Choć Śląsk dobrze bronił się przez ponad 60. minut, finalnie uległ naporowi Kolejorza. Lech, choć tylko jedną bramką, odnotowuje kolejne zwycięstwo w lidze.
Lech podchodził do tego spotkania z komfortowej pozycji, bo z fotela lidera, idąc po piąte zwycięstwo z rzędu. Co więcej, Śląsk Wrocław w tym sezonie nie odniósł jeszcze żadnego zwycięstwa, a najwięcej razy remisował. Można się było spodziewać, że wrocławianie spróbują zamurować własną bramkę. W ostatnich dwóch kolejkach stracili bowiem aż siedem goli.
Słabszą formę przyjezdnych Kolejorz próbował wykorzystać już od samego początku. Niebiesko-biali ustawiali się bardzo wysoko. W linii obrony zostawało trzech rozgrywających piłkę obrońców. Pozwalało to Pereirze na ofensywne rajdy po prawym skrzydle. To właśnie z tego sektora Lech często próbował zagrywać piłkę w pole karne lub przerzucać na drugi bok boiska.
Wiele sytuacji, wiele zmarnowanych szans
Mimo kilku dobrych sytuacji i grze jeden na jednego dopiero w 14. minucie udało się przeprowadzić pierwszą akcję zakończoną strzałem. Uderzenie Kozubala zablokował jeden z obrońców. Futbolówka spadła jednak pod nogi Sousy. Portugalczykowi nie udało się pokonać golkipera rywali. Bliżej zdobycia bramki 25. minucie był Antonio Milić. Po zamieszaniu w polu karnym Chorwat oddał strzał, który skończył na słupku.
W 30. minucie fantastyczną sytuację miał jeszcze Kozubal. Był to przykład pięknego rozegrania przez piłkarzy Kolejorza. Po podaniu piętą pomocnik znalazł się w polu karnym, ale nie trafił w bramkę. Mimo kilku klarownych sytuacji nie udało się objąć prowadzenia przed przerwą. W dobrej dyspozycji była defensywa Śląska. Cierpiały na tym jednak ich zdolności ofensywne. Wrocławianie czekali na możliwość przejęcia długiej piłki i skontratakowania.
Dowieźli
Na drugie 45 minut na murawę wybiegł Jagiełło. Kozubal musiał po przerwie zostać w szatni. W jednym z pojedynków został uderzony w okolice oka. Lech nieustannie był ofensywnie nastawiony. Skrzydłowi często wchodzili w dryblingi. Często mieli jednak opcje podania, z których nie korzystali, chcąc samemu ciągnąć akcję. Prawie udało się to Hoticiowi w 60. minucie. Jego strzał po sparowaniu przez bramkarza wylądował jednak na słupku.
Lech finalnie dopiął swego w 68. minucie. Była to akcja, jaką na pewno trenowali na trenigach piłkarze Kolejorza. Pereira zagrał wysoką piłkę do wchodzącego w pole karne Fiabemy. Następnie Norweg przetransportował ją do dobrze ustawionego Szymczaka. Napastnik oddał celny strzał po półobrocie. Było 1:0.
Lech króluje
Na ten moment z pewnością czekali postronni kibice. Śląsk, który cały mecz skupiał się na obronie, musiał teraz zagrać bardziej ofensywnie. To zmusiło piłkarzy Lecha Poznań do cofnięcia szyku obronnego i zwolnienia tempa gry. Mimo kilku prób, już do końca spotkania wrocławianom nie udało się doprowadzić do wyrównania. Kolejorz sięgnął po piąte zwycięstwo z rzędu i wygodnie rozsiadł się na fotelu lidera Ekstraklasy.