Reportaż

Grają w piłkę, choć jej nie widzą. “Straciliśmy wzrok, nie marzenia”

Nie widzą piłki, ale ją słyszą. Strzelają bramki, których nigdy nie zobaczą. Emocje, których doświadczają, sprawiają, że wciąż chcą wychodzić na boisko. Drużyna blind footballu Warty Poznań pokazuje, że niemożliwe nie istnieje, nawet gdy straciło się wzrok.

Obszar Dolnej Wildy, na którym się znajdujemy, składa się z boisk. Trzy mniejsze rywalizują z większym orlikiem, na którym trwa właśnie trening młodzików. Na pozostałych boiskach toczą się mecze, o których znaczeniu świadczą okrzyki wyrywające się z ust zawodników. Jest jeszcze jeden plac gry, nieco w cieniu tych większych. Choć nie ma bramek, za chwilę odbędzie się na nim trening piłki nożnej.

Zajęcia te można usłyszeć – nie tylko za sprawą zwrotu „voy” (z hiszpańskiego „idę”, „zmierzam”), ale też piłki. Jest nieco cięższa od standardowej futbolówki. Dodatkowo ma zamontowaną grzechotkę, która umożliwia ganiającym za nią zlokalizowanie jej.

Jedną z tych osób jest Patryk, kapitan drużyny blind footballu Warty Poznań. – Wielu ludzi myśli, że skoro ktoś jest niewidomy, to będzie siedział jedynie w domu. Utrata czegoś nie jest końcem świata – zaznacza. – Nie chcemy załamywać się nad samymi sobą. Zależy nam, by coś robić. Gdy byliśmy młodzi, marzyliśmy, by grać w piłkę nożną. To, że straciliśmy jeden narząd zmysłu, nie wyklucza nas z tego, żebyśmy dalej spełniali swoje marzenia.

Piłka nożna jak żadna inna

– Dobrze, to zaczynamy od zwykłego rozbiegania. Łapiemy po dwie osoby – instruuje zawodników trener Krzysztof Apolinarski. – Najpierw swobodny trucht. Jak kogoś coś boli lub się zmęczy, to przechodzimy do marszu. Byle nie stać! – dodaje.

Przy pomocy asystentów zawodnicy zaczynają krążyć po całej przestrzeni boiska. Każdy w swoim tempie. Każdy nieustannie powtarza „voy”, by nie doprowadzić do zderzenia.

Blind Football w Poznaniu. “Straciliśmy wzrok, nie marzenia”
Trening rozpoczyna się od rozgrzewki (fot. Łukasz Gdak/wpoznaniu.pl)

W blind football grają osoby z dysfunkcją wzroku. Drużyna składa się z pięciorga zawodników: widzącego bramkarza i czterech piłkarzy z pola, którzy mają zaklejone oczy oraz założone na nie specjalne opaski. Dzięki temu każdy na boisku jest równy, bez względu na wadę wzroku.

Mecze odbywają się na boisku o wymiarach 40 na 20 metrów. Wygrywa ta drużyna, która więcej razy umieści futbolówkę w bramce rywala. Dodatkowo zamiast linii autowych znajdują się specjalne bandy, dzięki którym wiadomo jak się poruszać i gdzie kończy się plac gry.

Blind football różni się też od tradycyjnej piłki nożnej zasadami. W grze dla osób z dysfunkcją wzroku bramkarz nie może opuszczać swojego niewielkiego pola karnego, ponieważ grozi to przyznaniem drużynie przeciwnej rzutu karnego. Nie obowiązuje zasada spalonego, nie ma wyrzutów piłki z autu. Mecz składa się z dwóch części trwających po 15 minut, między którymi jest dziesięciominutowa przerwa. Każdy trener w czasie trwania każdej z połów ma prawo zażądać dodatkowej jednominutowej przerwy.

Blind Football w Poznaniu. “Straciliśmy wzrok, nie marzenia”
Skład blind footballowej drużyny Warty Poznań jest zróżnicowany (fot. Łukasz Gdak/wpoznaniu.pl)

Sekcja blind footballu Warty Poznań to pierwsza drużyna w Wielkopolsce i piąta w całym kraju. Pierwszy trening odbył się w listopadzie 2022 r.

Zrozumienie

Po rozgrzewce zawodnicy ćwiczą podania. – Słuchajcie, zagrajcie do siebie lżej – instruuje trener Apolinarski. – Jak już wyczujecie piłkę, możecie zwiększyć siłę podania. Pierwszy raz zagrajcie delikatnie, żeby partner miał czas na reakcję. Pamiętajcie, by pięty były razem, a stopy szeroko! – pokrzykuje.

Ćwiczeniom zza linii bocznej boiska przygląda się pani Katarzyna. – Jestem mamą tego najmłodszego, w białej koszulce – przedstawia się. – Michał bardzo lubi piłkę nożną. To jest jego hobby. Nie ma niestety zbyt wielkiego wyboru dla osób z dysfunkcją wzroku. W zasadzie przyjeżdżamy tutaj i na treningi tenisa stołowego – mówi.

Blind Football w Poznaniu. “Straciliśmy wzrok, nie marzenia”
Michał jest jednym z dwóch młodych zawodników w drużynie (fot. Łukasz Gdak/wpoznaniu.pl)

Michał jest osobą słabowidzącą. – Ma chorobę genetyczną: wrodzoną ślepotę Lebera, która może prowadzić do całkowitej utraty wzroku – opowiada pani Katarzyna. – Gdyby przeliczyć na procenty, to zostało mu siedem procent widzenia. Mimo swojego schorzenia chodzi do szkoły masowej. Daje sobie w niej radę, ale za dwa lata pójdzie do ośrodka w Krakowie. Jednym z powodów jest to, że blind football jest tam dobrze rozwinięty – wyjawia.

Chłopak wcześniej lepiej widział, więc miał okazję, by pograć w piłkę. – Pod koniec stycznia mieliśmy pierwszy kontakt z blind footballem – opowiada pani Katarzyna. – Wuefista syna zna trenera Apolinarskiego, który zaprosił Michała na trening, by zobaczyć, czy ma predyspozycje do tej dyscypliny. Stwierdziliśmy, że przyjedziemy i zobaczymy. Spodobało nam się i jesteśmy praktycznie co tydzień. Mieszkamy w Dopiewie, więc mamy całkiem dobry dojazd – podkreśla.

Michał nie ma jeszcze przypisanej pozycji na boisku. – W pierwszych meczach grał w obronie. Miał w sobie dużą odwagę. Nie bał się rywalizować z dorosłymi mężczyznami – wspomina jego mama. – Dzięki tym treningom Michał jest bardzo szczęśliwy. Ostatni okres był dla niego trudny, więc cieszę się, że tutaj spotyka osoby, które go rozumieją i znają jego problem – dodaje.

Oprócz Michała w drużynie blind footballu Warty trenuje też Iwo. Razem brali udział w warsztatach organizowanych przez IBSA (odpowiednik FIFA) w Grecji. Jak przyznaje ich trener, są oni przyszłością polskiego blind foootballu, jednak dopiero po ukończeniu 15 lat będą mogli zaistnieć w reprezentacji Polski.

Z Łeby, by pokopać

Na treningi z Łeby przyjeżdża Sylwester. Na zajęcia zaprosił go jego kolega, Leszek. – Tydzień temu byłem pierwszy raz – opowiada. – Jest ciężko, mimo że gdy jeszcze widziałem, miałem styczność z piłką. Najtrudniejsze dla osób niewidzących jest prowadzenie piłki, by nie uciekała spod nogi – tłumaczy.

Pierwszy trening dał się we znaki mężczyźnie. – Właściwie byłem po nim bardziej zmęczony niż jak wtedy, gdy widziałem – wspomina. – W pewnym momencie musiałem kucnąć pod płotem, by odsapnąć. Może to też z racji wieku. Gramy też inną piłką. Jest mniejsza i cięższa. Odczułem to przy strzale, bo włożyłem w niego za mało energii i piłka nie doleciała tam, gdzie miała – wyjaśnia.

Blind Football w Poznaniu. “Straciliśmy wzrok, nie marzenia”
Specjalne gogle mają sprawić, by każdy na boisku miał równe szasne (fot. Łukasz Gdak/wpoznaniu.pl)

Sylwester zmaga się z dysfunkcją wzroku od 9 roku życia. – Gdy miałem 15 lat lekarze uszkodzili mi nerw w jednym oku. W efekcie zgasło światło – tłumaczy. – To było podczas operacji odklejonej siatkówki. Przez 20 lat dawałem radę z jednym okiem, ale z czasem ten wzrok zaczął zanikać. Trochę w życiu widziałem, więc nie mam problemu z poruszaniem się – zaznacza.

Mężczyzna chodzi przy pomocy laski. – Najtrudniejsze jest odnalezienie się w nowym miejscu – podkreśla. – Gdy jadę gdzieś pierwszy raz i nie znam danego dworca, jest trudno. Nierzadko muszę wtedy kogoś pytać o drogę i stawiać ostrożnie kroki – przyznaje.

Piłka nożna jest pasją Sylwestra. – Wszyscy się dziwią, jak mówię, że oglądam mecze. Odpowiadam, że telewizję się ogląda, a słucha się radia. Ważna jest jednak umiejętność wyobrażenia sobie, jak wygląda sytuacja na boisku. Jest to łatwiejsze, gdy wcześniej się widziało – przekonuje. – Od czasu szkoły zawodowej kibicuję Legii Warszawa. Wtedy to się zaczęło i trwa już 30 lat – dodaje.

Strata nie jest końcem świata

Kolejnym elementem treningu jest ćwiczenie sytuacji „sam na sam”. Zawodnicy dobierają się w pary, w której jedna osoba ma za zadanie zdobyć bramkę, a druga przeszkodzić jej w tym.

– Voy, voy, voy – krzyczy Natalia.

– Natalia, tu, tu, tu. Odwróć się i strzał! – nawiguje dziewczynę trener Apolinarski.

– Super interwencja! – chwali obrońcę, któremu udaje się zablokować strzał.

Blind Football w Poznaniu. “Straciliśmy wzrok, nie marzenia”
Piłka w blind footballu nieco różni się od standardowej futbolówki (fot. Łukasz Gdak/wpoznaniu.pl)

Kolejny w kolejce jest Patryk. – Jedziesz! Przeciągnięcie piłki na długi słupek, bardzo dobrze! – chwali podopiecznego trener.

Patryk na treningi przyjeżdża z Konina. Jest kapitanem drużyny, reprezentuje też Polskę na arenie międzynarodowej. – Najtrudniejsze na boisku jest zachowanie podzielności uwagi – przyznaje. – Trzeba słuchać piłki i przeciwnika krzyczącego „voy”. Komunikacja jest kluczowa, by nie wchodzić sobie w paradę. Gdy masz już piłkę, trzeba słuchać nawigatorów, by wiedzieć, ile mamy do bramki, po której stronie boiska jesteśmy, gdzie biec i w którą stronę strzelać – wyjaśnia.

Mężczyzna od małego gra w piłkę nożną. W przeszłości, gdy jeszcze widział, kopał z kolegami pod blokiem. – Sport zawsze mnie pociągał – zapewnia. – Dzięki niemu mam zapewnioną aktywność fizyczną. Treningi nie należą do łatwych, zwłaszcza jeśli chce się dojść do jakiekolwiek perfekcji. Trzeba wtedy ciężko trenować i dawać z siebie wszystko – podkreśla.

Patryk do drużyny Warty dołączył w listopadzie. – Na samym początku postawiliśmy na takie podstawy, czyli prowadzenie piłki i złapanie komunikacji ze sobą – wyjaśnia. – Na co dzień jestem poszukujący pracy. Ukończyłem kurs masażu, ale trudno jest osobom z dysfunkcją wzroku znaleźć jakiekolwiek zatrudnienie. Dlatego mogę ten czas poświęcić na sport – przekonuje.

Treningi mają ogromną wartość dla Patryka. – Dają bardzo dużo radości, bo można wyjść do ludzi i aktywnie spędzić czas – tłumaczy Patryk. – Nie chcemy siedzieć tylko w domu. Straciliśmy coś, ale to nie oznacza, że mamy się poddać. Możemy jeszcze sporo zrobić i spełnić swoje marzenia – zapewnia.

Blind Football w Poznaniu. “Straciliśmy wzrok, nie marzenia”
Piłkarzom na boisku pomagają asystenci, który ich nawigują (fot. Łukasz Gdak/wpoznaniu.pl)

Mężczyzna na zajęcia przyszedł w koszulce Realu Madryt, mimo że nie jest to jego ulubiony klub. – Zawsze kibicuję lepszemu – stwierdza. – Czasami trenuję w koszulkach Milanu i reprezentacji Polski. Normalnie śledzę piłkę nożną. Spotykamy się ze znajomymi, wtedy jest łatwiej, bo ktoś może mi coś opisać i powiedzieć, co się dzieje na boisku – dodaje.

Kapitańska opaska nie jest bez znaczenia. W tym niewielkim skrawku materiału kryje się odpowiedzialność za drużynę. – Czuję ją – zapewnia Patryk. – Staram podpowiadać i podtrzymywać drużynę, gdy coś nie wychodzi. Zależy mi, żebyśmy byli zżyci. Jeśli jest możliwość, to też spotykamy się poza boiskiem – wymienia.

Nie da się nie zauroczyć

Trener Krzysztof Apolinarski przez dziewięć lat grał zawodowo jako bramkarz. Później został zaproszony, by spróbować swoich sił w blind footballu. Tak trafił do Śląska Wrocław, gdzie najpierw bronił, a następnie zaczął zajmować się trenowaniem zawodników. – Jest to swego rodzaju misja – przyznaje. – Nie da się nie zauroczyć tym sportem. Zwłaszcza jeśli ktoś lubi piłkę nożną i widzi zaangażowanie zawodników i zawodniczek. Tym bardziej sam muszę się zaangażować, by oni czuli, że mi na nich zależy i ich postępie – zaznacza.

Trenerem zespołu jest Krzysztof Apolinarski, były bramkarz Lecha Poznań i Warty Poznań (fot. Łukasz Gdak/wpoznaniu.pl)

Skład drużyny jest dość mocno zróżnicowany. – Część zawodników jest z nami od samego początku, pozostali dołączyli niedawno – wyjaśnia trener. – Pracujemy też nad motoryką osób z dysfunkcją wzroku. Na początku musieliśmy zacząć od nauki biegania i przemieszczania się z piłką. Osoby, które nigdy nie widziały, miały z tym problem. Poruszały się na sztywnych nogach. Jak widać efekt pracy, to aż chce się pracować – stwierdza.

Trener Apolinarski przyznaje, że cel społeczny jest ważniejszy niż ten sportowy. – Osoby z dysfunkcją wzroku nie mają zbyt wielu okazji, by uprawiać aktywność fizyczną – tłumaczy. – Nie ukrywamy, że cieszą nas wyniki. Gdy jechaliśmy na Puchar Polski, to chcieliśmy zrobić wynik, bo on daje radość i pokazuje, że warto pracować. Natomiast dla mnie ta aktywizacja jest najważniejsza. Dlatego zapraszamy wszystkie osoby bez względu, czy miały kontakt z piłką czy nie. Chodzi o sam ruch i pracę – dodaje.

Pewność siebie

Gdy trening dobiega końca, za bramką rozmawiają dwie zawodniczki: Natalia i Magda.

Natalia razem ze swoim narzeczonym dołączyła do drużyny pół roku temu. – Głównie dlatego, że nie ma wielu sportów, w których osoby z dysfunkcją wzroku mogłyby w pełni uczestniczyć – opowiada. – Wcześniej nie interesowałam się piłką nożną. Nie wiedziałam, o co w niej chodzi. Teraz uważam, że to dobra opcja, by trochę poćwiczyć i poprawić koordynację ruchową – stwierdza.

W treningu biorą udział trzy dziewczyny, które nie boją się starć z silniejszymi rywalami (fot. Łukasz Gdak/wpoznaniu.pl)

W trakcie gry najtrudniejszy dla Natalii jest lęk. – Boję się, że ktoś na mnie wpadnie, że ten „voy” nie do końca mnie ochroni – wyjaśnia. – Myślę, że te obawy są słuszne, bo mamy tutaj do czynienia z wielkimi mężczyznami – dodaje.

Magda o treningach dowiedziała się od koleżanki, która również należy do drużyny. – Stwierdziłam, że warto spróbować – mówi. – Cenię sobie te zajęcia, bo budują moją pewność siebie. Uczą też waleczności – zaznacza.

Zobacz też: Dom L’Arche. „Stół jest najważniejszym meblem”

Hubert Ossowski
Zdarzyło się coś ważnego? Wyślij zdjęcie, film, pisz na kontakt@wpoznaniu.pl