Kurię w Poznaniu zaskarżył Piotr Adamczak, którego w dzieciństwie molestował ksiądz Jerzy Przybylski. Mężczyzna od 20 lat zmaga się z depresją, bierze psychotropy i miał trzy próby samobójcze. Założył zrzutkę z prośbą o pomoc. Pomimo psychicznego wykończenia, chce wrócić do pracy.
Piotr Adamczak ma 44 lata i wychowywał się we wsi Wojnowice, w Wielkopolsce. Jako dziecko miał całkiem dobry kontakt z matką, ale dużo gorszy z ojcem. Twierdzi, że nigdy nie wykształciła się między nimi więź rodzicielska. Chłopiec nie czuł się ważny, rzadko słyszał „kocham cię”. Jego życie zmieniło się, gdy w 1990 roku w parafii pojawił się nowy proboszcz – ks. Jerzy Przybylski. Duchowny zaczął uczyć w lokalnej podstawówce, a uczniowie, wraz z Piotrem Adamczakiem, zostawali ministrantami. To właśnie wtedy chłopiec poczuł, że ktoś się nim interesuje.
Dwie sytuacje, które zniszczyły mi życie
Ksiądz zabierał ministrantów na przejażdżki, przytulał ich, spędzali wspólnie dużo czasu. Dla 12-letniego Piotra nie było to jednak nic złego. Piekło zaczęło się później.
Były dwie sytuacje, które zniszczyły moje życie. Nie spodziewałbym się wtedy, jako niewinne dziecko, że od strony duchownego spotka mnie coś takiego – pisał w liście do Arcybiskupa Stanisława Gądeckiego w 2017 roku, Piotr Adamczak.
Pierwszą sytuacją było wycinanie karteczek na roraty przez Piotra i kolegę. Mężczyzna opisuje, że ksiądz w pewnym momencie usiadł na kanapie, obrócił ich głowy i zaczął się masturbować. Piotr mówi, że uznałby to za przewidzenie, gdyby nie koszmar, który przeżył kilka dni później. Duchowny zakluczył drzwi od kuchni na plebanii, gdy chłopiec przyszedł go odwiedzić.
Ściągnął mi spodnie, majtki i masturbował mnie. Byłem sparaliżowany, nie wiem dlaczego tak się stało. Nie rozumiałem tego wtedy – pamiętam drogę do domu całą płakałem – opisuje dalej w liście Piotr Adamczak.
Próby samobójcze i apostazja
W tamtym momencie Piotr nikomu nie powiedział, co się stało na plebanii. Rodzina dowiedziała się dopiero po 20 latach, po jego pierwszej próbie samobójczej. Matka przeczytała w dokumencie ze szpitala psychiatrycznego, że jej syn przeżył traumatyczną sytuację w dzieciństwie. Wtedy zapytała go o księdza Jerzego Przybylskiego.
W 2016 roku Piotr Adamczak zdecydował się na akt apostazji. Zawiadomił także kurię w Poznaniu o wykorzystaniu seksualnym przez ks. Przybylskiego. W tej sprawie korespondował z nim ks. Jan Glapiak, delegat Księdza Arcybiskupa ds. ochrony dzieci i młodzieży. Polecił mężczyźnie napisanie pisma. Dopiero w 2021 roku Kuria Metropolitalna w Poznaniu poinformowała Adamczaka, że Abp. Stanisław Gądecki uznał Jerzego Przybylskiego winnym zarzucanego mu przestępstwa. Obyło się jednak bez konsekwencji prawnych. Pomimo wyrazu żalu i współczucia ze strony kościoła, ksiądz otrzymał jedynie karę wydalenia ze stanu duchownego.
Kościół nie chce płacić
Wtedy Piotr postanowił zawalczyć o przeprosiny i zadośćuczynienie w wysokości miliona złotych. Archidiecezja, pomimo wcześniejszych zapewnień, zaprzeczyła opisanym zdarzeniom, czyli molestowaniu przez księdza Jerzego Przybylskiego. Prokuratura 3 razy umorzyła śledztwo z powodu przedawnienia, bo od sprawy minęło ponad 30 lat. Piotr Adamczak złożył teraz pozew cywilny. Rozprawa odbędzie się 25 listopada 2022 roku.
Walka o sprawiedliwość trwa od 2016 roku. Sprawa ta wykończyła mnie zdrowotnie i finansowo. Proszę was o wsparcie. Chcę naprawdę wrócić do pracy, ale potrzebuję pomocy finansowej, żyję z mopsu. – pisze w opisie zrzutki.