Poznańskie „rury” to tradycyjne wypieki, które można spotkać w okolicach cmentarzy, szczególnie w okresie Wszystkich Świętych. Rury stały się lokalnym specjałem, a ich sprzedaż to już tradycja, która sięga dekad i co roku przyciąga nie tylko mieszkańców, ale również odwiedzających spoza miasta.
Rury są słodkimi ciastkami wygiętymi w łuk, przygotowanymi z ciasta na bazie miodu spadziowego, karmelu i skrobi, bez jajek, tłuszczu i mleka. Choć ich smak i wygląd są wyjątkowe, historia rur sięga jedynie około stu lat. Wypieki zawdzięczają swą nazwę kształtowi przypominającemu rurę piecyka, na której niegdyś miały być pieczone. Dziś, aby nadać im odpowiedni kształt, zostawia się je na butelce lub na wałku.
Jak głosi legenda
O tradycji wypiekania rur opowiada poznańska legenda. Zgodnie z nią podczas procesji Bożego Ciała na Starym Rynku zaczęła grać strażacka orkiestra, a wówczas echo muzyki odbiło się od kamienic z taką siłą, że z dachów zaczęły spadać dachówki. Choć mogły one poważnie zranić uczestników procesji, żadna nie wyrządziła krzywdy – rozbijały się tuż obok, co ludzie uznali za cud. Na pamiątkę tego wydarzenia siostry zakonne wypiekały piernikowe ciasteczka w kształcie dachówek, które później przyjęły formę zaokrąglonych rurek, jakie znamy dziś jako poznańskie „rury”.
Stąd rury można kupić nie tylko raz w roku, na Wszystkich Świętych, ale także z okazji innego kościelnego święta – wspomnianego w legendzie Bożego Ciała.
Nie tylko Poznań ma swój wypiek
Przysmaki sprzedawane przy nekropoliach to domena nie tylko Poznania. W niektórych regionach Polski sprzedawane są cukierki, w innych obwarzanki. Ma to osłodzić zwykle smutną wizytę na cmentarzu.
– Podobne zwyczaje są w innych miastach. W Warszawie mają pańską skórkę, w Krakowie miodek turecki, zwany też trupim. To, że akurat w Poznaniu je się rury, jest raczej dziełem przypadku – mówi dr Arkadiusz Jełowicki z Narodowego Muzeum Rolnictwa w Szreniawie.
Poznańskie rury można kupić za około 5 zł.