Po blisko dwuletniej przerwie kultowa kawiarnia Kociak wróciła na gastronomiczną mapę Poznania. Przed lokalem nie zabrakło klientów, którzy pamiętają desery, które były serwowane w kawiarni jeszcze w latach 60. – To kawiarnia z moich czasów. Można było tutaj zjeść naprawdę dobre ciastko. Wypić kawę i pyszne koktajle – wspominają.
Przed kultowym lokalem na ul. Święty Marcin ustawiły się cztery zabytkowe samochody PRL-u. Dwa fiaty i dwa polonezy. Na ich widok przystanął pan Andrzej. Mężczyzna wyciągnął z kieszeni telefon w czarnym etui. – Czy możecie mi zrobić zdjęcie na tle tych aut? Chodziłem tutaj za dzieciaka – tłumaczy. Mężczyzna był klientem Kociaka jeszcze w latach 60. i 70.
– Zamawiałem różne słodkości. Pamiętam krem sułtański i różne owoce – wspomina pan Andrzej. – Tutaj toczyło się życie. Przychodziliśmy grupą i spędzaliśmy czas. W tym lokalu poznaliśmy swoje żony, stąd chodziliśmy do pobliskiego kina. Na starość mieliśmy swój stolik. Spotykaliśmy się zawsze około 9.30 – opowiada.
Pan Andrzej nie kryje zadowolenia, że lokal powrócił na mapę Poznania. – Bałem się, że Kociak upadnie, ale na szczęście udało się go reaktywować. Bardzo mnie to cieszy. Przychodziłem tutaj i zaglądałem, jak idą prace remontowe. Jestem zadowolony z efektu końcowego – zapewnia.
„Cieszę się, że Kociak wrócił”
Wchodząc do Kociaka, uwagę przyciąga ogromna ściana z napisami. Znajdują się na niej wspomnienia klientów. „Babcia i mama zabierały mnie na lody, desery, rurki z bitą śmietaną, koktajle owocowe do Kociaka. Było to dobre 35 lat temu, a wciąż pamiętam, że lubiłam siadać przy stolikach przy oknie” – to wspomnienia Agnieszki.
Z kolei dla Ewy, Kociak to miejsce pierwszych miłości i koktajli truskawkowych przed seansem filmu Akiry Kurosawy, wyświetlanego w Kinie Muza. „Minęło 50 lat, wspomnienia wracają” – napisała.
Witold od ponad 27 lat odwiedza Kociaka z małżonką i córkami. „Przedtem z mamą na deser wpadaliśmy” – czytamy.
Jeden ze stolików w Kociaku zajął pan Marian. – To kawiarnia z moich czasów. Można było tutaj zjeść naprawdę dobre ciastko. Wypić kawę i pyszne koktajle – wspomina. – Cieszę się, że Kociak wrócił. To ogromna tradycja dla Poznania, a ta z kolei świadczy o tym, kim jesteśmy. Dla mnie to przejaw patriotyzmu lokalnego – przyznaje.
Kociak będzie zero waste
Paweł Mieszała, cukiernik i tata managera lokalu, w nocy prawie nie zmrużył oka. – Trwały ostatnie przygotowania, bo chcieliśmy, żeby wszystko było świeże – opowiada. – Nie chcemy przechowywać owoców i galaretek. Dążymy do bycia zero waste, czyli wyprzedajemy wszystko, co mamy. Chciałbym, żeby to było utrzymywane – dodaje.
Na poznaniaków, którzy zajrzą do Kociaka, czekają: szneka z glancem lub z kruszonką, brzdąc poznański według starej receptury, wuzetka, napoleonka z kremem półtłustym i eklery poznańskie. Oprócz tego cała gama deserów, krem sułtański i galaretki cytrynowe i pomarańczowe.
– To ekscytujący dzień. Udało się odkopać Kociaka po dwóch latach remontów i nieczynnej ulicy. Mam nadzieję, że Święty Marcin wreszcie się uruchomi – przekonuje Mieszała.
Zamknęli Kociaka podczas pandemii
Przywrócenie Kociaka do czasów świetności to oddolna inicjatywa menadżera, który do pomocy zaangażował brata Olka oraz swojego tatę. Jak podkreśla autor projektu, gdyby nie rodzina, nie udałoby mu się sprostać zadaniu, które niejednokrotnie zaskakiwało go ilością pracy.
„Od samego początku wiedzieliśmy, że generalny remont Kociaka będzie dość trudnym zadaniem, jednak odkrycie stanu faktycznego i ilość awarii mocno nas… zaskoczyło. Koszty tak wyraźnie przekroczyły zakładany budżet, że podwinęliśmy rękawy i po prostu zabraliśmy się do pracy” – napisał Adrian na Facebooku.
Podczas pandemii COVID-19 właściciele Kociaka, ogłosili, że ze względu na restrykcje muszą zamknąć lokal, który od ponad pięćdziesięciu lat gościł poznaniaków.