Pyrkon wprowadza kolejne zmiany w regulaminie festiwalu. Dotyczą głównie wnoszenia broni i umundurowania. Organizatorzy przepraszają za nieporozumienie ale twardo stoją na stanowisku, że bezpieczeństwo jest najważniejsze.
Październik dla wielu fanów fantastyki upłynął na burzliwej dyskusji nad zmianami w regulaminie Pyrkonu. Okazało się, że festiwal, który miał łączyć, zamiast tego podzielił fanów. Główną przyczyną była możliwość wnoszenia broni i elementów militarnych. Organizatorzy tłumaczyli się kwestiami bezpieczeństwa, wtórowała im część gości wydarzenia. Druga część nie zostawiła na organizatorach suchej nitki, wylewając na nich swoje oburzenie w komentarzach na portalu Facebook. Wielu internautów zaznaczało, że na poznańskie święto fantastyki już się nie wybiorą.
Organizatorzy na prawie miesiąc zamilkli, zapowiadając, że pracują nad komunikatem, który rozwieje wątpliwości, jakie narosły wokół zmian w regulaminie. Teraz opublikowali nowy, zmieniony regulamin. Równocześnie we wpisie na portalu Facebook przeprosili fanów za zamieszanie, jakie wprowadzili.
„Drodzy Pyrkonowicze, przepraszamy Was za błędy w komunikacji, które popełniliśmy przy wprowadzaniu zmian w regulaminie Festiwalu. Widzimy skalę problemu z czytelnością regulaminu i rozumiemy Wasze obawy. Oczywiście przyjmujemy Wasz konstruktywny feedback, dziękujemy za propozycje ulepszenia zapisów. Przeczytaliśmy je wszystkie, przeanalizowaliśmy i przygotowaliśmy dla Was przeredagowaną wersję regulaminu z kilkoma zmianami.” – czytamy w komunikacie organizatorów.
Pyrkon przyznaje, że wiele zapisów było nieprecyzyjnych i mogło wywołać zamieszanie wśród fanów. Jednocześnie zaznaczają, że pewne kwestie pozostają niezmienne.
Czy coś się zmieniło w regulaminie Pyrkonu?
Do zmian można zaliczyć poluzowanie zapisów dotyczących wnoszenia broni. Wiadomo, że narracja wielu dzieł fantastycznych opiera się przynajmniej częściowo o konflikty zbrojne, a ich nieodzowną częścią są miecze, karabiny i innego rodzaju sprzęt grozy i terroru. W październiku organizatorzy powiedzieli części takich rekwizytów zdecydowane „nie”. Po zmianach w regulaminie Pyrkonu przepisy dotyczące wnoszenia broni nie są już tak restrykcyjne.
W październikowej wersji regulaminu dozwolone były tylko i wyłącznie rekwizyty, które w sposób wyraźny nie były prawdziwą bronią. To eliminowało zarówno miecze z kostiumu Geralta z Rivii, jak i rewolwer w rękach Indiana Jonesa. Nawet te wykonane musiały być z miękkich materiałów, takich jak pianka. Teraz cosplayer w kostiumie archeologa-awanturnika może dzierżyć w rękach swojego ikonicznego Smitha & Wessona, pod warunkiem że jest to replika z wyraźnymi oznaczeniami założonymi w punkcie akredytacji.
Koniecznie bez ostrza
Wojacy wyposażeni w różnego rodzaju oręż stalowy lub żelazny również będą mogli zaprezentować go w trakcie wydarzenia, jeśli broń przejdzie akredytację. Dodatkowo organizatorzy wymagają, by była pozbawiona powierzchni tnącej, czyli krawędzie muszą mieć co najmniej 2 mm szerokości.
Nieznaczne poluzowanie przepisów dotyczy też umundurowania. Goście festiwalu będą mogli wejść w uniformie wojskowym, jeśli jego wzór został wycofany z użytku przed 1900 rokiem lub nie przypomina realnych sił zbrojnych. Wyjątkiem są symbole totalitarne lub bezpośrednio do nich nawiązujące. Te, nawet na najbardziej futurystycznym kostiumie, są zakazane.
Organizatorzy mają nadzieję, że zmiany spotkają się ze zrozumieniem i zadowoleniem rozczarowanych gości wydarzenia. Podkreślają, że bezpieczeństwo uczestników wciąż jest dla nich najważniejsze, a zmiany w regulaminie nie są dla nich łatwe.
„Pyrkon to spotkanie setek fandomów, tysięcy uniwersów i dziesiątek tysięcy uczestników. Jest to ogromna, fantastyczna impreza, ale też wielka odpowiedzialność dla nas – organizatorów. Organizacja Pyrkonu stawia przed nami wiele wyzwań, daje ogrom satysfakcji i radości. Jednocześnie to też ogromna presja i konieczność podejmowania trudnych decyzji. Wśród naszych priorytetów bezpieczeństwo nas wszystkich zawsze będzie dla nas tym najważniejszym.” – deklarują organizatorzy w komunikacie.
Czytaj także: Pomarańcze za miliony. Jak oszukiwał „fałszywy ambasador”





