Okres wakacyjny w teorii jest najtrudniejszym czasem dla zwierząt. Właściciele wyjeżdżają i zostawiają czworonoga samego. Przyjeżdżają krewni lub znajomi. To oni zajmują się małymi zwierzakami. Pogłaszczą, nakarmią, pobawią się przez chwilę. Z psiej i kociej perspektywy jednak to głównie pustka i zmiana. Inne osoby to nieoswojone zapachy, odgłosy, a także przerwany harmonogram dnia i brak codziennych rytuałów. Po przerwie jednak wszystko wraca do normy. Pan lub pani przybywa z powrotem do domu, a wraz z nim lub nią utęskniona rutyna. Niektóre zwierzęta, zostają jednak porzucone, a właściciel rozpływa się w powietrzu. Wówczas zwierzę trafia do schroniska i czeka na nowy dom.
Wakacje to trudny okres dla zwierząt
Schronisko jednak nie może przyjąć „zwierząt właścicielskich”, czyli takich, w których znany jest właściciel. – Polecamy im znaleźć nowy dom poprzez social media lub zostawić u osób, które oferują domy tymczasowe. Latem jest więcej samotnych zwierząt, ale to choćby za sprawą tego, że rodzą się małe kociaki, które do nas trafiają – wyjaśnia na wstępie Agata Patynowska, pracowniczka Schroniska dla Zwierząt w Poznaniu.
Gdy do schroniska trafia bezpańskie zwierzę, pracownicy starają się ustalić właściciela. Nie zawsze zwierzęta są porzucone. – Nie jesteśmy w stanie na początku stwierdzić, czy zwierzę zostało porzucone czy po prostu nie zaginęło, nie uciekło komuś. Zawsze szukamy właściciela – mówi Agata Patynowska i dodaje: – Gdy go ustalimy, to się z nim kontaktujemy. Staramy się zrozumieć sytuację, do jakiej doszło. W przypadku, gdy nie uda się go odnaleźć, to zwierzę zostaje u nas i poszukujemy dla niego nowego domu.
Dlaczego zwierzęta są porzucane?
W przypadku poznańskiego schroniska nie jest ważna korelacja między porzuceniem zwierząt w okresie wakacyjnym a porzuceniem ich w inne miesiące. Bezpańskie psy i koty znajdowane są zarówno w lipcu i sierpniu, jak i w pozostałe miesiące. To zarówno dobra, jak i zła wiadomość. Dobra, bo oznacza to, że właściciele zwierząt coraz bardziej podmiotowo traktują zwierzęta, i gdy się na nie decydują, wiedzą, że będą na czas urlopu lub wyjazdu musieli zapewnić im opiekę. Psy i koty przestają też być ofiarami wakacji. Zła, bo wciąż zwierzęta są porzucane. A to nic innego, jak zgodnie z prawem znęcanie się nad zwierzęciem (art. 6 ust. 2 pkt 11: Porzucanie zwierzęcia, a w szczególności psa lub kota, przez właściciela bądź przez inną osobę, pod której opieką zwierzę pozostaje).
– Najczęściej ludzie porzucają zwierzęta, ponieważ twierdzą, że nie radzą sobie z ich zachowaniem, czyli z behawiorystką zwierzęcia. Mówią, że pies lub kot jest agresywny, że warczy na dzieci, że próbował ugryźć lub podrapać. Drugim najczęstszym powodem jest stan zdrowotny właściciela i brak pieniędzy na utrzymanie zwierzęcia – wyjaśnia Agata Patynowska.
Schronisko nie jest smutnym miejscem. Tu zwierzęta mają namiastkę domu
Smutne psy za kratami, które siedzą i piszczą z powodu swojej niedoli. Takie obraz przychodzi na myśl, gdy wybrzmi słowo „schronisko”. Niesłusznie. W Poznaniu dawniej mieściło się przy ul. Bukowskiej. Dwa lata temu zwierzęta przeniesiono do nowocześniejszego budynku na Kobylimpolu. Są tu wentylowane i łatwe w utrzymaniu czystości pomieszczenia. Wybiegi dla psów i kotów. Pomieszczenia dla szczeniąt i kociąt. Kuchnia, w której można przygotować posiłki, a także sale zabiegowe i centrum weterynaryjne. Zwierzęta mają tu namiastkę domu, na który z wytęsknieniem czekają.
– Psy mają wybiegi zewnętrzne i wewnętrzne. Te zewnętrzne to nie jest piasek jak dawniej. Mamy łącznie 18 kociarni, więc możemy mieć więcej kotów, a także zapewnić im niezbędną socjalizację – tłumaczy Agata Patynowska.
Jednak ściany to tylko ściany. Nie ważne, jak piękne i nowoczesne, ciepło domu zawsze stanowią ludzie. Nie mury. Do pracy w schronisku przychodzą pasjonaci zwierząt. Najczęściej zaczynają od wolontariatu. Wyprowadzą psa na spacer. Posprzątają mu boks. Pobawią się wędką z kotem. Zaczyna się od bardzo ważnych drobiazgów. Systematycznej, rutynowej pracy. Z wolontariatu przechodzą w zatrudnienie.
– Każda osoba, która chce zacząć tutaj wolontariat, musi mieć ukończone 18 lat. Jest tu dosyć głośno, poza tym trzeba samemu podjąć decyzję. Każdy wolontariusz ma przypisanego psa. Dzielimy je na kategorie pod względem zachowania. Niektóre łatwiej się oswajają, inne trudniej, ale nie są niebezpieczne – dodaje pracowniczka schroniska.
„Najtrudniejsze było pożegnanie ukochanego podopiecznego”
Na wybiegu dostrzegamy wolontariuszkę Natalię. Idzie z psem, który ze względu na uprzedzenia, jakie dotykają pitbule i amstaffy, kojarzy się z agresją. – Niesłusznie, to niesprawiedliwa łatka, jaka do nich przylgnęła – mówi Natalia. Wyjaśnia, że w schronisku jest już od dwóch lat. Zaczynała od wolontariatu, a obecnie łączy go z pracą zarobkową w schronisku. – Jesteśmy pogodzeni z lekkimi ugryzieniami, zadrapaniami. To nic strasznego. To samo mają właściciele swoich pupili w domu. Najgorszy moment, odkąd tu jestem, to był czas, gdy mojego podopiecznego trzeba było uśpić. Miał nowotwór i nie udało mu się znaleźć domu – wspomina Natalia.
W schronisku jest około 140 psów, 350 kotów i 13 królików. Każde z tych zwierząt czeka na swój dom. Podczas pracy w schronisku trafić można na różnorodne przypadki zwierząt, zarówno te łatwiejsze, jak i te trudniejsze. Za poziom trudności należy uznać fakt, jak długo zajmuje zwierzęciu oswojenie się z nową osobą. Jak szybko jej zaufa. Każde zwierzę ma swoją własną historię i indywidualne potrzeby. Jedne są bardziej lękowe, inne mniej.
Ważnym aspektem jest procedura adopcyjna. Schronisko podejmuje starania, aby każde zwierzę znalazło odpowiedni dom, niezależnie od swojego wieku. Dlatego sam proces jest starannie przemyślany i opiera się na współpracy z przyszłymi właścicielami, by mieć pewność, że zarówno zwierzęta, jak i ich nowi opiekunowie, będą zadowoleni z tej relacji.
– W przypadku kota, staramy się oddzwonić i zaprosić na wizytę do kociarni. Można poznać koty i podpisać umowę. W przypadku psa trzeba wcześniej odbyć spacery zapoznawcze – wyjaśnia Patynowska i dodaje na koniec: – W ostateczności, jednak najważniejsze jest, żeby zwierzę kochać i o nie dbać.
Czytaj też: Grają w piłkę, choć jej nie widzą. “Straciliśmy wzrok, nie marzenia”