Z prezesem Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej rozmawiamy o rozwijającym się także w Poznaniu kobiecym futbolu, o sędziach, których czasami klubu chcą odsuwać od swoich meczów, pytamy też, czy faktycznie prezes Wojtala jest zainteresowany walką o stanowisko prezesa PZPN.
Jan Józefowski: Po Mistrzostwach Świata Kobiet w piłce nożnej sporo moich kolegów mówiło: „Teraz będę już oglądać kobiecy futbol”. To oś rozwoju piłki, którą wielkopolski Związek zamierza wspierać?
Paweł Wojtala, prezes Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej: Faktycznie, mistrzostwa, które odbyły się w Australii i Nowej Zelandii były wyjątkowe. Zarówno pod względem zainteresowania, jak i poziomu sportowego. To pokazuje, że piłka kobieca rozwija się, jednak tym, czego teraz potrzebuje, jest masowość. Bo bez masowości piłki kobiecej nie będzie dobrych wyników. W kontekście Wielkopolski przede wszystkim rozwijają się kluby. Na poziomie pierwszej ligi mamy już dwie drużyny kobiece, na poziomie drugiej ligi mamy cztery drużyny, następne dwie na poziomie trzeciej. Jest coraz więcej dziewczynek zainteresowanych tym sportem. I właśnie dlatego prowadzimy w szkołach podstawowych program „Dziewczyny do piłki”. To dodatkowe zajęcia z trenerem, które pokazują, oswajają i mają zachęcać do gry i przejścia całej drogi szkolenia. Jestem pewien, że grających dziewczyn będzie coraz więcej. Zależy nam na tym, by tak właśnie było, choć musi to jeszcze trochę potrwać.
Jedna z piłkarek Lecha Poznań opowiadała mi, że gdy ona jeszcze nie tak dawno temu była w podstawówce, to wuefista rzucał piłkę do nogi chłopakom, a dziewczynom mówił, że to nie dla nich, żeby pograły w siatkówkę.
Stereotypy są obecnie nie tylko w szkole. Są w wielu miejscach i dotyczą nie tylko piłki nożnej kobiet, ale i zachowań. Dla nas – Związku – wyzwaniem jest, żeby stereotypy wobec gry kobiet w piłkę przełamywać. Skoro jednak dzisiaj dziewczyna, która to panu mówiła gra w Lechu, to nie przejęła się zbyt słowami nauczyciela. I bardzo dobrze. Dalej grała i odniosła sukces. Myślę, że to postrzeganie bardzo się zmieniło w ostatnim czasie i takich sytuacji będzie coraz mniej.
Kobiety i współczesny futbol to także sędziowanie przez kobiety męskiego futbolu. W czasie meczu z Djurgarden w Poznaniu w ramach Ligi Konferencji Europy sędzią głównym była kobieta. Kiedy będzie tak w Ekstraklasie?
Na poziomie piłki kobiecej zjawisko to jest bardzo naturalne. Od pewnego też czasu UEFA i FIFA stawiają na kobiecych sędziów w rozgrywkach międzynarodowych czy meczach reprezentacji. W Polsce jesteśmy na samym początku tej drogi, ale myślę, że pomogłoby pojawienie się odpowiedniego talentu. Sądzę, że przede wszystkim musimy w tym wszystkim odrzucić kwestię płci. Musimy postawić tylko i wyłącznie na umiejętności, sprawdzać cechy, które pozwolą tej arbiter zostać damskim Szymonem Marciniakiem.
Czy kwestią są tutaj testy fizyczne? Kobiety musiałyby obecnie zdać te same testy sprawnościowe, które zdają mężczyźni?
Na pewno musi być dobrze przygotowana fizycznie, psychicznie i motorycznie. Sądzę jednak, że trzeba to odpowiednio wyważyć i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy rzeczywiście kobieta musi osiągać dokładnie takie same wyniki co mężczyźni. To oczywiście delikatny temat, bo nie chcielibyśmy nikogo obrazić zaniżeniem progu. Trzeba skupiać się nad tym, czy dane przygotowanie fizyczne jest po prostu wystarczające, żeby na odpowiednim poziomie sędziować.
Pozostając w temacie sędziów i poprzedniego sezonu, gdy kluby wnioskowały o odsuwanie konkretnych osób od sędziowania ich meczów. Federacja musi czasami bronić sędziów przed klubami?
Piłka nożna jest grą błędów. Popełniają je piłkarze, trenerzy, prezesi, a wymagamy od sędziów, żeby oni byli nieomylni. Oczywiście na najwyższym poziomie istnieje VAR, coraz lepiej to wszystko jest pokazane, ale w niższych ligach tego nie ma. Tam też często są te ataki. Według zawodników czy trenera sędzia np. źle odgwizdał faul. W takim momencie często tłumaczę: „Słuchajcie, jesteśmy na rozgrywkach piątej ligi. Tu jest sędzia też z waszego poziomu. Musicie mieć pewną tolerancję wobec tego, że on nie jest jeszcze tak wysoko wykwalifikowany, żeby poprowadzić te zawody bezbłędnie”. Zdarzają się też oczywiście kluby czy prezesi, którzy dzwonią do mnie i mówią: „Ten nam znowu sędziował i to samo, i nie możemy wygrać meczu jak on sędziuje”. Zawsze ich pytam: Czy mieliście sytuacje w tym meczu? Czy je wykorzystaliście? No to kto popełniał błędy, wy czy sędzia?
Czego dziś najbardziej brakuje w polskiej piłce patrząc z wielkopolskiej perspektywy?
Cały czas obiektów. Brakuje przede wszystkim stadionów trzy-, czterotysięcznych. W miastach powiatowych jest ich bardzo niewiele. Krotoszyn, Jarocin, Września, buduje się Środa Wielkopolska, ale to są obiekty po 1000 widzów, a brakuje nam tych trochę większych. To bardzo istotne. Jeżeli byłyby dobre obiekty, one same przyciągałyby ludzi, przyciągałyby młodzież. Zachęcałyby w powiatach do trenowania piłki, a nie siedzenia przed komputerem. Kolejna kwestia to rozwój trenerów, szczególnie w kontekście kompetencji miękkich, ich stosunku do trenowanej młodzieży, umiejętności komunikowania się z nimi, motywowania. Nie ma już miejsca dla krzyczących trenerów. Widzimy jednak, że takich zachowań jest coraz mniej. Trenerzy mają świadomość, że muszą się rozwijać także w tym aspekcie. To dobrze wróży piłce nie tylko w naszym regionie, ale również w całym kraju. Pozostaje trzymać kciuki, by wszystkie zmiany, tak jak te, szły w pozytywnym kierunku.
Wystartuje Pan w wyborach na prezesa PZPN? Pana nazwisko pojawia się w różnych spekulacjach…
Spekulacje zostawmy tym, którzy spekulują. Ja nie lubię się w nie wdawać. Mam co robić. W pełni koncentruję się na pracy w Wielkopolskim Związku Piłki Nożnej i tym, jak możemy jeszcze rozwinąć różne obszary – szkolenie zarówno zawodników, jak i trenerów, piłkę kobiecą, o której przed chwilą rozmawialiśmy i wiele innych. Wybory w PZPN odbędą się za dwa lata. A w sporcie to jest bardzo dużo czasu.