Robili bajgle dla strażaków. Teraz grozi im plajta

Nie wiedzą co powiedzieć swoim pracownikom. Mają czekać, czy nie ma szans na to aby szybko wrócili do pracy? Przedsiębiorcy z Kraszewskiego walczą o przetrwanie.

Bajgle Króla Jana mieszczą się naprzeciwko kamienicy, która spłonęła. Mieszkańców budynku vis-à-vis Kraszewskiego 12 również ewakuowano.

– Przede wszystkim w ogromie tej tragedii zdajemy sobie sprawę, że możemy mówić o szczęściu w nieszczęściu. Zdajemy sobie sprawę, że są osoby zdecydowanie bardziej poszkodowane. Jesteśmy myślami przy wszystkich ofiarach jest tragedii. Byliśmy na miejscu chwilę po godzinie 3. Przeżywaliśmy to na bieżąco. Mamy wybite okna od strony frontowej oraz od strony zaplecza. Mamy też niewielkie straty w środku, z powodu szkła, które wpadło do środka. Podjęliśmy już działania aby zabezpieczyć front naszej kamienicy. Znajoma firma wstawi nam tymczasową szybę – mówi Bartosz Stanny, właściciel restauracji Bajgle Króla Jana.

rel="nofollow"

fot. Łukasz Gdak

Znajdująca się przy lokalu parafia udostępniła przejście pracownikom lokalu gastronomicznego. Dzięki temu niektórzy pracownicy mogą korzystać z bocznego wejścia, które prowadzi przez pobliski parking. Bajgle mogą być w dalszym ciągu wypiekane. Właściciele zastanawiają się nad wdrożeniem innej formy sprzedaży jedzenia. Przejście nie jest jednak udostępnione dla klientów.

– To jest oczywiście za porozumieniem ze służbami. Nie mamy prawa wychodzić przed lokal. Uruchomiliśmy część piekarniczą i możemy zaopatrywać nasz drugi lokal. Przynajmniej ochroniliśmy te miejsca pracy, które mamy w drugim lokalu. Może on funkcjonować w sposób niezakłócony. Wejście z boku jest dla nas tylko po to abyśmy mogli wypiekać i aktywować część pracowników – dodaje właściciel.

Walka o przetrwanie i pracowników

Bajgle Króla Jana to jeden z lokali, który znajduje w tak zwanej strefie zero. Lokale tam są wyłączone z użytkowania. Nie ma możliwości aby klienci i pracownicy weszli na ulicę Kraszewskiego w obrębie budynku o numerze 12. Jak długo potrwa taka sytuacja? Tego jeszcze nikt nie wie. Z nieoficjalnych informacji wynika, że może to trwać przez około miesiąc. Nie jest jednak pewne czy się nie przedłuży. Każdy kolejny dzień zamknięcia ulicy Kraszewskiego oznacza straty dla tamtejszych przedsiębiorców ale również dla osób przez nich zatrudnionych. Nie mają pewności, że będą mieli dokąd wrócić do pracy.

fot. Łukasz Gdak

– Pod znakiem zapytania stanęło nasze dalsze funkcjonowanie w tym miejscu. Nie wiemy kiedy zostanie przywrócony ruch na ulicy Kraszewskiego i kiedy nasi pracownicy będą mogli wrócić do pracy. To martwi nas najbardziej. Wiemy, że nie możemy oczekiwać od służb szybkich deklaracji. Trwa m.in. dochodzenie prokuratury. Nasi pracownicy zadają nam pytania kiedy będą mogli wrócić do pracy. Z nieoficjalnych informacji wiemy, że Miasto będzie starało się przywrócić ruch na chodniku po naszej stronie ulicy. Nie jest to jednak oficjalne, więc ciężko przywiązywać do tego większą wagę – mówi Bartosz Stanny.

– Na ten moment najważniejsze dla nas jest przywrócenie naszego zespołu do pracy. O ile możemy udźwignąć ciężar finansowy wynikający z wypłaty wynagrodzeń przez jakiś krótszy okres, to w dłuższej perspektywie jest to niemożliwe. Bez dochodów będzie ciężko wypłacić wynagrodzenia. Ciężko też odpowiedzieć pracownikom czy mają szukać innej pracy, czy jest realna szansa na przywrócenie działalności. Myślimy o tym aby wprowadzić catering, może jakieś firmy będą chciały zamówić lunche – dodaje właściciel restauracji.

Lokalna pomoc w niedzielę

Właściciele kawiarni i restauracji przy Kraszewskiego, mimo, że sami są poszkodowanymi w tym zdarzeniu, pomagali mieszkańcom i służbom, które pracowały na miejscu.

– Byliśmy przygotowani na normalną niedzielę. Razem z bratem wypiekliśmy więc wszystkie bajgle, które były przygotowane na ten dzień i wystawiliśmy je w koszach i torbach na zewnątrz. Wystawiliśmy też zgrzewki wody mineralnej, ciasta i słodkości. Wszyscy mogli z tego skorzystać. Udostępniliśmy też toaletę. Ta pomoc wydała nam się istotna. Najlepszą pomocą w kryzysowych momentach jest to aby każdy robił to, co robi najlepiej. My mamy piekarnię, więc stwierdziliśmy, że możemy wypiec to pieczywo i udostępnić – dodaje.

fot. Łukasz Gdak

Organizowane są liczne zbiórki aby pomóc osobom poszkodowanym w pożarze. Zbierane są m.in. ubrania, przydatne sprzęty czy pieniądze. W przypadku przedsiębiorców określenie tego, co będzie najbardziej potrzebne nie jest proste. Lokalem, który najbardziej ucierpiał w zdarzeniu jest „Święty”. Tuż obok mieści się „Kim Chi Ken”. W pobliżu jest jeszcze więcej miejsc, które znajdują się w strefie wyłączonej z użytkowania. Przy Kraszewskiego funkcjonowały także butiki z odzieżą, małe sklepy czy lokale usługowe. Wszyscy przedsiębiorcy będą potrzebowali pomocy. Wspominaliśmy wczoraj o pomyśle Rady Osiedla Jeżyce na zorganizowanie akcji na Kraszewskiego, gdy tylko ulica zostanie ponownie otwarta. Więcej na temat – wpoznaniu.pl.

– W naszej okolicy znajduje się również sklep z nabiałem i fryzjer. Jeśli ktoś przechodził kiedyś tą ulicą, to wie, że tych biznesów jest tutaj bardzo wiele. My udostępniliśmy u siebie zbiórkę na najbardziej poszkodowany lokal czyli „Święty”. Jesteśmy ze Szczecina ale mieszkaliśmy na rogu Kraszewskiego i Szamarzewskiego przez dwa lata. Lokal przy Kraszewskiego funkcjonuje już prawie siedem lat, więc jesteśmy bardzo zżyci z tą okolicą. Znamy osoby, które mieszkały w tej kamienicy. Nie chcemy wyciągać ręki po jałmużnę. Chcemy robić to co potrafimy – mówi Bartosz Stanny.

Czytaj także: Pracownik firmy regenerującej akumulatory na Kraszewskiego: „Zapłony baterii były 2-3 razy w tygodniu” | wpoznaniu.pl

Monika Statucka
Zdarzyło się coś ważnego? Wyślij zdjęcie, film, pisz na kontakt@wpoznaniu.pl