Kto będąc dzieckiem nie nalewał wody, aby znienacka oblać kogoś? Już w poniedziałek będziemy świętować zwyczaj, który wywodzi się z dawnych ludowych wierzeń. Mowa oczywiście o śmigusie-dyngusie, czyli lanym poniedziałku.
Dawniej z wiader, teraz z kolorowych pistoletów. Polacy od lat polewają się wodą, a wszystko za sprawą dawnego ludowego zwyczaju zwanego śmigus-dyngus. Zwany bywa również Lanym Poniedziałkiem, dniem świętego Lejka, oblewanką lub polewanką. Dawniej już z nocy z niedzieli na poniedziałek rozpoczynano zabawę. Był to pretekst nie tylko do świętowania Zmartwychwstania Pańskiego ale również do nawiązywania nowych znajomości na wsi.
Jest kilka teorii na temat pochodzenia nazwy śmigus-dyngus. Jedna z nich mówi, że to połączenie dwóch słów, z czego „śmigus” oznaczało uderzanie się palmami lub gałązkami wierzby po nogach. „Dyngus” miał natomiast znaczyć wykupienie się dziewcząt od tego lania. Z pływem czasu zwyczaje połączyły się w jeden zwany właśnie śmigusem-dyngusem.
Śmigus-dyngus to zwyczaj nieodzownie połączony z wodą. Najczęściej to kawalerowie oblewali dziewczęta wodą. Na wsiach napełniano wiadra i sikawki. Polane dziewczyny miały większe powodzenie i szanse na wyjście za mąż.
Obecnie śmigus-dyngus obchodzony jest głównie przez najmłodszych. Dostępne są różnego rodzaju akcesoria na wodę. Od kolorowych pistoletów strzelających strumieniami wody po sikawki w kształcie jajek.