Lech Poznań pokonał Puszczę Niepołomice 4:1. Pierwsze minuty meczu były szalone, padły w nich dwa gole, ale później Kolejorz już miał pełną kontrolę nad tym, co działo się na boisku.
Lech przystępował do meczu z Puszczą Niepołomice po sromotnej porażce 0:5 w Szczecinie. Starcie z beniaminkiem z Małopolski, który znajdował się przed tym spotkaniem na trzecim miejscu od końca, a więc w strefie spadkowej, wydawało się idealną szansą, by zdobyć 3 punkty po ostatniej klęsce. I rzeczywiście w grze poznaniaków można było zauważyć wyższą kulturę piłkarską.
Lech Poznań rozpoczął mecz w składzie: Mrozek – Pereira, Blažič, Milić, Andersson – Karlström, Murawski – Ba Loua, Marchwiński – Ishak, Velde.
Gol na 1:0 w pierwszej akcji w meczu
W 2. minucie, w pierwszej ofensywnej akcji Lecha, Jesper Karlstrom posłał prostopadłe podanie do Mikaela Ishaka, natomiast Szwed zagrał wzdłuż bramki. Tam, kilka metrów przed bramką, był Adriel Ba Loua. Iworyjczyk okazał się sprytniejszy od obrońcy rywali i strzelił gola.
W 4. minucie było… 1:1
Puszcza szybko odpowiedziała na gola dla Lecha. Po dwóch minutach gracze z Małopolski przeprowadzili akcję prawą stroną boiska. Po centrze Stępnia karygodnie zachował się Blazić. Obrońca Lecha nie trafił w piłkę, dzięki czemu mógł paść przypadkowy gol dla gości. Piłka bowiem trafiła w klatkę piersiową Kamila Zapolnika i tak doszło do wyrównania.
W 23. minucie Lech próbował wyprowadzić szybką kontrę. Wyglądało to obiecująco po efektownym dryblingu Velde, który przerzucił piłkę na prawe skrzydło do Ba Louy. Iworyjczyk jednak zbyt długo poprawiał sobie piłkę, co sprawiło, że początkowo szybki atak stracił tempo i goście odpowiednio się ustawili.
Po golu na 1:1 Puszcza zdecydowała się na ostrożną grę, Lech miał szansę, by spróbować swoich sił w ataku pozycyjnym, jednak w akcjach Kolejorza brakowało zdecydowanie płynności i elementu zaskoczenia. Szyki obronne Puszczy udało się rozerwać dopiero w 36. minucie, gdy Velde wypatrzył na lewej stronie Ba Louę. Iworyjczyk jednak nie potrafił zachować zimnej krwi i trafił piłką w bramkarza gości.
Gol do szatni
W 43. minucie Ba Loua być może mimowolnie zgrał piłkę do Karlstroma, który sfinalizował akcję ofensywną Lecha mocnym strzałem zza pola karnego, z osiemnastego metra. Lech zasłużył na tego gola, bo miał wyraźną przewagę przez kilkadziesiąt minut.
Ishak huknął pod poprzeczkę
W 51. minucie Velde podał do Ishaka, który zdecydował się na mocny strzał z około 20 metrów. Piłka wpadła w samo okienko bramki Puszczy. Kilka minut później Karlström przymierzył w równie efektowny sposób, jednak piłka po jego strzale nieznacznie przeleciała nad poprzeczką.
W drugiej połowie już na boisku niewiele się działo. Lech, uzyskawszy dwubramkową przewagę, nie miał chęci, by forsować tempo w poszukiwaniu kolejnych goli. Puszcza natomiast była bezradna. Chociaż w 80. minucie mogła złapać kontakt z Lechem. Wtedy Pięczek zagrał w pole karne, a pięć metrów od bramki Bartosza Mrozka był Craciun, który kopnął tuż obok słupka.
W doliczonym czasie gry po rzucie rożnym Antonio Milić głową skierował piłkę do bramki. Ustalił wynik na 4:1.
Teraz przerwa na kadrę
To zwycięstwo nad beniaminkiem na pewno poprawi nastrój w zespole Lecha przed przerwą na mecze reprezentacji. Lechici wrócą do gry w lidze dopiero 21 października. Wtedy również przy Bułgarskiej zagrają z ŁKS-em.
Czytaj także: Filip Marchwiński z powołaniem do kadry!