Wywiad

Konserwatorka zabytków: Zajezdnia na Jeżycach nie może być wchłonięta przez nową inwestycję

Nie tylko jeżyczanie, ale i poznaniacy nie mogą się jej doczekać od lat. Stara jeżycka zajezdnia tramwajowa miała stać się dla Poznania tym, czym dla warszawiaków jest Hala Koszyki.

Stara zajezdnia na Jeżycach – jaka czeka ją przyszłość?

O tym, dlaczego do przebudowy poznańskiej zajezdni trzeba podejść ze szczególną troską, rozmawiamy z Joanną Bielawską-Pałczyńską, dyrektorką Biura Miejskiego Konserwatora Zabytków.

Stara zajezdnia na poznańskich Jeżycach początkowo była domem dla 80 koni. Nie była to jednak zwykła stajnia, lecz wozownia. Konie te ciągnęły po poznańskich ulicach pierwsze pojazdy szynowe. Po zelektryfikowaniu sieci, hala zaczęła pełnić rolę zajezdni dla tramwajów elektrycznych. Bimby parkowały pod zabytkowym dachem aż do pierwszej dekady XXI wieku. W 2008 r. teren zajezdni kupił portugalski deweloper. Powstały tu budynki wielorodzinne, jednak remont hali okazał się dla Portugalczyków zbyt problematyczny.

Firma odsprzedała część gruntu wraz z zabytkiem holenderskiemu inwestorowi, który oprócz mieszkaniówki na sąsiednim gruncie, chce z hali stworzyć miejsce pełne knajpek, kafejek, butików i kultury. Nim jednak przystąpi do przebudowy, musi uzyskać pozwolenie od Miejskiej Konserwator Zabytków na wprowadzenie proponowanych przez siebie zmian. Ta wierzy w powodzenie rozmów i samej inwestycji, ale wyjaśnia, dlaczego tak ważny jest ten budynek i dlaczego nie może zgodzić się na  pewne zbyt radykalne zmiany w jego konstrukcji, ale i przyszłym odbiorze.

Joanna Bielawska-Pałczyńska, dyrektorka Biura Miejskiego Konserwatora Zabytków (fot. Łukasz Gdak)

Marek Jerzak: Pani Konserwator, jakie są szanse, że zabytkowa stara zajezdnia na Jeżycach odzyska wreszcie dawny blask?

Joanna Bielawska-Pałczyńska: Z obecnym inwestorem jesteśmy w dialogu projektowym już od paru miesięcy. Mam nadzieję, że inwestor dopełni swoich obietnic i rzeczywiście podda renowacji najstarszą zajezdnię tramwajową w Poznaniu, oczywiście przy jej adaptacji i modernizacji do nowej funkcji. Natomiast na razie prace projektowe trwają i jeszcze żadnych ostatecznych uzgodnień nie mamy. One dopiero są przed nami.

M.J.: Czy ustalenia dotyczą samej hali?

J.B.P.: Zakres oczekiwań inwestora od początku był bardzo szeroki. To nie tylko rewitalizacja historycznej hali. Chodzi również o nową inwestycję mieszkaniową w jej bezpośrednim sąsiedztwie. Ale projektując zabudowę mieszkaniową, inwestor musi uwzględnić pełną ochronę zabytkowego obiektu. To najstarszy obiekt tego typu w Poznaniu, o bardzo złożonej historii, który musi zostać zachowany i poddany kompleksowym pracom remontowym. Nie może ulec wchłonięciu w nową inwestycję. Jego bryła, fasada, elewacje boczne, kształt dachu muszą być wciąż czytelne w tej przestrzeni. Jednym z takich istotnych i bardzo charakterystycznych elementów są dachy szedowe, o których zachowanie szczególnie zabiegamy.

M.J.: Z tego co wiem, inwestor planował podwyższenie obiektu. Wówczas dach trzeba by było rozebrać.

J.B.P.: Faktycznie, była mowa o bardzo intensywnej nadbudowie nad całą halą. Ale jej bryła musi pozostać czytelna, więc na to na pewno zgody nie będzie. Byłaby to niedopuszczalna ingerencja w obiekt zabytkowy.

fot. Łukasz Gdak

M.J.: Czy uda się ten budynek zachować w dotychczasowej formie?

J.B.P.: Przypomnę, że budynek podlega ścisłej ochronie konserwatorskiej, ponieważ jest indywidualnie wpisany do rejestru zabytków. To nie jest tylko strefa, ale indywidualny wpis, gdzie ochronie podlega również wnętrze, wraz z wyposażeniem, stanowiącym integralną część budynku. Pełnej ochronie podlegają także elementy konstrukcyjne, tak jak w tym przypadku ten charakterystyczny dach szedowy (przyp. red.: dach składający się z kilku niesymetrycznych dachów dwuspadowych, ułożonych jeden za drugim, tzw. dach pilasty lub zębowy) i stąd konieczność jego bezwzględnego zachowania. Dążymy też do trwałego zachowania innych elementów i detali, świadczących o przemysłowo-technicznym charakterze obiektu.

M.J.: Dlaczego ten budynek jest tak cenny nie tylko dla Jeżyc, ale i całego miasta?

J.B.P.: To najstarsza zajezdnia tramwajowa w naszym mieście, do tego w miejscu pierwszego poznańskiego dworca kolejowego. Zgodnie z wytycznymi ministerialnymi i wszelkimi doktrynami, w zabytkowych obiektach poprzemysłowych chronimy nie tylko samą architekturę, ale również elementy wyposażenia świadczące o jego historii, tożsamości i o procesach, które tam zachodziły. Musimy zachować pamięć o tym, że kiedy ją otwarto w 1880 r. najpierw były tu tramwaje konne, a później już elektryczne. To historia zmian i świadectwo wieloetapowego narastania tego obiektu, które muszą być nadal czytelne.

M.J.: Inwestor nie będzie więc mógł nawet usunąć wielu elementów wyposażenia, które dziś już technicznie bezużyteczne przypominają o czasach, gdy pełniły w zajezdni ważną funkcję.

J.B.P.: Tak, ważne są elementy świadczące o tożsamości obiektu, czyli np. kanały techniczne, suwnice czy elementy oświetlenia. Należy je zachować i umiejętnie wkomponować w nową funkcję. Będą one niewątpliwym atutem i atrakcją tego miejsca. 

M.J.: Kiedy jest szansa na to, że poznaniacy „odzyskają” zajezdnię.

J.B.P.: Już ponad 11 lat temu wydaliśmy pierwsze pozwolenie konserwatorskie na prace adaptacyjne i modernizacyjne. Od początku mówiło się o hali gastronomiczno-handlowej typu warszawskie „Koszyki”. Ale od tego czasu urosły nam dwa grube segregatory wszelkiego rodzaju uzgodnień. Po drodze były nasze wytyczne, liczne kontrole, ale niestety od 2013 r. w obiekcie właściwie się nic nie zadziało. Cały czas niszczeje i proces ten postępuje. Od dwóch lat rozmawiamy jednak z nowym właścicielem. Mamy wielką nadzieję, że podejdzie on z dużą odpowiedzialnością do tego naprawdę wyjątkowego obiektu i we właściwy sposób się nim zajmie.

M.J.: A można by teraz stwierdzić na tym etapie, że faktycznie są ku temu przesłanki, żeby być chociaż umiarkowanym optymistą?

J.B.P.: Mam nadzieję. Zawsze biorę pod uwagę dobrą wolę inwestora i jego deklaracje, że na obiekcie rzeczywiście mu zależy. Inwestor przekonuje, że ten budynek ma być ważnym wyróżnikiem w tej przestrzeni, świadczącym o tożsamości tego miejsca, jego niewątpliwym atutem, a nie tylko balastem. Osobiście jestem przekonana, że odnowiona hala sprawi, że teren całej zajezdni zyska wiele na swej wyjątkowości.

M.J.: Czy jest możliwa taka opcja, że inwestor zachowa wiele cennych elementów wnętrza, a potem wynajmie halę dyskontowi spożywczemu, który wszystko to, co cenne zakryje np. podwieszanym sufitem?

J.B.P.: Nie, nie… To wszystko musi być maksymalnie zachowane, bo w ogóle wszelkie działania projektowe w obiektach zabytkowych, mieszkalnych czy poprzemysłowych właściwie wyglądają podobnie. Wszelkie ingerencje muszą uwzględniać zabytkowy charakter obiektu i muszą być jak najmniejsze. Podobnie z zewnątrz nie ma takiej możliwości, by bryła i elewacja budynku straciła swą czytelność. 

M.J.: Dobrze, a proszę mi powiedzieć, czy jest możliwa taka sytuacja, że zacznie powstawać na tej działce mieszkaniówka, a hala zajezdni zostanie właśnie w takim stanie, w jakim jest i będziemy czekać, aż się po prostu zawali?

J.B.P.: Nie ma już teraz takiej możliwości. Jeden z naszych warunków dotyczy prowadzenia równolegle prac przy obiekcie zabytkowym, jak i przy planowanej inwestycji mieszkaniowej. Nie dopuścimy do tego, żeby powstał tu kolejny etap osiedla, a obiekt zabytkowy uległ zapomnieniu.

M.J.: Czy będzie miała Pani również wpływ na to, jak będą wyglądały elewacje zabudowy mieszkaniowej planowanej na tej działce?

J.B.P.: Elewacje nowych budynków muszą być ukształtowane tak, żeby nie stanowiły elementu zbyt dominującego i przytłaczającego historyczną zabudowę. Oczywiście nie muszą być w żaden sposób stylizowane czy nawiązujące do historycznej zabudowy. Mogą komunikować się współczesnym językiem architektury, ale w sposób neutralny, stanowiąc tło dla obiektu zabytkowego.

M.J.: Jednak nie sama hala jest na tej działce zabytkowa…

J.B.P.: Tak, mam nadzieję, że rzeczywiście nie tylko hala w końcu doczeka się pełnej rewaloryzacji. Mamy tu jeszcze inne zabytki, tak zwany „Biały Domek” i willę, a także plac manewrowy czy ogrodzenie od strony Sienkiewicza. Wszystkie te obiekty muszą zostać zachowane i poddane renowacji. Pełnej ochronie podlega również cenny drzewostan, który nie może ucierpieć w trakcie inwestycji. 

M.J.: Mówiło się też o tym, że zajezdnia miałaby zyskać kondygnację.

J.B.P.: Takie było oczekiwanie ze strony inwestora dotyczące przegłębienia pod zabytkowym budynkiem, celem stworzenia podziemnej kondygnacji parkingowej. Ale na to naszej zgody nie będzie.

M.J.: Dlaczego?

J.B.P.: Takie inwestycje stanowią ryzyko i zagrożenie dla konstrukcji, dla murów i ich statyki. Stanowią też bardzo dużą ingerencję w obiekt zabytkowy. Oczywiście pod sąsiednią nową zabudową mieszkaniową takie parkingi mogą powstać.

Czytaj też: „Bez alkoholu w moim sklepie jest mniej bezpiecznie”. Czy nocna sprzedaż alkoholu powróci na Łazarz? Jest postanowienie sądu

Marek Jerzak
Zdarzyło się coś ważnego? Wyślij zdjęcie, film, pisz na kontakt@wpoznaniu.pl