Zakończona runda była dla Lecha Poznań okresem intensywnym. 32 mecze rozegrane w niespełna pół roku, gra na trzech frontach oraz problemy zdrowotne kluczowych zawodników sprawiły, że, jak przyznaje trener Niels Frederiksen, była to jedna z najbardziej wymagających jesieni w jego karierze. Jednocześnie był to czas na wyciągnięcie wniosków, które mają zaprocentować wiosną.
Szkoleniowiec w wywiadzie dla klubowych mediów podkreślał, że mimo wahań formy udało się zrealizować wszystkie podstawowe cele: Lech awansował do ćwierćfinału Pucharu Polski, zapewnił sobie grę na wiosnę w europejskich pucharach oraz pozostał w realnej walce o mistrzostwo kraju. Choć w lidze zabrakło kilku zwycięstw, a liczba remisów była zbyt wysoka, sytuacja punktowa pozwalała patrzeć na dalszą część sezonu z umiarkowanym optymizmem.
Najtrudniejszym momentem była seria spotkań bez wygranej na przełomie października i listopada. To wtedy zespół wpadł w najdłuższy dołek formy, z jakim Frederiksen mierzył się w Poznaniu. Reakcja przyszła po listopadowej przerwie reprezentacyjnej. Kluczowa okazała się zmiana mentalności w grze defensywnej. Lech zaczął tracić wyraźnie mniej bramek, lepiej kontrolował przebieg spotkań i skuteczniej punktował, nawet mimo braków kadrowych w linii obrony.
Trener nie ukrywał też samokrytyki. Jedną z najważniejszych lekcji była potrzeba lepszego balansu w rotacji składem. Zbyt duża liczba zmian w krótkim czasie, szczególnie na początku sezonu, zaburzała rytm gry i współpracę między zawodnikami. Zdaniem szkoleniowca łatwiej jest zbudować solidną defensywę niż automatyzmy w ofensywie, a jesienią proporcje te nie zawsze były właściwe.
Patrząc w przyszłość, Frederiksen wierzy, że obecna kadra ma większe możliwości niż przed rokiem. Powroty kontuzjowanych piłkarzy oraz szerszy wachlarz opcji mają sprawić, że wiosną Lech stanie się zespołem bardziej stabilnym i przewidywalnym, w dobrym znaczeniu tego słowa. Ambicje pozostają wysokie: walka o mistrzostwo Polski, Puchar Polski i kolejne kroki w Europie. Jak podkreśla trener, najlepszy Lech wciąż jest przed nami.





