– Wierzę, że plakat może zapadać w pamięć, prowokować dyskusję, dopomagać w wyborach moralnych. Może współtworzyć nasze poglądy. Świata nie zbawi, ale może go wspierać – mówi nam Eugeniusz Skorwider, wybitny polski grafik, plakacista, wykładowca na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu.
Maciej Szymkowiak: Czy mógłby Pan podzielić się chwilą lub okolicznością, która zainspirowała Pana do skierowania swojego zainteresowania w stronę plakatu politycznego?
Eugeniusz Skorwider: Moja wrażliwość polityczna dała o sobie znać już na studiach w poznańskiej PWSSP. Plakat jako medium bardzo temu sprzyjał. W 1981 roku obroniłem dyplom w Pracowni Plakatu prof. Waldemara Świerzego. Jego tematem był plakat antyreklamowy. Był to zestaw kilkunastu plakatów o zabarwieniu satyrycznym, krytycznym wobec tamtej rzeczywistości. Jednocześnie moje prace podważały istnienie reklamy w kraju półek sklepowych wypełnianych octem i musztardą. Kilka miesięcy po dyplomie ogłoszono w tym kraju stan wojenny.
Czy istnieją konkretne wydarzenia lub zagadnienia polityczne, które Pana szczególnie inspirują przy tworzeniu plakatów?
Impulsem dla tworzenia plakatów są wydarzenia, które szczególnie mnie bulwersują. Irytacja jest tu paliwem do szybkiej reakcji. Dzięki internetowi mogę liczyć na widownię. Niektóre z wydarzeń są ulotne, dlatego jedynie szybkie działanie ma sens. Jest też pewne ryzyko „chybienia”, powodowane brakiem czasu na „przespanie się z pomysłem” – zweryfikowanie go. Ale są też sytuacje pozytywne, które wywołują mój entuzjazm. Wtedy także mam potrzebę wizualnej wypowiedzi. Np. Rocznica Okrągłego Stołu, plakat MARSZAWA zachęcający do wzięcia udziału w marszu. To przykłady zasilania pozytywnymi emocjami.
Jakie role odgrywają emocje oraz analiza w procesie wyboru tematu dla plakatu politycznego?
Moja poprzednia wypowiedź zahacza o te emocje właśnie. O wyborze tematu decyduje jego doniosłość, kontrowersyjność albo wręcz pewnego rodzaju szkodliwość. Pojawiają się wtedy konkretne cele. Takie jak: nagłośnić, ośmieszyć, zdemaskować, podważyć lub zakwestionować. Staram się podawać to w taki sposób, aby puenta należała do widza. Nienachalnie.
Jakie zmiany Pan dostrzega, jeśli chodzi o ewolucję plakatu politycznego w Polsce?
Plakat polityczny rozwija się dynamicznie. Mam na myśli plakat niezależny, nie ten na polityczne zlecenie. Do jego rozwoju mocno przyczynia się plakat typu self edition. To praca, która powstaje z potrzeby autora. On jest klientem i wykonawcą w jednym. Jest to dla artysty sytuacja dość komfortowa. Komfort osłabia jedynie brak honorarium. Plakat self edition – autorski można dziś łatwo zreprodukować (mam na myśli druk cyfrowy). Ma się on bardzo dobrze, również w przestrzeni wirtualnej. Szybkość dotarcia w odległe zakątki świata jest nie do przecenienia. Tak zwane zasięgi mogą odpowiadać temu, czym jest nakład druku.
Czy pamięta Pan ostatnie wydarzenia w Polsce, które spowodowały, że ludzie wyszli z plakatami na ulicę? Przypomina mi się Strajk Kobiet, który był prawdopodobnie jednym z najbardziej twórczych czasów dla tworzenia różnego rodzaju haseł, bon-motów, satyrycznych rysunków kierowanych w stronę rządu, ale może Pan pamięta inne.
Pamiętam. Sam uczestniczyłem w tych wydarzeniach. Podobały mi się niektóre spontanicznie sporządzone, pełne humoru i sarkazmu plakaty – transparenty. To „twórczość”, która dobrze świadczyła o pomysłowości i polocie ich autorów. Pamiętam też, iż wiele zaskakujących, inteligentnych plakatów widziałem na obu tegorocznych marszach w Warszawie. Najlepszym przykładem jest oczywiście „Konstytucja” Luki Rayskiego. To plakat, który trafił doskonale w czas i potrzeby.
Co musi zawierać „idealny plakat”, aby odpowiednio oddziaływać na widza i przykuć jego uwagę, jeśli widz na co dzień zewsząd jest atakowany obrazami (np. reklamami, wiadomościami), ale też tytułami newsów (często szokującymi, niekiedy clickbaitowymi)?
Kiedyś użyłem takiego sformułowania mówiącego, że „dobry plakat to taki, który na zatłoczonej ulicy jest w stanie zatrzymać spieszącego się przechodnia, aby go poruszyć”. Często przywołuję w takiej sytuacji przykład Shigeo Fukudy. Jest to plakat ”Victory 1945”. Na żółtym tle widzimy czarny pocisk skierowany w stronę wylotu czarnej lufy. Kompozycję dynamizuje diagonalne położenie tych elementów. Pisząc o tym raz jeszcze uświadamiam sobie, ile znaków muszę skreślić, aby opisać ten świetny antywojenny plakat, który dociera do widza bez zbędnych komentarzy. Przed Fukudą był jeszcze Tadeusz Trepkowski ze swoim „NIE”. Na błękitnym tle widoczny kształt bomby, w który wpisany jest fragment ruin. Skutek wpisany w przyczynę. Uniwersalny język, przekaz ciągle aktualny. Kolejnym świetnym przykładem jest plakat ekologiczny Niclausa Troxlera „Dead trees”. Przedstawia on zieloną polanę pełną czerwonych pni. Plakat, który świetnie funkcjonuje bez jakichkolwiek tekstów. Skłania do głębokiej zadumy. Ciągle aktualny (Lasy Państwowe).
Plakat polityczny jest na tyle aktualny jak długo żywy jest jego temat. Czy to działa na jego korzyść, czy niekorzyść? Czy w ogóle warto się starać, aby plakat był aktualny w dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości?
Uważam, iż zależy to od wagi wydarzenia. Może ono przyczynić się do powstania dzieła, trwałego swoim przekazem i świeżego artystycznie. Dwa wymienione przeze mnie wcześniej plakaty również odnosiły się do konkretnego wydarzenia – II Wojny Światowej, rezonując jednocześnie w przeszłość i przyszłość. Ważne jest, żeby plakat odnosił się do tematu, który porusza i miał czytelny przekaz. Są plakaty, które odegrały już swoją rolę, a jednak dalej żyją często bogatym życiem. Jest to wynikiem ogólnego zainteresowania plakatem na świecie i ogromnej roli kolekcjonerów, którzy pielęgnują ich byt i tym samym przyczyniają się do ciągle rosnącej popularności tego medium. Jest wiele krajów mających swoje międzynarodowe przeglądy plakatu, jak biennale i triennale. Te prestiżowe imprezy cieszą się ogromnym powodzeniem, przybywa uczestników. Patrząc na przykład Ameryki Południowej widać wyraźnie ten rosnący trend.
Czy uważa Pan, że artysta, tworząc plakat o tematyce politycznej, powinien kierować się zasadą obiektywizmu w swoich pracach, czy też może świadomie wyrażać swoje osobiste poglądy i zaangażowanie polityczne?
Artysta powinien być uczciwy. Sytuacja może być podobna do dyskusji, w której chcemy przekonać interlokutora do swoich racji. W jej ramach możemy stosować różne środki perswazji: figury retoryczne, żart, sarkazm. Zawsze jednak z zachowaniem szacunku do rozmówcy i jego inteligencji. W swoich plakatach nie ograniczam się do bezstronnego przedstawienia tematu. Jestem zaangażowany, chcę pokazać mój punkt widzenia. Wybór tego punktu widzenia nie jest działaniem obiektywnym. Moje prace są więc w takim sensie subiektywne. Opowiadam się w nich po stronie przeze mnie rozumianego dobra i przeciwko przeze mnie rozumianemu złu. Podobnie, jak w dyskusji chcę przedstawić swoje racje albo nawet do nich przekonać.
Na zakończenie: czy plakat ma moc sprawczą, aby zmienić czyjeś poglądy?
Wierzę, że plakat może zapadać w pamięć, prowokować dyskusję, dopomagać w wyborach moralnych. Może współtworzyć nasze poglądy. Świata nie zbawi, ale może go wspierać. Plakat w swoim lapidarnym przekazie jest w stanie doskonale wyręczyć długie werbalne wywody. Nawiążę na koniec do popularnego powiedzenia: „obraz wart tysiąca słów”.
Czytaj też: Street-art w Poznaniu. Popularność murali, czyli dzieła Kawu, Noriakiego i SomeArt