Bodo dominowało w pierwszym meczu, choć nie było w stanie zdobyć bramki. Wtedy bukmacherzy, to norweski zespół stawiali w roli faworyta. Teraz jest odwrotnie. Lech zagra przed swoimi kibicami. Wciąż jest wolnych kilka tysięcy miejsc.
NA REMIS W NORWEGII
Lech Poznań w pierwszym meczu z Bodo/Glimt zremisował 0:0. Wielu kibicom nie podobał się jednak styl drużyny z Poznania. Kolejorz nie przeprowadził wielu akcji, a przez większość czasu murował swoją bramkę. Najlepszą sytuację w meczu miał jednak Filip Marchwiński. Z kilku metrów przestrzelił i piłka poszybowała nad bramką.
LECH FAWORYTEM
Teraz jednak to Lech będzie grał przed swoją publicznością, a przez bukmacherów uważany jest za faworyta. Kursa na Kolejorza wynosi 2.16, podczas gdy na Bodo 3.25. Nic w tym dziwnego. W rozgrywkach europejskich stadion przy Bułgarskiej jest prawdziwą twierdzą. Niebiesko-biali pokonali tutaj jednego z kandydatów do wygrania Ligi Konferencji Villarreal aż 3:0.
U siebie i z naszymi fanami to będzie inna rywalizacja. Będziemy walczyć o zwycięstwo. Czekam z niecierpliwością na czwartkowy mecz. Wiem, że tu będzie jak w piekle. – skomentował prawy obrońca Joel Pereira.
Mecz cieszy się sporym zainteresowaniem wśród kibiców. Nie powinno to dziwić, ponieważ Lech może osiągnąć duży sukces, jak na warunki polskiej piłki. Od 32 lat żaden klub z Ekstraklasy nie wygrał dwumeczu w europejskich pucharach. Fani wykupili już sporą część biletów. Jak poinformował nas jednak rzecznik prasowy klubu, wciąż dostępne jest prawie 6,5 tysiąca wejściówek.
BĘDZIE CIĘŻKO
Przed Kolejorzem stoi duże wyzwanie. Według globalnego rankingu klubów piłkarskich FiveThirtyEight, Bodo plasuje się na 104. miejscu, natomiast Lech aż 70 pozycji niżej. Co więcej, rywale Kolejorza dokonali wielu wzmocnień w ostatnim okienku transferowym. Zakupili między innymi 4 obrońców, w tym wielokrotnego reprezentanta Norwegii Omara Elabdellauiego.