Warta wygrała ze Śląskiem Wrocław 3:1 po emocjonującym meczu. Znowu dobry występ zaliczył Kajetan Szmyt, który był obserwowany przez współpracowników selekcjonera reprezentacji Polski.
Na meczu obecni byli asystenci Fernando Santosa, który przebywa jeszcze w Portugalii, w tym dobrze znany kibicom Ekstraklasy Grzegorz Mielcarski. Jak podkreślali komentatorzy Canal+Sport, na pewno Kajetan Szmyt pokazał im się z dobrej strony i to on był najdokładniej obserwowany przez tych wysłanników selekcjonera polskiej reprezentacji.
Warta miała pecha na początku meczu. Już w 3 minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę do własnej bramki skierował Robert Ivanov. Jednak na odpowiedź Zielonych nie trzeba było długo czekać. Już w 12 minucie Adam Zrelak doprowadził do wyrównania.
W 18 minucie po rzucie rożnym dla Warty Niilo Mäenpää oddał strzał, który był jednak niecelny, piłka przeleciała nad poprzeczką bramki Śląska. W 25 minucie wydawało się, że będzie 2:1 dla Warty, ale sędzia nie uznał gola strzelonego przez Adama Zrelaka, ponieważ napastnik był na spalonym. Tym razem Śląskowi dopisało szczęście, ale trzeba dodać, że snajper Zielonych często dawał się we znaki piłkarzom z Wrocławia.
W 29 minucie chwalony po ostatnich derbach Poznania Kajetan Szmyt wykorzystał błąd Rafała Leszczyńskiego i świetnie przymierzył zza pola karnego, trafiając na 2:1. Pierwszy raz w tym sezonie Warta potrafiła wyjść na prowadzenie, przegrywając 0:1.
Na stadionie w Grodzisku Wielkopolskim byli dziś specjalni goście:
W 44 minucie z powodu kontuzji Jakub Kiełb musiał opuścić boisko, a zastąpił go Kamil Kościelny. W pierwszej części spotkania były częste problemy płynnością gry, kilka przerw na analizę VAR czy w związku z koniecznością opuszczenia murawy przez Kiełba. Dlatego arbiter Bartosz Frankowski doliczył aż 5 minut.
Trzeba przyznać, że Warta odpowiedziała najlepiej jak mogła na gola dla Śląska, a gracze z Dolnego Śląska w szczęśliwy sposób objęli prowadzenie, by przez kolejne minuty pierwszej odsłony rywalizacji nie zaprezentować nic ciekawego. Znamienne, że Śląsk zdobył bramkę dzięki samobójczemu trafieniu i nie oddał żadnego celnego strzału do przerwy.
Po przerwie Śląsk zagrał z większym zdecydowaniem, nie tak bezbarwnie jak w pierwszej połowie. W 59 minucie duet Yeboah-Exposito przeprowadził ciekawą akcję, ten drugi zagrał w uliczkę do wbiegającego Niemca, ale udanie interweniował Adrian Lis. 3 minuty później Śląsk miał okazję na wyrównanie. Exposito dośrodkował na głowę Schwarza, ale znowu świetnie spisał się bramkarz gospodarzy.
Śląsk nie wykorzystał lepszego okresu gry, to Warta zadała kolejny cios. A konkretnie w 70 minucie Miłosz Szczepański trafił do siatki. Kwadrans przed końcem Patryk Szwedzik zdobył bramkę kontaktową, jednak sędzia po weryfikacji VAR nie uznał gola, był spalony.