Wciąż nie wiadomo, jak koty zarażają się wirusem ptasiej grypy. Weterynarze nawołują jednak, by nie panikować i czekać na oficjalne komunikaty. Jak wytłumaczył nam doktor nauk weterynaryjnych Tomasz Nowak, nie można mówić o epidemii.
Dużo emocji wokół choroby
Tajemnicza choroba kotów stała się jednym z najgłośniejszych tematów wśród właścicieli zwierząt w Polsce. Informacje na jej temat często wypływały z niewiarygodnych źródeł, a później było nagłaśniane przez media. Jednocześnie Główny Inspektorat Weterynarii wydawał mało szczegółowe oświadczenia. Choroba kotów budziła tym większe emocje, że przejawiała się niepokojącymi objawami, między innymi niewydolnością układu oddechowego, gorączką, wymiotami czy brakiem apetytu. W niektórych przypadkach kończyła się również śmiercią zwierząt.
Weterynarze radzili wtedy właścicielom kotów, by prewencyjnie nie wypuszczać ich na zewnątrz, a także ograniczyć posiłki na bazie mięsa drobiu. Według lekarzy objawy wskazywały bowiem na ptasią grypę lub wirus SARS-COV2. Próbki od zmarłych kotów przebadali naukowcy z Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach. Pochodziły one z Poznania, Trójmiasta oraz z Lublina.
Niecały tydzień później badania potwierdziły, że koty atakuje ptasia grypa. Już pierwszego drugiego dnia od pierwszych wyników, 19 próbek z całej Polski wskazywało właśnie na tę chorobę. Eksperci stwierdzili, że nie był to ten sam wirus, który w ostatnich tygodniach powodował zachorowania u mew. 26 czerwca zebrała się narada Sanitarno-Epizootyczna. Specjaliści przeanalizowali dane z innych krajów i ustalili plan działania.
Mało faktów, dużo teorii
Jednak takie komunikaty od Głównego Inspektoratu Weterynarii jeszcze bardziej zaniepokoiły właścicieli kotów. Temat zaczął być również coraz bardziej atrakcyjny dla mediów. Niektórzy dziennikarze sugerowali, że bezpośrednią przyczyną zachorowań zwierząt jest karma oparta na drobiu. Inni pisali, że choroba łatwo przenosi się na ludzi.
7 lipca Główny Inspektorat Weterynarii wydał specjalny komunikat dotyczący chory kotów.
– W trosce o publiczne zaufanie do naszej instytucji Główny Lekarz Weterynarii pragnie poinformować, iż w ostatnich dniach przeprowadzono dwie próby prowokacji dziennikarskich związanych z zamiarem zamanipulowania ustalenia źródła pochodzenia choroby występującej wśród kotów. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez terenowe organy inspekcji weterynaryjnej województwa małopolskiego oraz PIW w Puławach, próbki pokarmu dostarczane do badań laboratoryjnych m.in. do laboratorium w Krakowie oraz w Puławach przekazane były przez czynnych dziennikarzy, którzy nie ujawnili źródła pochodzenia dostarczonych do badania materiałów. – czytamy w komunikacie.
Jednocześnie eksperci podkreślili, że wykrycie źródła zachorowań na grypę kotów wymaga spokojnej analizy i dochodzenia do prawdy. Dodatkowo naukowcy przekazali informację, że w ciągu tygodnia przeanalizowali kolejne 14 próbek, z których trzy wskazały na ptasią grypę kotów.
Panika bierze się z braku informacji?
O udzielenie szczegółowych informacji na temat wirusa poprosiliśmy Wojewódzki Inspektorat Weterynarii. Tam jednak zostaliśmy skierowani jedynie do oficjalnych komunikatów Głównego Inspektoratu Weterynarii. GIW również nie udzielił nam żadnych informacji na temat choroby kotów. Skontaktowaliśmy się więc z kilkunastoma gabinetami weterynaryjnymi w Poznaniu. Żaden z weterynarzy nie chciał wypowiadać się na ten temat. Co więcej, tylko jeden z nich przyznał, że miał przypadki kotów, u których podejrzewał zachorowanie na ptasią grypę. Właściciele jednak nie zgodzili się na wysłanie próbek do laboratorium. Rozmowy odmówili nam również eksperci z Uniwersyteckiego Centrum Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Finalnie udało nam się porozmawiać z weterynarzem Tomaszem Nowakiem, współpracującym z UPP.
Erwin Nowak: Co oficjalnie wiadomo o tajemniczej chorobie kotów?
Dr n. Wet. Tomasz Nowak: Wiemy już, że czynnikiem wywołującym chorobę jest wirus grypy ptaków. To znany już nam podtyp H5N1. On faktycznie u kotów daje schorzenia, które mają charakter ogniskowy i samoograniczający się. Jest on już znany prawie od 20 lat. Pierwsze zachorowania odnotowano w krajach azjatyckich. Natomiast w Polsce na ten moment nie można mówić absolutnie o jakieś epidemii, dlatego że stwierdzonych jest ponad dwadzieścia udokumentowanych przypadków w różnych województwach. Są to pojedyncze zbadane próbki, natomiast nie możemy teraz wszystkich zachorowań kotów podciągać pod zachorowania wywołane wirusem ptasiej grypy.
E.N.: O jakich objawach mowa w przypadku konkretnie tej choroby?
T.N.: Są to objawy nagłe, w trybie nadostrym. Przebieg może trwać nawet do kilkudziesięciu godzin. Jest tutaj gorączka i objawy ze strony układu oddechowego, jak i pokarmowego, czyli duszność, wypływ z nosa, często wymioty czy brak apetytu. Nierzadko kończy się to śmiertelne.
E.N: W takim razie, co tajemniczego jest w tej chorobie?
T.N.: Próbki są wysyłane, natomiast nie do końca jest znany na ten moment sposób zakażenia się kotów. Doświadczalne koty się wzajemnie od siebie nie zarażają. Takich skojarzeń nie daje również sposób żywienia nawet karmą opartą na kurczaku, czy na białku pochodzenia ptasiego, czy zwierzęcego. Nie wiem, czy możemy potęgować wrażenie, że jest to epidemia. W naszym branżowym środowisku nie komentuje się tego, jako coś masowego.
E.N.: W rozmowie z różnymi weterynarzami dowiedziałem się, że właściciele kotów nie chcieli wysyłać próbek na badania do laboratorium. Skąd może to wynikać?
T.N.: Na pewno, są to badania płatne. O powód trzeba by było pytać opiekunów. Czy to kwestie finansowe, czy konsekwencje tego, że próbka jest pozytywna. Nie chodzi jednak o to, żeby każdy przypadek jednostki chorobowej, których jest bardzo wiele o przebiegu gorączkowym czy kataralnym z wymiotami, czy z brakiem apetytu, kwalifikować jako choroba wywołana wirusem ptasiej grypy. Chorób, które przebiegają z gorączką i z wymiotami jest zdecydowanie więcej. To nie są objawy specyficzne, tylko ogólne. Nie są jednoznaczne dla jakiejś jednostki chorobowej. Niepokojący jest jednak przebieg ze skutkiem śmiertelnym.
E.N.: Jeden z weterynarzy twierdzi, że zachorowania mogła wywołać partia drobiu zarażonego wirusem. Czy może być to prawda?
T.N.: Opierając się na źródłach, które są nam przedstawiane, nie zostało potwierdzone, że surowe mięso drobiowe może być źródłem zakażenia.
E.N.: Dlaczego tak wielu weterynarzy nie chce wypowiadać się na temat tej choroby?
T.N.: Myślę, że ta choroba jest jeszcze tak mało poznana i tak trudno powiedzieć coś, co byłoby w 100 procentach potwierdzone i jednocześnie w pełni wiarygodne, że nie tyle jest to lęk czy obawa, tylko ostrożność w budowaniu opinii, która niestety jest mocno nadmuchiwana pewnymi emocjami. Rekomendacje, jakie my dostaliśmy to zachować spokój, trzeźwą ocenę i zimną krew i oczywiście przypadki, które są uzasadnione, sprawdzać pod kątem laboratoryjnym.
E.N.: Miał Pan przypadki kotów, które mogły zachorować na ptasią grypę?
T.N.: To są objawy ogólne, więc takie koty pojawiają się codziennie w gabinetach weterynaryjnych, ale absolutnie nie można jedną chorobą tłumaczyć tych wszystkich objawów. U mnie nie było potwierdzonego przypadku.
E.N.: Czy ta ptasia grypa wśród kotów występuje tylko w Polsce? Czy pojawia się pierwszy raz?
T.N.: Przypadki tej choroby wcześniej pojawiały się w Wielkiej Brytanii, w takich krajach jak Tajlandia czy Stany Zjednoczone i Kanada. O Francji pisano w roku 2022. U nas na razie potwierdzono kilkanaście przypadków na terenie województwa pomorskiego, lubelskiego, kujawsko-pomorskiego i wielkopolskiego.
E.N.: Jak powinni się zachowywać właściciele kotów?
T.N.: Na pewno powinni zachować zdroworozsądkowe podejście, czyli jeśli mamy koty domowe, to starajmy się ograniczać ryzyko transferu ze środowiska zewnętrznego do domu z zachowaniem zasad aseptyki i antyseptyki. Powinni również ograniczyć kontakt z innymi zwierzętami, Jeśli koty są wychodzące, warto przez jakiś czas starać się to kontrolować, reagować na objawy ogólne i niespecyficzne. Dla nas, dla służb weterynaryjnych zalecenia to kwalifikować te koty, u których występują objawy ze strony układu oddechowego i objawy neurologiczne z elementami objawów systemu układu pokarmowego i wysyłać próbki od kotów, u których choroba miała przebieg śmiertelny. Tam będziemy mogli upewnić się, jaka była ewentualna przyczyna tej śmierci. Z drugiej strony leczenie objawowe nie jest skuteczne w przypadku tego wirusa. Jest to trudność.
E.N.: Czy można coś zrobić, żeby uchronić kota przed potencjalnym zarażeniem się wirusem?
T.N.: Należy przede wszystkim izolować takie zwierzę, izolować do minimum, ograniczać do minimum kontakt. Należy dezynfekować ręce i wszelkiego rodzaju sprzętu, które mogły być zabrudzone wydzielinami od kota. Możemy też przy sprzątaniu kuwety zabezpieczać się za pomocą okularów ochronnych czy nawet przyłbicy, która została nam po pandemii. Sprzątanie kuwety czy czyszczenie misek należy wykonywać w rękawiczkach. Pamiętajmy, że nie ma szczepionki przeciwko tej chorobie dla kotów. Brak też zasad postępowania oprócz tych zasad ostrożności i antyseptyki.
E.N: Czy panika jest uzasadniona?
T.N.: Przytoczę słowa naszych episocjologów. Mówi się, że odkąd na ziemi zwierzęta i ludzie żyją obok siebie, raz po raz pojawiają się choroby zakaźne, które mają różną skalę od lokalnych zachorowań. W tej chwili mówimy o grypie kotów, jako o czymś spektakularnym, aczkolwiek fakty są takie, że raptem kilkanaście kotów zostało potwierdzonych. To jest naprawdę o wiele mniej niż inne choroby zakaźne, z którymi na co dzień się mierzymy. Należy do tego podjeść bardzo racjonalnie, oswoić emocje i zaczekać na fakty. Sztab ludzi o odpowiednich kwalifikacjach pracuje nad tym, aby dowiedzieć się więcej. Wkrótce będziemy mieli informacje na temat tego, co to jest i jak może eskalować i czy w ogóle może eskalować, bo na razie tendencja nie jest wzrostowa.
Czytaj także: Projekt Centrum. Te drzewa i rośliny posadzono na Świętym Marcinie