wykroczenie było minimalne, co wzbudziło kontrowersje wśród kibiców.

Kolejorz nie załamał się po nieuznanej bramce. Niebiesko-biali rzucili wszystkie siły do ataku, natomiast Widzew zmuszony był do głebokiej defensywy. W doliczonym czasie gry na boisku zameldował się Bartosz Salamon w roli dodatkowego napastnika. Zakusy Lecha nie przyniosły jednak efektów. Kolejorz przegrał z Widzewem Łódź 2:1.

Czytaj także: Warta przegrywa kolejny mecz. Fatalny start sezonu

Erwin Nowak
Zdarzyło się coś ważnego? Wyślij zdjęcie, film, pisz na kontakt@wpoznaniu.pl