Do dramatycznych scen doszło w Luboniu. Właściciel zostawił psa w nagrzanym aucie. Termometry na zewnątrz pokazywały 30 stopni Celsjusza w cieniu. Gdyby nie interwencja przypadkowej osoby, zwierzę skonałoby w męczarniach.
W czwartek 4 września policjanci z Lubonia otrzymali zgłoszenie, że na jednej z ulic w aucie zamknięty jest pies. Przez szybę – jak relacjonował świadek – było widać, że zwierzę cierpi. Tego dnia temperatura na zewnątrz oscylowała w okolicach 30 stopni Celsjusza. W takich warunkach wnętrze samochodu nagrzewa się błyskawicznie nawet do około 60-70 stopni. Dla psa, czy nawet człowieka to śmiertelna pułapka.
Świadek poprosił, aby na miejsce przyjechał patrol policji.
– Chcąc jak najszybciej pomóc zamkniętemu w samochodzie psu mundurowi podjęli próbę ustalenia i odnalezienia właściciela pojazdu. Ponieważ w pobliskiej szkole odbywało się zebranie rodziców istniało duże prawdopodobieństwo, że poszukiwana przez policjantów osoba znajduje się na terenie szkoły. Po odwiedzeniu wszystkich sal, w których odbywały się spotkania, policjanci nie napotkali jednak właściciela samochodu – informuje mł. asp. Anna Klój z poznańskiej policji.
Gdy mundurowi wrócili na parking pies nadal leżał na fotelu. Oddychał bardzo szybko z wyciągniętym językiem. Gdy okazało się, że wszystkie drzwi i okna w aucie są zamknięte, policjanci podjęli decyzję o wybiciu szyby i wyciągnięciu psa z samochodu.
– Mundurowi natychmiast przenieśli zwierzę do cienia, podali wodę. Następnie przekazali psa pod opiekę firmy, która posiada miejsce czasowego pobytu zwierząt – informuje Anna Klój.
fot. źródło: policja
Po ponad godzinie od policyjnej interwencji na miejscu pojawił się właściciel pojazdu.
– W rozmowie z policjantami mężczyzna bagatelizował całą sytuację, jakby nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństwa jakie groziło jego czworonogowi w związku z przegrzaniem – dodaje Klój.
Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt, pozostawienie psa w zamkniętym samochodzie w upalny dzień może zostać zakwalifikowane jako znęcanie się nad zwierzęciem. Właścicielowi grozi za to kara nawet do 3 lat pozbawienia wolności.
czytaj także: Skradł katalizatory za ponad 300 tys. złotych. Stanie przed sądem