105 lat temu Polska odzyskała niepodległość. 11 listopada 1918 r. poznańska prasa spoglądała jednak w kierunku Berlina, gdzie doszło do abdykacji Wilhelma II Hohenzollerna i toczyła się niemiecka rewolucja. Tego dnia „Dziennik Poznański” ledwo wspomniał o Józefie Piłsudskim.
11 listopada 1918 r. przypadł w poniedziałek. O wydarzeniach z Warszawy mieszkańcy Poznania mogli się dowiedzieć dopiero na drugi dzień, gdy wyszedł nowy numer „Dziennika Poznańskiego”. Pismo założone przez Hipolita Cegielskiego, które początkowo reprezentowało tendencje liberalno-ziemiańskie, a następnie konserwatywne, donosiło 12 listopada 1918 r. głównie o sytuacji w Niemczech.
Niemiecka rewolucja w 1918 r.
Najważniejszym tematem wydania była abdykacja cesarza Wilhelma, która nie zdołała powstrzymać wybuchu rewolucji w Niemczech. „W dniu jednym, w jednej chwili nieledwie zmiotła z widowni publicznej wszystkie prawie urządzenia polityczne, wszystkie podstawy dotychczasowego ustroju państwowego. I to w klasycznym kraju militaryzmu i biurokratyzmu, zabezpieczonym, jak się zdawało, tysiącznemi i niezłomnemi środkami i sposobami przeciwko wszelkim wewnętrznym wstrząśnięciom. Burza, rozpętawszy się w północnych Niemczech, w głównych siedzibach marynarki, lotem błyskawicy ogarniać zaczęło jedno miasto po drugim, jeden kraj niemiecki po drugim, aż wreszcie onegdaj wtargnęła do głowy i serca państwa, Berlina, aby i tam odnieść triumf zupełny (pisownia oryginalna – red.)” – donosił „Dziennik Poznański” na pierwszej stronie.
Nie zabrakło relacji z samego Berlina. „Dziennik Poznański” donosił, że w drugim dniu rewolucji gmach parlamentu był zajęty przez wojska powstańcze. „Straż, składająca się z 200 ludzi, rozłożyła się w nocy w wielkiej hali parlamentu, i wszystkie ubikacje noszą wyraźne ślady tego nocnego zgromadzenia”.
Gazeta donosiła też o ofiarach śmiertelnych. „W nocy wniesiono do gmachu parlamentu 2 zabitych, zastrzelonych na ulicy. Obydwaj byli nieuzbrojeni”. Informowała też, że „parlament również i dziś przed południem sprawia wrażenie głównej kwatery rewolucyjnej”.
„Uzbrojone automobile stoją przed wejściem do parlamentu. Posterunki z hełmami żelaznemi na głowie wzbraniają wejścia wszystkim nieuprawnionym. W hali parlamentu złożone są karabiny straży, marynarzy i gwardii. W biurach gorączkowa praca: Telefony dzwonią bez ustanku. Ciężkim krokiem wchodzą żołnierze i żądają przynależnej żywności. Otrzymują tu wskazówki udania się do koszar. Lotnik z olbrzymią czerwoną odznaką wchodzi z ważną wiadomością. Pracujący w pokoju poseł dzwoni do telefonu. Połączenie z Monachium. Niedługo trwa, a słychać cichy głos rady robotniczej i żołnierskiej w Monachium” – opisywał dziennik.
Powrót Piłsudskiego do Warszawy
Poznańska gazeta na drugiej stronie donosiła o „zwinięciu generał-gubernatorstwa warszawskiego”. „P. kanclerz Rzeszy zarządził, że zarząd kraju na terenie generał-gubernatorstwa należy przekazać polskiemu rządowi państwowemu przed dn. 1 grudnia 1918 r.” – podawał „Dziennik Poznański” za „Deutsche Warschauer Zeitung”.
Pismo informowało powrocie Józefa Piłsudskiego. „Wczoraj wrócił do Warszawy. W nocy wojska niemieckie były zaalarmowane, aby się bronić przeciwko możliwym napaściom. Patrole polskiego wojska i milicji przechodzą dziś ulicami”.
Podano też informację o telegramie nadanym do Poznania z Warszawy. „Warszawa, 11 listopada. Rada regencyjna wysłała do polskiej frakcji w Poznaniu telegram, w którym powiedziano: «Okupacja niemiecka przestała istnieć. Wzywamy reprezentantów frakcji, aby przybyli do Warszawy w celu utworzenia rządu narodowego»”.
Szturm na więzienie we Wronkach
W wydaniu zamieszczono też kronikę – wiadomości miejscowe. Podjęto temat równouprawnienia kobiet polskich. „Organizacje kobiece w Wielkopolsce, w Prusach, na Śląsku i wychodźtwie obradowały od pewnego czasu nad sprawą politycznego równouprawnienia kobiet i uchwaliły w odpowiednim czasie, skoro zewnętrzne okoliczności na to pozwolą, zwrócić się do czytelników miarodajnych o przyznanie im tych praw, jakie wynikają z ponoszenia obowiązków i ciężarów we własnem państwie”.
Przekazano też informację o zebraniu Wydziału teologicznego Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu, które odbyło się 14 listopada o godzinie 5 po południu w gmachu Towarzystwa przy ulicy Wiktorii 26/27.
Relacjonowano też wydarzenia z Wronek. „Nadeszła telegraficzna wiadomość, że o godzinie 11 publiczność zamierza szturmem wziąść więzienie centralne. Rada żołnierzy i robotników wysłała natychmiast dr. St. Krzyżankiewicza dodając mu do pomocy 40 uzbrojonych żołnierzy, aby spokój zaprowadzić. O ile automobil dojedzie na czas, nie ma obawy, aby więźniowie pouciekali (…). Donosimy o tem dla uspokojenia publiczności” – podkreślił dziennik.
11 listopada: „Dzień słońca, dzień radości”
„Dziennik Poznański” informował też o wiecach powszechnych „dla obywateli-Polaków miasta Poznania”. Odbyły się one 12 listopada 1918 r. „wieczorem o godzinie 7 w ogrodzie Zoologicznym i w Bazarze na starej sali”.
„Przemawiać będą na nich w sprawie wypadków chwili obecnej wybitni mówcy współ-obywatele. Wzywając do zachowania powagi i ładu, zapraszamy na nie Obywateli naszego miasta” – zaznaczył Komitet Obywatelski.
Pismo opublikowało też artykuł pt. „Poznań pod znakiem rewolucji”. „Mieszkańcy miasta Poznania przeżyli wczoraj znowu wielki dzień. Pierwsze drżenie ogromnego przewrotu społecznego wstrząsnęło niem. Pierwszy dzień rewolucji był dniem słońca, był dniem radości” – donosiła poznańska prasa.
„Dziennik Poznański” we wspomnianym przewrocie społecznym dostrzegał wpływ niemieckiej rewolucji. „Wiadomość o przewrotach w Berlinie rozeszła się lotem błyskawicy. Jeszcze w sobotę wszyscy mówili o ustąpieniu cesarza. O dokonanym fakcie zapomniano w niedzielę. Jeden z ważnych wypadków ostatnich pięćdziesięciu miesięcy dokonał się, minął i należy do przeszłości”.
Żołnierze bez kokard
Tego dnia prasa donosiła o tłumach ciekawych, a także o pojawieniu się żołnierzy na ulicach miasta bez kokard i odznak pułkowych.
„Witano ich z żartami. De facto pewnie mało kto wierzył, iż wieczorem ani jednego innego żołnierza w Poznaniu nie będzie. Nagle około południa rozeszła się wiadomość, że na Winiarach zawiązała się rada żołnierzy i robotników. Już w pół godziny później nie wątpił nikt, iż miasto spokojnie pod jej rządy się podda. Rozpoczęło się zdejmowanie kokard i odznak. Żołnierze zdejmowali je ze śmiechem i z radością. Niektórzy oficerowie też. Ale widywano i sceny inne. Tam oficer jakiś oparty o mur domu z zaciśniętymi zębami chce się bronić. Trwa to jedną chwilę. Dwóch żołnierzy chwyta go za ręce i odgina je w tył. Dwóch innych spokojnie bagnetem odcina naramienniki. Oficerowi po twarzy płyną łzy”.
Dwóch oficerów chciało się ratować ucieczką. „Wskakują na tylną platformę tramwaju. Tramwaj rusza, a za nim setki żołnierzy z krzykiem ogłuszającym. Kilku żołnierzy wskakuje na przednią platformę i zmusza motorowego do wstrzymania tramwaju. W tej samej chwili inni wdrapują się na tylną platformę i siłą oficerom zrywają odznaki. Nici niewojenne widocznie nie pękają. Za to płaszcze w sekundzie zmieniają się w strzępy. Trzech z nich w świetnych kawaleryjskich mundurach ku szalonej radości publiczności dobrowolnie kokardy odrzuca. Widzi to jakiś starszy pan, niewątpliwie stały czytelnik poznańskiego «Tageblattu». Widzi to i mówi głośno po niemiecku: «Gdyby to mój syn był, zastrzeliłbym go»”.
W Poznaniu nikt nie ucierpiał
O godz. 3 po południu w mieście pojawili się żołnierze z czerwonymi opaskami na rękach. Mieszkańcy Poznania dostrzegli w nich życzliwość, czyli cechę, której wcześniej nie widzieli u stróżów porządku.
Na Starym Rynku odczytano odezwy „Rady żołnierzy”. Tylko po niemiecku. „Wogóle zdawaćby się mogło, że ruch socjalistyczny przygłuszył ten narodowy. Żołnierz pewien nawet wygłasza łamaną polszczyzną przemowę, która się kończy słowami: «Nie chcemy rządów polskich, chcemy bolszewicki». Tłum słucha i milczy? Czy milczenie to strach oznacza, czy zgodę?”.
Mieszkańcy zgromadzili się też na placu Wilhelmowskim. „Pod wieczór nadzwyczajne dodatki przynoszą warunki rozejmu. Niemcy pewnie czytają je z rozpaczą. Polacy też ze ściśniętem sercem. Belgja, Alzacja mają być zaraz ewakuowane. Królestwo bez oznaczenia terminu. Więcej nic…”.
„Dziennik Poznański” opisał reakcję zgromadzonych na odezwę Komitetu obywatelskiego. „Publiczność ogarnia radosne podniecenie. Odezwę w kilku miejscach odczytują głośno. Brzmią okrzyki: «Niech żyje Polska». Obawy popołudniowe mijają zupełnie. Nie, Poznań to polskie miasto. Uczucia narodowego nie stłumiły w nim gwałty rządu dawnego – nie przyduszą go też hasła rad żołnierzy. Dla nas wciąż jeszcze przedewszystkiem jeden ideał istnieje. Jeśli potem reformy społeczne okażą się konieczne, zaprowadzimy je sami – u nas” – podawała gazeta.
Co ważne, dzień ten minął w Poznaniu spokojnie, bez rozlewu krwi. „Poznań się cieszył, lecz widział, że stoi teraz przededniu wielkich, świętych, naszych zadań” – zakończył „Dziennik Poznański”.