Chorego do lekarza wiozło się dorożką lub taksówką. Niekiedy na pomoc trzeba było czekać przez całą noc do rana. Dopiero potem pojawiło się w Poznaniu pierwsze pogotowie. Poświęcona mu wystaw rusza niebawem pod naszym patronatem.
Nerwowa dłoń uchwyciła słuchawkę telefoniczną.
– Stacja dziewiąta.
– Proszę 55 55!
Dzwonek.
– Tu Nocne Pogotowie Lekarskie.
– Panie doktorze – mówi ktoś drżącym, urywanym głosem – Jedliśmy rybę na kolację i żona połknęła ość. Biedaczka dusi się.
– Dobra jest! Przysyłaj pan taksówkę. Za kilka minut jestem!
W taki sposób dziennikarze „Wielkopolskiej Ilustracji” opisywali, jak wzywać pomoc, nim powstała pierwsza stacja pogotowia. Zdaniem pana Marka Wójcika, który odkrywa tajemnice pierwszej stacji pogotowia, w Poznaniu tak kolorowo wcale nie było.
– Najpierw trzeba było pobiec na postój taxi, mieć szczęście i zastać jedną z trzystu taryf w mieście i posłać po lekarza, żeby ten mógł dojechać do pacjenta. Oczywiście wszystko na koszt tego ostatniego.
Na pomoc czekało się do rana
Wcześniej o nocnej pomocy można było zapomnieć — trzeba było czekać do rana – mówi pan Marek Wójcik.
W końcu 11 listopada 1928 r. uruchomiono pierwszą nie tylko w mieście, ale i wolnej Polsce stację pogotowia. By wezwać pogotowie, należało dzwonić pod cztery „szóstki”.
„Wczoraj odbyło się uroczyste otwarcie pożytecznej placówki. Brak pogotowia ratunkowego miasto nasze odczuwa już od szeregu lat” – pisał ówczesny „Dziennik Poznański”.
„Przecięcia wstęgi zagradzającej wejście do garażu, mieszczącego karetkę Pogotowia dokonał przy dźwiękach orkiestry wojskowej wojewoda hr. Dunin-Borkowski, poczem zebrani weszli do dwuch pokojów, w których mieści się ambulatorium stacji. Tutaj ks. Budaszewski poświęcił wnętrze, a w krótkich słowach przemówił wiceprezes Pogotowia dr. Węckowski, wskazując na program pracy nowej placówki charytatywnej. Wspólna fotografja zakończyła tą miłą uroczystość” – opisywał (pisownia oryginalna) uroczystość otwarcia „Dziennik Poznański”.
Pan Marek jest wnukiem pracownika pierwszego pogotowia
– W związku z oddaniem stacji pogotowia do użytku w dziesiątą rocznicę odzyskania niepodległości, otrzymała ona imię marszałka Józefa Piłsudskiego. Patron znalazł się także na pierwszych karetkach – mówi pan Marek. Jak udało mu się ustalić, po roku Poznań dorobił się drugiego pojazdu pogotowia. Natomiast dziesięć lat po otwarciu stacji pogotowia miasto dysponowało już sześcioma karetkami.
Jak one wyglądały i jakich marek były to pojazdy, będzie można dowiedzieć się już niebawem. W sobotę 24 sierpnia pod patronatem wPoznaniu.pl rusza poświęcona pierwszemu poznańskiemu pogotowiu wystawa. Zwiedzać ją będzie można na terenie fortu I a „Boyen” przy ul. Gołężyckiej na poznańskiej Starołęce.
fot. archiwum rodziny Wójcików
Wystawa nie powstałaby, gdyby nie zaangażowanie pana Marka Wójcika. Skąd u niego taka pasja? Czy wzięła się z ogólnego zamiłowania do motoryzacji? Nic podobnego.
– Z chwilą przejścia na emeryturę zacząłem się interesować genealogią rodziny mojej i żony. No i znaleźliśmy ciekawe zdjęcia. Wiedzieliśmy, że dziadek pracował w przedwojennym pogotowiu, ale nigdy nam na ten temat nic nie opowiadał – mówi pan Marek, którego wątek ten bardzo zainteresował.
Chevroletem do chorego
– Na podstawie jednego zdjęcia zacząłem prowadzić dochodzenie. Co to było za pogotowie? Jak powstało? Gdzie było? Jakie karetki? – opowiada pasjonat pierwszego poznańskiego pogotowia. Jedyne zdjęcie, jakie znalazł pochodziło z 1938 r. To właśnie na nim dziadek pana Marka stoi przy karetce marki Chevrolet. Więcej zdjęć panu Markowi udało się znaleźć w Narodowym Archiwum Cyfrowym.
– Zdjęcia te były wysyłane przez Naczelnego Lekarza z Poznania do Warszawy w latach 30. Wszystko po to, by pokazać jak to pogotowie działa bez zaplecza ani szpitala, ani stacji pogotowia – wyjaśnia pan Marek. Jego zdaniem miało to pokazać władzom w stolicy, że poznański transport medyczny potrzebuje dofinansowania. Działania okazały się skuteczne.
– Ostatecznie dostali pozwolenie i ziemię na budowę szpitala i stacji pogotowia. W międzyczasie jednak ta pierwsza karetka pogotowia stacjonowała na ulicy Grunwaldzkiej 16, przy obecnej straży pożarnej, która wówczas również tam funkcjonowała. W jednym garażu urzędował tam lekarz i sanitariusz – opowiada pan Marek.
Przygotowana przez niego wystawa ma być sposobem na upamiętnienie tej pierwszej w wolnej Polsce stacji pogotowia. Podczas wystawy zobaczyć będzie można zdjęcia pierwszych ambulansów, a także dowiedzieć się więcej o tym, jak wówczas funkcjonowała służba zdrowia.