Cracovia Kraków zdecydowanie zdominowała pierwszą część gry. Przepłacili to jednak dużym zmęczeniem, co skrzętnie wykorzystał Lech. Finalnie Kolejorz wygrał 2:0.
W teorii Lech Poznań pojechał do Krakowa na mecz przyjaźni. W praktyce kibice otrzymali prawdziwy pojedynek w pierwszej połowie. To Kolejorz rozpoczął kreowanie sytuacji. Już na samym początku dobry strzał lewą nogą tuż sprzed pola karnego oddał Dino Hotić. Świetną sytuacją popisał się wtedy golkiper gospodarzy Henrich Ravas. Chwilę później role się jednak odwróciły i kontrolę nad spotkaniem przejęła Cracovia.
Dominacja Pasów
Pierwszą świetną sytuację Pasy miały z rzutu wolnego. Piłka ustawiona była bardzo daleko od bramki, ale złe ustawienie Bartosza Mrozka zachęciło wykonawcę stałego fragmentu gry do strzału. Bramkarz Lecha ledwo obronił piłkę, lecącą prosto w okienko. Plan Cracovii na to spotkanie wydawał się prosty – ugodzić Lecha w pierwszej połowie, najlepiej jak najszybciej. Gospodarze bardzo odważnie i agresywnie pressowali i często odbierali futbolówkę na połowie rywali.
Większość zawodników zespołu z Krakowa większą część czasu biegała na dużej intensywności. Kolejorz praktycznie nie miał możliwości rozgrywania akcji. Co więcej, gospodarze często prawie całym zespołem napierali na rozgrywającego Lecha na jego połowie, zmuszając niebiesko-białych do wybić i niecelnych zagrań górą. Przyjezdnym mimo sporych problemów udało się odeprzeć ataki rywali w pierwszej połowie i utrzymać remis do przerwy. Stanowczo pomógł w tym Bartosz Salamon, powracający do pierwszego składu po ponad 150 dniach przerwy.
Przebudzenie Lecha
Taki styl gry Cracovii kosztował zawodników mnóstwo sił. Po wyjściu na drugą część spotkania nie naciskali na rywali już tak wysoko. Dopiero po przerwie Lech Poznań miał w końcu okazję rozgrywać akcję i dłużej utrzymać się przy piłce. Pasy praktycznie nie kreowały sytuacji, a wiatr w żaglach Kolejorz wykorzystał już w 53. minucie. To tedy po zagraniu Afonso Sousy z bocznej strefy Mikael Ishak znalazł sobie miejsce w polu karnym i świetnie uderzył głową. Bramkarz był bez szans. Niebiesko-biali wyszli na jednobramkowe prowadzenie.
Lech, czując krew, poszedł za ciosem. Zaledwie cztery minuty później zawodnicy z Poznania wykreowali kolejną akcję bramkową, której bohaterem po raz kolejny został Ishak. Tym razem Szwed minimalną lukę w linii defensywy Cracovii i zagrał celną piłkę do Patrika Walemarka. Skrzydłowy, przeniesiony po przerwie na prawą stronę boiska, sprawnie przyjął futbolówkę i bezproblemowo podwyższył prowadzenie na 2:0.
Pełna kontrola nad meczem
Po zdobyciu dwubramkowej przewagi Lech zdecydowanie zwolnił tempo gry tak, aby piłkarze Cracovii nie poczuli gry i nie zdobyli bramki kontaktowej. Kolejorz bronił się doskonale i rozgrywał piłkę przy własnej bramce. Piłkarze zmuszali tym samym rywali do jeszcze większego wysiłku, budząc w nich tym samym zniecierpliwienie i większą skłonność do popełniania błędów.
Zespół z Krakowa już do końca spotkania praktycznie nie stworzył sobie groźnej sytuacji pod bramką Lecha Poznań. Kolejorz pewnie utrzymuje się na pierwszym miejscu w tabeli z trzypunktową przewagą nad drugą Jagiellonią Białystok.