W środę, 15 listopada odbył się protest pod konsulatem Stanów Zjednoczonych. Zebrani protestowali przeciwko zbrodniom Izraela, a także przeciwko finansowaniu ich przez USA.
Protestowali pod konsulatem
Wydarzenie odbyło się w dniu, w którym Palestyńczycy obchodzą Święto Niepodległości – na pamiątkę deklaracji ogłoszonej 15 listopada 1988 r. w Algierze przez Jassera Arafata. „Z tej okazji spotkaliśmy się, by razem wyrazić nasze poparcie dla sprawy palestyńskiej” – podkreślali organizatorzy manifestacji.
Ich zdaniem „terroryści państwa Izrael” otrzymują od USA blisko 4 mld dolarów rocznie. – To dzięki tym pieniądzom zbrodniczy reżim Netanjahu może prowadzić systematyczne i masowe ludobójstwo Palestyńczyków. Wyrażamy nasz sprzeciw wobec finansowania zbrodni przeciwko ludzkości – podkreślano.
– Spotykamy się przy konsulacie, ponieważ USA jest jednym z największych sojuszników Izraela. Wspiera to państwo militarnie i finansowo. (…). Będziemy protestować przeciwko zbrojnej agresji na terytorium palestyńskim – zaznaczył jeden z przemawiających.
Hamas zaatakował Izrael
Przypomnijmy, 7 października nastąpił niespodziewany atak Hamasu na Izrael. Tego dnia bojownicy islamskiej organizacji dokonali ataków terrorystycznych na ludność cywilną Izraela. Skala ataku zaskoczyła w Izraelu wszystkich.
Brutalność Hamasu była odkrywana dzień po dniu, gdy żołnierze izraelskiej armii odbijali zajęte miejscowości na południu Izraela, w okolicy granicy z Gazą.
Wkrótce Izrael podjął działania w Strefie Gazy. W poniedziałek, 13 listopada przekazano informacje, że dwa główne szpitale, Asz-Szifa i Al-Kudus, nie mają zapasów tlenów, leków ani prądu do inkubatorów. Lekarze próbują ratować wcześniaki, owijając je folią. Palestyńczycy twierdzą, że izraelska armia celowo uderza w szpitale. Izrael z kolei odpowiada, że pod szpitalami ukrywają się terroryści.
Zaniepokojone sytuacją są organizacje pomocowe i obrońcy praw człowieka. Jak przekonują, walki izraelskiej armii z terrorystami z Hamasu toczą się niebezpiecznie blisko placówek medycznych, a izraelskie bomby spadają wręcz na ich terenie. Izraelska armia nie potwierdza tych doniesień.
Izraelczycy przekonują, że szpitale to ulubione kryjówki terrorystów z Hamasu, którzy rozmyślnie umieszczają w nich swoje centra dowodzenia. – Rozumiemy, że sytuacja jest trudna, jednak to wielki cynizm ze strony Hamasu – stwierdził w weekend rzecznik armii płk Richard Hecht.
Zaniepokojenie sytuacją w Gazie
W weekend Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) alarmowała, że udało jej się skontaktować z pracownikami szpitala Asz-Szifa, którzy potwierdzili, że placówka „nie funkcjonuje już jak szpital”. Szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus przekonywał w oświadczeniu zamieszczonym w serwisie Twitter/X, że „nieustający ostrzał i bombardowanie tych terenów pogarszają i tak już krytyczną sytuację”. „Znacznie wzrosła liczba zgonów wśród pacjentów. Świat nie może milczeć, gdy szpitale, które powinny stanowić bezpieczne schronienie, zmieniane są w miejsca, gdzie szerzą się śmierć, zniszczenie i rozpacz” – wyliczał.
W podobnym tonie wypowiedział się również sekretarz generalny ONZ, Antonio Guterres. Przekonywał on, że nawet tak bestialski atak jak ten z 7 października nie usprawiedliwia zmasowanej odpowiedzi Izraela powodującej tak wiele cywilnych ofiar. – Nie można wykorzystywać koszmarnych działań Hamasu jako powodu do zbiorowego karania Palestyńczyków – tłumaczył w rozmowie z CNN.
Szef dyplomacji Unii Europejskiej Josep Borrell potwierdził, że walki w Gazie „dramatycznie wpływają na szpitale i mają koszmarne skutki dla cywilów i personelu medycznego”. Jednocześnie potępił Hamas za wykorzystywanie Palestyńczyków „jako ludzkich tarcz”.