Fatalny błąd bramkarza Warty pozbawił Zielonych zwycięstwa ze Zniczem Pruszków. Mecz nie przyniósł kibicom zbyt wielu emocji.
Warta Poznań zmierzyła się w sobotę ze Zniczem Pruszków. Był to debiut dla Piotra Klepczarka, który zastąpił na stanowisku trenera Piotra Jacka. Nowy szkoleniowiec Zielonych wypowiadał się, że podstawą budowania drużyny będzie dla niego defensywa. Trudno odmówić mu słuszności. W poprzednich ośmiu spotkaniach Warta straciła bowiem aż 17 goli. W efekcie nowej taktyki kibice nie doświadczyli dziś jednak wielu emocji na stadionie.
5 minut prowadzenia
Warta w pierwszych 45 minutach przeważała nad rywalami. Zieloni stworzyli sobie więcej sytuacji i zdawali się kontrolować grę. Nieźle działała także lewa flanka. W 32. minucie przyniosła również efekt w postaci bramki. Maciej Żurawski dośrodkował do Kacpra Michalskiego, który pewnie umieścił piłkę w siatce.
Drużyna z Poznania nie nacieszyła się jednak prowadzeniem zbyt długo. Zaledwie po pięciu minutach Znicz wykonywał rzut wolny z okolic 40. metra. Z pozoru niegroźna sytuacja zmieniła się w bramkę wyrównującą wynik spotkania. Po dograniu w pole karne Radosława Majeckiego piłka minęła wszystkich piłkarzy, skozłowała i po prostu wpadła do bramki. Jędrzej Grobelny nie spodziewał się chyba, że nikt nie przetnie toru lotu futbolówki i w efekcie popełnił ogromny błąd.
Dołek Warty
Druga połowa nie przyniosła już zbyt wielu klarownych sytuacji do zdobycia bramki. Była to w większości gra w środku pola i nieudane akcje jednej i drugiej strony. Wynik już do końca się nie zmienił. Remis wywalczony ze Zniczem był dla Zielonych zaledwie piątym punktem w tym sezonie. Aktualnie zajmują oni 16. miejsce w tabeli i na razie niewiele wskazuje na poprawę sytuacji drużyny. Kolejny mecz będzie prawdziwym sprawdzianem dla nowego trenera. Warta zmierzy się z Wisłą Kraków 13 września.
Czytaj także: Jutro Ironman. Autobusy pojadą inaczej
