Rozmowa z Przemysławem Plewińskim, kandydatem Trzeciej Drogi w wyborach na prezydenta Poznania.
Marek Jerzak: Cofnijmy się do roku 2014 i ówczesnych wyborów prezydenckich. Na kogo Pan głosował? Na Ryszarda Grobelnego, czy Jacka Jaśkowiaka?
Przemysław Plewiński: Jeśli dobrze pamiętam, głosowałem za zmianą.
M.J.: Czyli jednak chciał Pan „zgolić wąsa” Ryszarda Grobelnego Poznaniowi, jak to często się wówczas mówiło. Nie żałuje Pan tamtej decyzji?
P.P.: Czy żałuję? Na tamten moment nie żałowałem, bo dobrze pamiętam, co było pod koniec kadencji prezydenta Grobelnego. Pamiętajmy, że tamtą władzę przerastała inwestycja w postaci zrobienia przejścia dla pieszych przy dworcu kolejowym. Nie zapominajmy też o niekontrolowanym niemal wysypie galerii handlowych.
M.J.: A gdyby miał Pan teraz porównać koniec tamtej kadencji Ryszarda Grobelnego, z obecną sytuacją, czyli końcem drugiej kadencji prezydenta Jaśkowiaka?
P.P.: Jak dla mnie, one są właśnie bardzo porównywalne. Jak ktoś jest za długo w danym miejscu czy na pewnym stanowisku, to czuje się zbyt pewnie. Grobelny też stale obiecywał, że to już ostatnia kadencja, że pójdzie do europarlamentu, ale podobnie jak Jaśkowiak startował niemal bez końca.
M.J.: Proszę się nie gniewać, ale odnoszę wrażenie, że przeciętny poznaniak w ogóle nie zna kontrkandydatów Jaśkowiaka. Pan ma niespełna 700 obserwujących na Facebooku a Jaśkowiak 75 tys. Czy obecny prezydent ma więc z kim przegrać?
P.P.: Ale ja na Tik-Toku mam 110 tysięcy. To tak mogę powiedzieć jako ciekawostkę. Osobiście liczę na to, że jest więcej mieszkańców, którzy oczekują zmiany i czegoś nowego. Pamiętajmy, że jak Pan prezydent Jaśkowiak starował po raz pierwszy, też był niezbyt znany.
M.J.: W jednym ze swych pierwszych oficjalnych wystąpień zasugerował pan, że Poznań i poznaniacy muszą gonić Łódź i brać z niej przykład. Czy nie było to nieco niefortunne? Mówił Pań, że mieszkańcy Łodzi bardziej się aktywizują. A poznaniacy nie?
P.P.: Dobra. Było to trochę przestrzelone zdanie. Mam styczność z Łodzią od prawie trzynastu lat i widzę, jak przez ten czas miasto się zmieniło. Widzę jednocześnie co się działo w Poznaniu przez ten czas. Łódź startowała z innego poziomu. Czy poznaniacy się aktywizują? Oczywiście, ale uważam, że Łodź bardziej zachęca swoich mieszkańców do działania. I to właśnie chciałbym w Poznaniu poprawić. Poznaniacy są najlepsi i Poznań jest najlepszym miastem w Polsce. Mówię to jako poznańska patriotyczna pyra. Jednak wiem, że może być jeszcze lepszy.
Fot. Łukasz Gdak/wPoznaniu.pl
M.J.: Ale przyzna Pan, że wiele miast właśnie z Poznania czerpie przykład. Miasto, jako pierwsze wprowadziło finansowanie in vitro, jak również uruchomiło całodobowy Punkt Profilaktyki Intymnej.
P.P.: To dobre działania innowacyjne i wstyd, że inne miasta tego nie mają. Bo dla mnie to jest oczywistość. Gdyby państwo nie wzięło na swoje barki finansowania in vitro, jako prezydent utrzymałbym je.
M.J.: Jaką ma Pan wizję miasta? Co jest dla niego kluczowe?
P.P.: Chciałbym, żeby to miasto wróciło do mieszkańców. By mieli możliwość decydowania i możliwość posiadania wiedzy na temat tego, co się w nim dzieje, chociażby w kontekście inwestycji. Mieszkańcy powinni mieć lepszy dostęp do prowadzonych konsultacji.
M.J.: A nie mają?
P.P.: Informacje o nich pojawiają się gdzieś w internecie, wrzucone na szybko. Przykład ul. 27 grudnia i wycięcia drzew. Musiało dojść do protestów, by te drzewa utrzymać. Gdzie była wcześniejsza komunikacja z poznaniakami?
M.J.: I uważa pan, że to była dobra decyzja, żeby te drzewa zachować? Niektórzy patrząc dziś na te nowo nasadzone, trochę żałują. Te stare wyglądają przy nich ich zdaniem dość rachitycznie i niezbyt zdrowo.
P.P.: Oczywiście, że uważam, że lepiej, by były stare. Jeśli są w słabym stanie, to trzeba o nie zadbać, a nie wycinać.
Fot. Łukasz Gdak/wPoznaniu.pl
M.J.: Czyli jak rozumiem dbałby Pan o zieleń. Co jeszcze starałby się pan zmienić w pierwszych tygodniach prezydentury?
P.P.: Z pewnością wprowadziłbym projekt bilet centrum, nazywany też biletem zero. Chciałbym, aby komunikacja miejska na trasach w centrum miasta była bezpłatna, ale nie dla wszystkich, lecz dla mieszkańców płacących podatki w Poznaniu. Chciałbym, aby mieszkańcy mogli za darmo wskoczyć do tramwaju, by podjechać jeden czy dwa przystanki. Myślę, że ograniczyłoby to liczbę aut pchających się do centrum. Mielibyśmy dzięki temu mniejsze korki. Jednocześnie projekt ten wpisywałby się w strategię pobudzania do życia centrum i zmniejszania liczby pustostanów po upadających sklepach czy restauracjach. Chciałbym też powołać Anioła Przedsiębiorców.
M.J.: Kto to taki?
P.P.: Tak roboczo nazwaliśmy punkt, do którego w Urzędzie Miasta będzie mógł przyjść każdy przedsiębiorca zaczynający działalność gospodarczą. Przyjazny urzędnik udzieli w nim informacji np. o tym, z jakich dofinansowań można skorzystać czy pomoże znaleźć lokal będący w gestii ZKZL-u i tak dalej.
M.J.: Wracając do komunikacji miejskiej, co zaoferowałby Pan tym poznaniakom, którzy nie chcą korzystać z komunikacji miejskiej. Kandydat PiS-u chciałby budować wielokondygnacyjne parkingi, choć te, które już są i nie wypełniają się w stu procentach. Czy to ma sens?
P.P.: I tak i nie. W żadnym wypadku nie chcę siłowo wyrzucać samochodów z centrum. Bardziej trzeba pokazywać możliwości i alternatywy. Szedłbym w stronę budowania parkingów buforowych na obrzeżach centrum. Takich, które byłyby faktycznie dobrze przemyślane i skomunikowane. Takich z jasnym sposobem rozliczania parkowania i biletu na tramwaj. Nie można robić tak, jak obecna władza, która podwyższa ceny za parkowanie przy jednoczesnej podwyżce cen biletów MPK. To się nie spina w logiczną całość.
M.J.: A spowalnianie ruchu w centrum do 30 km/h, czy eliminowanie samochodów z niektórych ulic, które w ostatnich latach miało miejsce, jak na 27 grudnia na wysokości placu Wolności?
P.P.: To jest o tyle dobry pomysł, że w tamtym miejscu da się jednak przejechać w poprzek i da się przejechać drogami równoległymi. I o to mi właśnie chodzi. Muszą być utrzymane alternatywne drogi dojazdu. Sam budowałbym więcej woonerfów, czyli ulic z pierwszeństwem dla pieszych.
M.J.: Czy szedł Pan kiedyś w Marszu Równości?
P.P.: Nie, ale jako prezydent bym poszedł, tak samo, jak wziąłbym udział w procesji Bożego Ciała. Wszyscy jesteśmy równymi sobie mieszkańcami niezależnie od poglądów.