26-letni mieszkaniec Kalisza, który w lipcu zostawił psa w rozgrzanym aucie i doprowadził do jego śmierci, usłyszał zarzuty.
Do tragicznych wydarzeń doszło w lipcu tego roku na jednej z ulic w Kaliszu. Przypadkowa osoba zauważyła, że w stojącym obok samochodzie leży nieprzytomny pies. Na dworze panowała wtedy bardzo wysoka temperatura.
Na ulicę Podmiejską w Kaliszu przyjechała policja i straż miejska. Funkcjonariusze wybili szybę w samochodzie. Dzięki temu udało im się wyciągnąć psa z pojazdu. W stanie agonalnym zwierzę trafiło do weterynarza. Lekarze próbowali ratować czworonoga. Schładzali jego ciało. Niestety pies nie przeżył. Podczas badań okazało się, że temperatura ciała czworonoga wyniosła blisko 60 stopni Celsjusza.
Po kilku godzinach od tego dramatycznego wydarzenia udało się zatrzymać właściciela czworonoga. Okazał się nim 26-letni mieszkaniec Kalisza. W momencie zatrzymania był pijany. Nie umiał wytłumaczyć policjantom, dlaczego zostawił zwierzę w samochodzie.
Policja wszczęła śledztwo w sprawie znęcania się nad zwierzęciem. Mężczyzna miał obowiązek stawić się na przesłuchanie w kaliskiej komendzie. Gdy się nie pojawił, prokurator wydał nakaz zatrzymania go i doprowadzenia. Postawiono mu wówczas zarzut znęcania się ze szczególnym okrucieństwem.
– Pozostawił psa w zamkniętym samochodzie w godzinach od 14 do 15. Temperatura wynosiła wówczas co najmniej 34 stopnie Celsjusza, co stanowiło zagrożenie dla życia zwierzęcia i w konsekwencji doprowadziło do jego zgonu – mówi tvn24.pl Maciej Meler, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.
Właściciel psa przyznał się do postawionego mu zarzutu, ale odmówił składania wyjaśnień. Ma dozór policyjny i zakaz posiadania zwierząt. Grozi mu do 5 lat więzienia.
czytaj także: Tragiczny wypadek. Ciężarówka z burakami potrąciła 55-latka